CANNES 2019: PODSUMOWANIE

Data:

I
Czerwony dywan dowieźli na czas, tylko o pogodzie zapomnieli

W tym roku na festiwal filmowy w Cannes przyjechałam po raz ósmy. Kiedy to minęło! Prawie wszystko charakteryzowały się intensywnym odkrywaniem kina oraz ładną pogodą. Pamiętam swoją pierwszą edycję, kiedy dziennikarskie relacje zdominowały narracje typu: nikt nie rozmawia tu o filmach tylko o ciągle padającym deszczu, to najbardziej deszczowe Cannes w historii. Prawda o tamtych wydarzeniach jest jednakowoż inna. Padało w jeden dzień przez około 2- godziny, ale ulewa była naprawdę potężna, ściana wody. Każdy kto wyszedł na zewnątrz choćby na 5 minut, nawet z parasolem przemókł do suchej nitki. Wszyscy to odczuli, bo akurat wtedy trzeba było się pofatygować na seans prasowy o 19:00. Nigdy potem takiego deszcze już na La Croisette nie było. A tym roku padało przez kilka dni. Nie non stop i niezbyt intensywnie. Taki wiosennym kapuśniaczek z mocniejszymi podrygami od czasu do czasu. Za to pierwszy weekend był bardzo zimny. Marzyłam o ciepłym, wełnianym sweterku. Quo vadis Cannes z tą pogodą?

II
Wyjście ze strefy komfortu

Znów zmienił się rozkład pokazów prasowych. Przez nie-wiadomo-ile lat dziennikarze i branża oglądali filmy kilka godzin przed galową premierą. Czasem nawet dzień wcześniej. Szybko ukazywały się recenzje, więc gdy twórcy w blasku fleszy stąpali po czerwonym dywanie wiedzieli już, jak ich dzieło zostało odebrane. W 2015 roku Gas van Sant na premierę swojego "The Sea of Trees" szedł w fatalnym natroju. Film zbierał katastrofalne recenzje i dostał najniższą ocenę w Jury Grid Screena w historii. Po pokazie van Sant ponoć spędził tylko kilka minut na bankiecie i uciekł. To wspomnienie było ciągle żywe u organizatorów, więc rok temu pokazy prasowe odbywały się po galowych. A prościej byłoby po prostu nie dawać do konkursu tak złych filmów. W imieniu dziennikarzy zaprotestowało wtedy nawet Fipresci. W tym roku pokazy prasowe odbywały się równo z uroczystymi premierami, czasem trochę wcześniej. Wprowadzono embargo, które od lat chyba całkiem nieźle działa w Berlinie. W praktyce wyszło dużo chaosu, bo np. Almodovar i Hausner mieli główne pokazy dla prasy niemalże o tej samej godzinie. Niektórzy jeszcze nie rozpoczęli festiwalu, a już przyjmowano zakłady, jakie rozwiązanie będzie za rok.

III
Czyste szaleństwo, przyjeżdża Tarantino

Nie ma, co czarować. Nie było w tym roku ważniejszego i bardziej oczekiwanego seansu niż premiera "Pewnego razu w Hollywood". Tarantino cudem skończył film przed festiwalem. Organizatorzy mogli stroić pawie piórka, jakim to Amerykanim jest wielkim przyjacielem Cannes. Reżyser wybrał się na galową premierą "The White Goose Lake", klaskał na stojąco. Nadając jeszcze donioślejszą rangę wydarzeniom związanym z premierą swojego filmu, wystosował do dziennikarzy pisemną prośbę, by powstrzymać się od zbyt opisowych recenzji i nie odbierać innym widzom przyjemności z oglądania w późniejszym terminie. Powiesz szczerze - była to trochę burza w szklance wody. Sami zobaczycie już w wakacje. Natomiast na pierwszym pokazie prasowym działy się dantejskie sceny. Wszyscy chcieli wejść, czekaliśmy ponad 2,5 h, a miejsc tylko 1000. Dzień później dziki tłum czekał na kilku sekundowe przejście Tarantino i ekipy z Leo i Bradem na czele na konferencję prasową. Na nią też była kolejka, która ustawiła się o 9:00. Konferencja rozpoczynała się o 11:00. Czy reżyser i aktorzy powiedzieli coś odkrywczego - nie.

IV
Latarnia na horyzoncie

Na seans poranny, rozpoczynający się o 8:45, na "The Lighthouse" Eggersa kolejka była raczej umiarkowana. Na późniejsze, wieczorne pokazy, by mieć pewność wejścia na salę, trzeba było stać min. 2h. Obok Tarantino to niespodziewanie prezentowana w ramach Directors' Fortnight inna, amerykańska produkcja rozpaliła Cannes. To dobry film, ale dla miłośników bezkompromisowego arthouse'u nie powinien stanowić wielkiej niespodzianki. Zwłaszcza estetycznej. Muszę jednak oddać Eggersowi, że śmiało podąża własną drogą, jest człowiekiem z wizją i pomysłem. Dlatego warto mu kibicować.

