Prawda? Nie ma takiej.

Data:
Ocena recenzenta: 9/10

„-Prawda? – Nie ma takiej”. Sformułowanie wypowiedziane przez dwóch bohaterów „Domu Złego”, wydaje się niejako unosić nad całym filmem i stanowić jedną z jego myśli przewodnich. Paradoks opowiadanej przez Wojciecha Smarzowskiego historii polega na tym, że próba odszukania prawdy zostaje niemal natychmiast przyćmiona przez knucie, donosy i w efekcie prawdy zatajanie.
Bieszczady, zima roku 1982. Grupa milicjantów próbuje ustalić co dokładnie wydarzyło się cztery lata wcześniej w gospodarstwie Zdzisława Dziabasa (Marian Dziędziel). Podejrzany o morderstwo Edward Środoń (Arkadiusz Jakubik), próbuje dowieść swojej niewinności. Przesłuchanie nie ma jednak zbyt wiele wspólnego z wzorcowo prowadzonym śledztwem. W centrum szczerego zainteresowania milicjantów znajduje się przede wszystkim wódka, która ma za zadanie rozgrzać ich w mroźny dzień. Niektórzy jednak podchodzą do konsumpcji zbyt ochoczo i tak, prokurator (Robert Więckiewicz), który powinien być uosobieniem wymiaru sprawiedliwości, na miejsce zbrodni przyjeżdża pijany i ledwo trzymając się na nogach, ląduje w końcu w milicyjnym samochodzie. Jedyną osobą, która wydaje się odpowiedzialna i przy tym próbująca zapanować nad zaistniałą sytuacją, wydaje się być porucznik Mróz (rewelacyjny Bartłomiej Topa). Lojalny, honorowy, jest jednak w zdecydowanej mniejszości, za co przyjdzie mu zapłacić najwyższą cenę.
Nim jednak Smarzowski doprowadzi widzów do druzgocącego finału, przedstawi im równolegle zarówno przebieg przesłuchania, jak i to, co rzeczywiście wydarzyło się cztery lata wcześniej.
Edwarda Środonia poznajemy, gdy pakuje swój cały dobytek i – aby zerwać z przeszłością -wyjeżdża do pracy na drugi koniec Polski. Chęć odcięcia się od dotychczasowego życia zostaje umotywowana nagłą śmiercią żony bohatera. Po przeżyciu załamania nerwowego, Środoń postanawia „zacząć od nowa”. Zostaje przyjęty na stanowisko zootechnika w pegieerze w Lutowiskach. Po drodze trafia do gospodarstwa Dziabasów, gdzie dochodzi do tragedii. Środoń zostaje zapoznany też z historią poprzedniego zootechnika, który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Do tego zresztą nawiąże też paralelnie prowadzony wątek milicyjnego dochodzenia.
Obie historie zostaną zaprezentowane w typowy dla Smarzowskiego sposób – niezwykle naturalistyczny, wręcz synestetyczny. Brud i obrzydliwość pokazywanego przez reżysera świata, przenika do widza z każdej strony. Moralność prostych wieśniaków nie różni się niczym od moralności dygnitarzy. Ci ostatni czekają tylko na potknięcie swoich kolegów, aby bezpardonowo móc złożyć na nich donos.
Tę niesamowicie gorzką i przygnębiającą wizję polskości, Smarzowski zaprezentował już w swoim poprzednim filmie – „Wesele”. Korzystając z podobnych środków wyrazu oraz przy wsparciu znakomitych aktorów (zarówno pierwszo jak i drugoplanowych) twórca po raz kolejny zaserwował widzom obraz, który powala emocjonalnością i defetyzmem przekazu. Nawet ledwo co narodzone dziecko – symbol niewinności, czystości; zapowiedź nastania nowego ładu – powoduje w widzach uczucie beznadziei. To straszne przyjść na świat taki, jakim ukazuje go Smarzowski.

Zwiastun: