W CHORYM KINIE: Cannibal Holocaust

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

"Cannibal Holocaust" (wybaczcie, ale polski tytuł - Nadzy i rozszarpani - jakoś do mnie nie trafia) opiera się na pomyśle, na którym wiele lat później kupę kasy zarobili twórcy "Blair Witch Project". Oto grupa badaczy wyrusza w groźny i nieznany teren, z którego nie wraca. Udaje się jednak znaleźć taśmę, na której rejestrowali swoją wyprawę. Z niej dowiadujemy się, co się im wydarzyło...

Twórcy "Cannibal Holocaust" aż tak wielkich pieniędzy jak ich naśladowcy nie zrobili, między innymi dlatego, że ich filmu po prostu w wielu krajach nie było wolno pokazywać. Cóż, udawanie realizmu chyba wyszło im zbyt dobrze. W dodatku czasami nie udawali...

Ale po kolei. Oś fabuły jest taka. Grupa filmowców, która wyruszyła do jądra amazońskiej dżungli w celu odszukania żyjących tam kanibali, nie wraca już od dłuższego czasu. Na ich poszukiwania wyrusza więc wyprawa, na czele której stoi profesor Monroe. Profesorowi udaje się odszukać taśmy zarejestrowane przez poprzednią wyprawę, z których poznajemy straszną prawdę...

Problem z tym filmem nie polega na tym, o czym opowiada, ale na tym, jak to robi. A jak? Ano świetnie. Realistycznie. Bardzo realistycznie. Niepokojąco bardzo realistycznie... Sceny gwałtów, morderstw, kanibalizmu wyglądają tak prawdziwie, że twórcy filmu musieli udowadniać przed sądem, że na planie nikt nie zginął - reżyser został aresztowany pod zarzutem zabójstwa, z którego zdołał się oczyścić dopiero przyprowadzając przed sąd żywych aktorów. Jednak udowodnić, że nie zginęło żadne zwierzę już w stanie nie był. Sceny ich zabijania i jedzenia (m.in. żółwia, węża i małpy) są bardzo drastyczne i jak najbardziej prawdziwe. Nie potraficie patrzeć na zabijanie zwierząt na ekranie? Nie oglądajcie tego filmu!!!

Ruggero Deodato nakręcił rzecz tak realistyczną, że nawet po latach budzi to uznanie (wybaczcie, ale słowo "zachwyt" mimo wszystko nie przejdzie mi przez gardło). Ze świetnymi zdjęciami i muzyką. Jednak po obejrzeniu trudno nie zastanawiać się, po co to zrobił. W filmie pojawiają się wypowiedzi sugerujące, że miał on być sarkastycznym komentarzem do tego jak biali postrzegają "dzikich", oraz krytyką kinematografii, fascynującej się przemocą. Czyli, że cel był niby szlachetny.

Ja jednak mam co do tego wątpliwości. Bo czy można wchodzić w poważną polemikę z przemocą na ekranie, oferując jej 10x więcej i używając jej jako głównego wabia na widzów? Nie oszukujmy się; powodem, dla którego widzowie decydują się oglądać "Cannibal Holocaust" jest przecież właśnie sława filmu pełnego przemocy i nieudawanego okrucieństwa. Trochę więc trudno wierzyć w dobre intencje reżysera. Zresztą po latach sam przyznał, że żałuje scen zabijania zwierząt, jak i nakręcenia całego filmu.

Oglądać, czy nie oglądać? Cóż, wiecie już wszystko. Decyzję pozostawiam Waszej wrażliwości. Lub ciekawości.

Zwiastun:

Tak, już same te zdjęcia mówią wszystko. Sens i "szlachetne cele" można podciągnąć pod wszystko, jak się chce. Pytanie tylko, czy jest to przekonujące?

Heh, kolejny film przed którym scykorzyłam, ale o którym słyszałam trochę opowieści.

Protest przeciwko przemocy z prawdziwymi scenami zabijania zwierząt. Nie kupuję tego. To jak protest przeciwko hamburgerom z użyciem prawdziwych kotletów. Ale taka "Piła" ma oczywiste przesłanie pacyfistyczne. Tak jest. I powtórzone 7 razy, żeby każdy dobrze zapamiętał...

No tak, dlatego też i ja nie traktuję poważnie tych usprawiedliwień. Cel był raczej jasny: zrobić możliwie realistycznie wyglądający paradokument, na szokujący temat (kanibalizm). I nie da się ukryć, że cel został osiągnięty, bo film wygląda realistycznie.

A swoją drogą michuk plakat do filmu znowu wydaje mi się mieć mało wspólnego z filmem. Mi w każdym razie filmu nie przypomina :)))

No wiesz, ja na plakacie dostrzegam ok. 50% zbieżności z polskim tytułem filmu ;)

Poprawione. Odbija się błąd z błędnymi numerami IMDB chyba.

Nie warto sobie tym badziewnym filmidłem głowy zawracać.

Ale to przecież "W chorym kinie" - Doktor uprzedzał. Ja sam nie wiem, jak bym to przeżył. Podejmę tę heroiczną próbę i zaś wymięknę. Najgorsze jakby "młode" to gdzieś wytropiły...

Dodaj komentarz