V
Pośladki spadają z nieba, czyli skandalista Kechiche

A to niespodzianka. Do filmu Kechiche'a znów wdarło się trochę pornografii. Szok i niedowierzanie. Ok, jest to film bez większego sensu i niewiele wnoszący do pierwszego "Mektouba". No chyba, że ktoś uważa, że trzeba było wnieść do tej historii pośladki, dużo pośladków. Te najbardziej chyba eksploatowane należą do Ophélie Bau, która ponoć wyszła z pokazu galowego, gdy zobaczyła na ekranie kilkunastuminutową scenę seksu oralnego ze swoim udziałem, którą ponoć reżyser obiecał wyciąć (hehehe). Nie pojawiła się też na photo callu i konferencji prasowej o poranku po premierze. Zastanawiam się, co się zmieniło po poprzedniej części, gdy ta sama aktorka zaangażowana była w scenę - co prawda - zwykłego seksu w pierwszej części, również - mówiąc eufemistycznie - bardzo naturalistycznego. Z tym filmem wiąże się jeszcze jeden skandalik - godzina prasowego pokazu. "Intermezzo" trwało ostatecznie 'tylko' 3h30, ale zaczynało sie o 22. Seans dla nocnych marków i fanatyków, zwłaszcza w ostatni, pełny dzień festiwalowy.

VI
Salomonowe wyroki

Rzadko się zdarza, że w Cannes jury i krytyka uwielbia na równi ten sam film i dostaje on Złotą Palmę. A to właśnie historia "Parasite", które w tym roku grało we własnej lidze. Nie było fabuły poziomem, wyrafinowaniem, pomysłem i śmiałością zbliżonej do koreańskiej produkcji. Nawet jeśli za cenę tego cichego konsensusu trzeba było przełknąć bardzo gorzkie pigułki jak nagroda reżyserska dla braci Dardenne czy aktorska dla Emily Beechum (ona jest tam akurat całkiem w porządku, ale film jest bardzo przeciętny). Ta pierwsza razi zwłaszcza w kontekście canneńskich weteranów, Almodovara czy Tarantino, druga - popisów dziewczyn z filmu Sciammy. Tradycyjnie najgorsze w selekcji głównej okazały się filmy gospodarzy. Sciamma to typowy wyjątek potwierdzający regułę. Ale to była całkiem niezła edycja - z jednym objawieniem i kilkoma naprawdę dobrymi filmami.

VII
Festiwalowa lista przebojów

Konkurs Główny

1. Joon-ho Bong: Gisaengchung
2. Elia Suleiman: It Must Be Heaven
3. Mati Diop: Atlantique

4. Kleber Mendonça Filho & Juliano Dornelles: Bacurau
5. Céline Sciamma: Portrait de la jeune fille en feu
6. Corneliu Porumboiu: La Gomera
7. Quentin Tarantino: Once Upon A Time in Hollywood
8. Xavier Dolan: Matthias & Maxime
9. Pedro Almodovar: Dolor y Gloria
10. Ken Loach: Sorry We Missed You

11. Diao Yinan: Nan Fang Che Zhan De Ju Hui
12. Jim Jarmusch: The Dead don't Die
13. Marco Bellocchio: Il Traditore
14. Terrence Malick: A Hidden Life
15. Jessica Hausner: Little Joe
16. Justine Triet: Sibyl
17. Ladj Ly: Les Misérables
18. Ira Sachs: Frankie
19. Abdellatif Kechiche: Mektoub, My Love - Intermezzo
20. Arnaud Desplechin: Roubaix, une lumière

Pozostałe sekcje

1. Hlynur Pálmason: Hvítur, Hvítur Dagur
2. Kantemir Balagov: Dylda
3. Robert Eggers: The Lighthouse

4. Andreas Horvath: Lillian
5. Oliver Laxe: O Que Arde
6. Quentin Dupieux: Le Daim
7. Jeremy Clapin: J'ai perdu mon corps
8. Karim Aïnouz:  A Vida invisível de Eurídice Gusmão
9. J.-P. Valkeapää: Koirat eivät käytä housuja
10. Monia Chokri: La Femme de mon Frere

11. Bertrand Bonello: Zombie Child
12. Michael Angelo Covino: The Climb
13. Danielle Lessovitz: Port Authority
14. Midi Z: Nina Wu
15. Levan Akin: And Then We Danced
16. Hafsia Herzi: Tu mérites un amour
17. Nariman Aliev: Evge
18. Larisa Sadilova: Odnazhdy v Trubchevske
19. Lorcan Finnegan: Vivarium
20. Kirill Mikhanovsky: Give Me Liberty
21. Annie Silverstein: Bull
22. Albert Serra: Liberte
23. Sofia Quiros Ubeda: Ceniza Negra
24. Pippa Blanco: Share
25. Zu Feng: Liu Yu Tan