Zapomniana wojna

Data:

Czy ktoś jeszcze pamięta, kiedy rozpoczęła się inwazja w Afganistanie i w jakim celu co jakiś czas wysyłane są tam kolejne zastępy żołnierzy? W tym roku świat będzie obchodził dziesięciolecie tej wojny, o której ludzie przypominają sobie już tylko wtedy, gdy w telewizji mają okazję oglądać powrót trumny ze zwłokami następnego zabitego tam żołnierza. Nominowana do Oscara w kategorii najlepszy film dokumentalny „Wojna Restrepo” stanowi krótki wycinek z życia amerykańskich żołnierzy, którzy znaleźli się na polu walki z terroryzmem i próbują prowadzić, na ile to możliwe, normalne życie w koszarach. Warto ten obraz obejrzeć, ale nie wnosi on nic nowego do dyskusji o słuszności wojny w Afganistanie, a wręcz ma się wrażenie, że to wszystko gdzieś już było.
Bohaterowie filmu to żołnierze 2 Plutonu Kompanii Bojowej stacjonujący w Afganistanie w Dolinie Korengal. Ich zadaniem jest przygotowanie terenu pod rozbudowę drogi, jednocześnie muszą oni prowadzić walkę z bojówkami terrorystycznymi, które na tym terenie rezydują. Sytuację komplikuje dodatkowo ludność cywilna zamieszkująca ten obszar, często ukrywająca bojowników i nieufna wobec Amerykanów. Punktem wyjścia fabuły jest śmierć jednego z żołnierzy – dr Restrepo, na cześć, którego zostaje nazwany posterunek, zdobyty po ciężkiej walce punkt strategiczny (do tej pory służący przeciwnikowi, jako punkt agresji). Zasadniczym zadaniem jednostki jest utrzymanie posterunku i przekonanie miejscowych do siebie oraz do celowości działań zmierzających do budowy drogi. Utarczki z ludnością należą do codziennych czynności żołnierzy. Podczas kolejnych spotkań ze starszyzną wychodzą na jaw nie tylko różnice kulturowe, ale również ignorancja Amerykanów, którzy próbując przekonać do swoich racji, są jednocześnie głusi na argumenty drugiej strony. Żołnierzom wydaje się, że korzyści płynące ze zbudowania tam drogi to wystarczający argument, nie rozumieją jednak, że być może mieszkańcy takiej zmiany nie potrzebuje tym bardziej, że do tej pory jakoś radzili sobie bez niej. Do tego dochodzi wzajemna nieufność oraz brak szacunku, który objawia się znakomicie np. w scenie z krową (jakkolwiek zabawnie to brzmi). Amerykanów wyraźnie śmieszy, że miejscowi właściciele tak dopominają się o zwierzę, które dobili, a następnie zjedli żołnierze po tym jak wpadło na zasieki. Afgańczycy uważają to działanie za nielegalne i chcą rekompensaty w postaci gotówki, natomiast wojsko jest w stanie dać im jedynie ekwiwalent w postaci fasoli, cukru czy ryżu. Problem jest o tyle znaczący, że Amerykanie w swoich oczach uchodzący za „zbawicieli” ludności, są tak naprawdę ciemiężycielami, gdyby nie ich obecność, ta choć błaha sprawa by się nie wydarzyła.
Możnaby jeszcze długo streszczać fabułę, ale nie o to tu chodzi. Należy zwrócić raczej uwagę na bazie jakiego materiału budowana jest ta relacja z Afganistanu. Na film składają się wypowiedzi członków 2 Plutonu Kompanii Bojowej (nakręcone we Włoszech w trakcie powrotu z Afganistanu) oraz rejestracja codziennych czynności wykonywanych na pierwszej linii frontu. Kamera towarzyszy żołnierzom podczas walki, ale też obserwuje ich zachowanie, gdy nie są poddawani presji walki, aż wreszcie spotyka się z nimi w studio, gdy są już bezpiecznie z powrotem w ojczyźnie. Z tych obserwacji wyłania się obraz zwyczajnych mężczyzn, którzy szybko przystosowują się do sytuacji, nie zapominają jednak, że poza wojną istnieje również inne życie. Twardych wojskowych, którzy potrafią płakać gdy zginie ich kolega, ale za chwilę śmieją się i tańczą przy piosenkach Samanthy Fox, grają na gitarze i zachowują pozory normalności. Trzeba jednak zwrócić uwagę na jedno, w trakcie nagrywania tak w terenie jak i w studio, z ust wojskowych nie pada ani jedno słowo, które kwestionowałoby ich obecność w Afganistanie, ani też słuszność prowadzonych tam czynności. I tylko pod koniec filmu widać na ich twarzach wyraz zadumy. Pytanie tylko czy to zaduma nad śmiercią kolegi? Napisy końcowe informują widza, że wojska amerykańskie wycofały się z Doliny Korengal, a droga której budowę żołnierze forsowali nie powstała. Czy więc ich przyjaciel Restrepo musiał zginąć?
Ponieważ to obraz dokumentalny widz spotyka się z bezpośrednią relacją z pola walki, co może czynić go bardziej wiarygodnym od innych produkcji wojennych jak np. „The Hurtlocker. W pułapce wojny”. Warto przywołać tu dzieło Kathryn Bigelow, bo choć opowiada o innej wojnie to niesie za sobą podobne przesłanie. „Wojna Restrepo” jest po trochu dokumentalnym odpowiednikiem zeszłorocznego Oskarowego triumfatora. Obydwa opowiadają o bezsensowności wojny i różnicach nie do pogodzenia takich jak religia czy kultura. Dlatego też film Tima Hetheringtona i Sebastiana Jungera (nota bene reporterów wojennych) jest swego rodzaju powtórzeniem. Nie przynosi nic nowego, a to o czym mówi to ważny, lecz powtórzony głos w dyskusji. Twórcom na pewno nie można odmówić cywilnej odwagi. Rejestracja wydarzeń obejmuje, bowiem bardzo niebezpieczne działania wojenne w najbardziej wysuniętym na teren wroga przyczółku wojsk amerykańskich.