CANNES 2018: PAWLIKOWSKI, SEREBRENNIKOV, SHAWKY, PENNA (2)

Data:

ZIMNA WOJNA
reż. Paweł Pawlikowski
Konkurs Główny

Na tle luźno opartych o prawdziwe wydarzenia tworzenia w powojennej Polsce zespołu Mazowsze (w filmie - Mazurek) rozgrywa się rozciągnięta na blisko dwie dekady opowieść o miłości większej niż życie pomiędzy utalentowanym kompozytorem i szelmowską dziewczyną z prowincji. Wiktor wraz ze skromną ekipą, choreografką Bielecką i urzędnikiem reprezentującym nową władzę jeździ po małomiasteczkowej, wiejskiej Polsce i zbiera to, co przetrwało czas wojennej pożogi - ludowe piosenki oraz utalentowanych naturszczyków. Efektem tych etnograficznych wojaży ma być bowiem odbudowanie w kraju ludowej kultury pieśni i tańca. Tak Wiktor trafia na Zulę - młodą dziewczynę z szemraną przeszłością i awanturniczym charakterem, która zakochuje się w nim z wzajemnością. "Zimna Wojna" zdaje się jednak mówić, że w świecie tak pokiereszowanym i ambiwalentnym, takie uczucie jak to tej dwójki może być skazane na wieczne niespełnienie.

Cała recenzja >>>
LETO
reż. Kirill Serebrennikov
Konkurs Główny

Nieobecny osobiście w Cannes z powodu domowego aresztu, jaki odbywa w Rosji, Kirill Serebrennikov przysłał na festiwal wzruszające requiem ku pamięci leningradzkiej rockowej sceny muzycznej lat 80.To w większości czarno-białe kino to rozczulająca mieszanka wschodnioeuropejskiej melancholii i rockowego musicalu, próbująca w niezwykle wibrującej, żywej formie uchwycić atmosferę czasów na chwilę przed Pieriestrojką i zmierzyć się z duchami przeszłości. Piosenkami i osobistymi historiami ówczesnych bardów, którzy nie dożyli upadku Związku Radzieckiego. Serebrennikov okazuje temu środowisku niesamowicie dużo ciepła, ewidentnie darzy tę epokę wielką nostalgią. Ci ludzie tworzą bowiem bardzo zgraną grupę osobników. Artyści nie rywalizują ze sobą, ale wspierają się nawzajem, imprezują w swoim gronie, razem słuchają zakazanych płyt z Zachodu i się sobą inspirują. Muzyka dla nich zdaje się być ostatnią platformą wolności i sposobem na antysystemowy bunt. Ale też jest to bunt reglamentowany i kontrolowany. W Leningradzie zespoły rockowe mogą występować tylko w jednym miejscu i po uprzedniej akceptacji odpowiednich urzędników. Spontaniczne i autentyczne reakcje na muzykę mają miejsce po samych koncertach - na nieoficjalnych imprezach w ciasnych, prywatnych mieszkaniach. Kontrkultura rozwija się właśnie w takich miejscach.

Cała
recenzja >>>

YOMEDDINE
reż. A.B. Shawky
Konkurs Główny

W Cannes nie tak znów często zdarza się, że do Konkursu Głównego dopuszczane zostają filmy niewielu mówiących z nazwiska cokolwiek komukolwiek debiutantów. Nic nie wskazuje jednak na to, by urodzony w Kairze Abu Bakr Shawky miał podążyć ścieżką László Nemesa, który w 2015 roku będąc w takiej roli podbił francuski festiwal. "Yomeddine" bowiem jako film społeczny, portretujący mało kolorową egzystencję ludzi wykluczonych takich jak główny bohater filmu, wyniszczony trądem Beshay, towarzyszący mu osierocony dzieciak o ksywce Obama, napotkany przypadkiem niepełnosprawny były kierowca ciężarówki żebrzący na ulicy, nie wnosi wiele nowego do tematu. Shawky w ramach impozycji z precyzją i wrażliwością sympatyzującego ze swoimi bohaterami dokumentalisty pokazuje ich monotonne, niełatwe życie, chcąc uwrażliwić widownię na to, iż wokół nas funkcjonują różnej maści dziwacy i odmieńcy, którym należy się szacunek i zrozumienie, bo w końcu są takimi samymi ludźmi jak my wszyscy. Jednak główną oś dramaturgiczną filmu stanowi przeciętne kino drogi - podróż Beshaya z kolonii trędowatych w towarzystwie małego Obamy w górę Nilu i Egiptu (jakże dalekiego od tego, co oglądamy w turystycznych folderach) w poszukiwaniu rodziny tego pierwszego. Oparta również na wielu ckliwych, łzawych i chwytających za serce schematach oraz przede wszystkim naturalnej charyzmie aktorów naturszczyków, którzy serce mają wielkie, a prawda kryje się w każdym ich geście i spojrzeniu.

ARCTIC
reż. Joe Penna
Pokazy Specjalne

Aktorski masterclass Madsa Mikkelsena, wcielającego się w rolę uwięzionego na arktycznej pustyni i ocalałego z lotniczego wypadku mężczyzny, który samotny i otoczony połaciami bezkresnej, białej, wietrznej przestrzeni zrobi wszystko, by przeżyć i doczekać ratunku, który nie wiadomo, jeśli i kiedy w ogóle nadejdzie. Joe Penna z pasją zafascynowanego survivalowym kinem debiutanta, patrzącego na współczesne przebojowe gatunku pokroju "Cast Away", "127 Godzin", "All Is Lost", a nawet "Marsjanina", ze świetnym aktorem i dobrym operatorem za kamerą ewidentnie przeżywa przygodę swojego życia. Mimo totalnej wtórności, z "Arctic" bije pasja i energia. Film Penny choć zbyt ostentacyjne chwali męstwo w jego najbardziej pierwotnej postaci, bo uosabianej przez siłę fizyczną i zaradność majsterkowicza, podnosi też wiele humanistycznych kwestii. Jak choćby, to by w chwilach najtrudniejszych zachowywać w sobie człowieczeństwo, walczyć do końca i nigdy nie tracić nadziei.