Dlaczego warto wierzyć rekomendacjom Filmastera...

Data:
Ocena recenzenta: 4/10

By odpocząć trochę od nauki postanowiłam obejrzeć sobie mini serial Anioły w Ameryce. Czekał już na mnie od dawna, ale jakoś do tej pory go omijałam. Nie wiedziałam zupełnie o czym jest, gdyż nie czytałam wcześniej żadnych jego recenzji. Wiedziałam jedynie, że ma wysoką średnią ocen, choć Filmaster podpowiadał, że ja dam znacznie niższą.

Obiecujący początek

Na początku poznajemy głównych bohaterów – młode nieszczęśliwe małżeństwo, parę szczęśliwych gejów oraz prawnika pozbawionego ludzkich uczuć. Jest dosyć ciekawie, zwłaszcza że okazuje się, że losy bohaterów zaczynają się krzyżować.

Niestety później jest coraz gorzej.


Pojawiają się elementy fantastyczne - najpierw tylko część bohaterów ma dziwne sny, ale potem bohaterka nagle przez lodówkę, która jest portalem, przenosi się na Antarktydę, gdzie biega w cienkim polarku i szuka choinek bądź Eskimosów. A inny bohater widzi duchy swoich przodków a następnie objawia mu się anioł, czy raczej anielica. Ogłasza go prorokiem, wręcza księgę z proroctwami a przy okazji gwałci (w ogóle ta anielica ma duże problemy ze sobą i jest niezwykle irytującą postacią).






Emma Thompson w wyjątkowo irytującej roli.


Przez te elementy fantastyczne film mi się bardzo nie podobał. A mógł być naprawdę dobry. Poruszał bowiem ciekawe tematy, np. czy kochając można zostawić ukochaną osobę w potrzebie lub co się dzieje, gdy dwoje ludzi wiąże się ze sobą tylko dlatego, że jeden myśli iż w ten sposób pomoże tej drugiej osobie.

Niestety cały film wywarł na mnie złe wrażenie. I nie chodzi mi o to, że zburzył jakiś mój pogląd o aniołach, niebie, czy homoseksualistach. Po prostu wydawał mi się momentami bardzo przesadzony. I ogólnie przeładowany tematami (chorobami, polityką, skomplikowanymi relacjami z najbliższymi, ekologią, problemami różnych wyznań). A jeszcze na dodatek pozostały niedokończone wątki.

Jest kilka plusów

Przyznaję, że aktorzy spełnili dobrze swoje zadanie (zwłaszcza Jeffrey Wright, który był po prostu rewelacyjny i na dodatek grał jedyną postać, którą polubiłam). Również muzyka była dobra. Ale reszta mi się nie podobała.





Świetny Jeffrey Wright.


Od teraz będę wierzyć Filmasterowi, jeżeli podpowie, iż dany film innym się podoba, ale mi niekoniecznie przypadnie do gustu ;)