doktor pueblo

napisał o Morderstwo w hotelu Hilton

Fabuła jest tu, można powiedzieć, klasyczna: zabita dziewczyna, śledztwo, tropy wiodą wyżej itp itd. Ale fabuła jest pretekstem, to nie film o morderstwie, a film o Egipcie w przededniu rewolucji, pokazanym jako kraj w rozpadzie, przeżarty korupcją, kraj w którym nic dobrego nie może się wydarzyć. Odważny montaż, niezłe zdjęcie i wszechobecne uczucie rozkładu i beznadziei - na lekko naciągane 7 wystarczy.

Oglądałem to leżąc na podłodze sali prasowej w karlowarskim hotelu, który mógłby robić za obraz rozkładu i beznadziei, więc może dlatego mnie nie ruszyło. :D Wydaje mi się, że to jednak bardziej niezbyt udany thriller niż kino społeczne. Nawet jeżeli je za takie uznamy, to Egipcjanie pokazali, że potrafią filmy okołowiosenne robić lepiej (Ostatnie dni miasta, Zderzenie). Niepotrzebny im ten europejski desant.

No właśnie bardzo zdziwiła mnie Twoja ocena, może to festiwalowy przesyt, a może słaba widoczność z podłogi ;), ale dla mnie wątek thrillera noir był tu pretekstowy. Przesadą byłoby nazwać to kinem społecznym, porównanie z Ostatnimi dniami miasta oczywiście musi wypaść na niekorzyść, ale to całkiem oryginalny i ambitny film.

Po nadrobieniu "Zderzenia" stwierdzam, że ja jednak zdecydowanie bardziej wolę mniej udane, ale choć lekko nieoczywiste, filmy, niż świetnie wykoncypowane czytanki.