Krwawe łowy

Data:
Ocena recenzenta: 3/10

Danny Bryce (Jason Statham) i Hunter (Robert De Niro) należą do grupy najlepszych na świecie płatnych zabójców. W otwierającej film scenie od razu mamy do czynienia z wykonywanym przez nich rzemieślniczym fachem w pełnym wymiarze. Ot, rutynowa akcja: jeden polityk zlecił morderstwo innego. Jednak podczas tej zwykłej akcji, udanej zresztą, coś idzie nie tak. Danny, stojąc z wymierzonym w małą dziewczynkę pistoletem znajdującą się w limuzynie zasłanej trupami, pęka. W jednej chwili rzuca wszystko, żeby zaszyć się na odludziu poświęcając się codziennemu życiu, a nawet zakochując. Podejmuje próbę ucieczki od tego krwiożerczego świata. Ucieczkę nieudaną, bo przed nim nie można się ukryć. W niedługim czasie Danny dostaje propozycję nie do odrzucenia: w samobójczej misji pomści zabójców synów pewnego szejka albo jego ukochana i Hunter zginą.

"Elita zabójców" jest to na wskroś typowe kino rozrywkowe. Dlatego próżno fanom kina ambitnego (np. mnie) szukać w nim oryginalnych rozwiązań fabularnych ocierających się o złamanie schematów. Fabuła jest banalnie prosta i klarowna. Opiera się na prawie zemsty wplątanym w nie aż tak zawiłą intrygę o formule mordeco-szpiegowskiej, gdzie człowiek jest jedynie towarem a jego śmierć zwykła formalnością. I dobrze, bo przez takie uproszczenia akcja jest żywiołowa i nieprzerywana, bo nie musi się zatrzymywać na niepotrzebnych refleksjach. A akcji jest w tym filmie co nie miara. Pościgi, strzelaniny, wybuchy. Nawet przywiązany do krzesła Danny rozpędza akcję nie mniej, niż gdy siedzi za kółkiem. Mało wyrafinowane przy tym rozwiązania są wypełniane widowiskowymi ujęciami i sprawnym szybkim montażem, które skutecznie przykuwają uwagę zaaferowanego widza przez większą część filmu. Oczywiście w tym wszystkim znajdzie się kilka chwil na pociągnięcie obowiązkowego wątku miłosnego. Należy jednak oddać reżyserowi odwołanie się do typowych męskich wartości, przede wszystkim solidarności, bowiem wyjątkowo nie ewentualna śmierć ukochanej ale Huntera prowokuje Danny'ego do działania. Nawet więcej, reżyser w głównym bohaterze obrazuje typowego maczo, który (wyjątkowo) nie daje się zmanipulować kobiecie.

Jeśli chodzi o aktorów, mamy przede wszystkim De Niro, Stathama i Owena. Niestety, i dla fanów i dla samego filmu, ten pierwszy spada w hierarchii na sam koniec. To Statham a obok niego Owen są motorami napędowymi akcji. De Niro pojawia się tylko w symbolicznej części scen reprezentując sobą postać staruszka-rutyniarza, który na starość przestał być twardzielem i nabawił się słabości i lęków. Postać być może ciekawa, ale schematyczna i nie rozwinięta. Statham z kolei doskonale pasuje do swojej roli, gra w końcu niszczyciela nr 1. Jednak i on sam ma skrupuły, nie potrafi zabijać niewinnych ludzi. To jego ostatnia ostoja przed zatraceniem się w śmiercionośnej branży. Ma też w końcu własną miłość. Nie wiadomo jednak co by zrobił, gdyby musiał wybierać między jej życiem a życiem kogoś innego (pewnie w fantastyczny sposób uratowałby oba). Na szczęście scenarzysta nie postawił Danny'ego przed takimi skomplikowanymi problemami, zmuszając go przede wszystkim do konstruowania zamachów i snucia intryg. Ta ostatnia nie zyskałaby swojego efektu, gdyby nie postać byłego tajnego agenta Spike'a (Owen), wzbudzająca największe zainteresowanie. Przedstawiony po złej stronie (mimo, że jest dokładnie odwrotnie) najlepszy z agentów, zawsze w gotowości oddania się ojczyźnie (nawet jest tym zaślepiony), mimo, że służbę skończył wiele lat temu, to niestrudzenie ściga płatnego zabójcę. To właśnie wokół bezpośredniej rozgrywki Danny'ego i Spike'a usnuta została cała widowiskowa fabuła. Rozgrywki skądinąd nierozstrzygniętej.

Co tu dużo mówić? Kolejna kasowa produkcja z uznanymi aktorami, w dodatku zakończona kompozycją otwartą, więc z perspektywą części następnej. Wszystko zależy od tego, czego szukamy danego dnia w kinie. Jeśli akurat mamy dobry humor i chcemy bez większego wysiłku rozerwać się przy wtórze warkotu męskich zabawek, to nie znajdziecie obecnie lepszej pozycji. Jeśli wymagamy jednak czegoś więcej niż efektów specjalnych, lepiej przeanalizować dokładnie repertuar w poszukiwaniu jakiś nieogłaszanych projekcji "Piny" (za informację na ten temat będę stokrotnie wdzięczny!).

Zwiastun:

wiem, że będzie w Muranowie, ale chodzi mi o pokazy 3D

Bylam wczoraj i film godny polecenia:)

rozumiem, że chodzi Ci o "Pinę" ;)

Hey, what did you expect? Już zwiastun z cudowną sceną z krzesłem zapowiadał dokładnie, co to będzie za film :)

wiem o tym :) spodziewałem się nawet rzeczy gorszy.

Dodaj komentarz