Chcecie bajkę? Oto bajka!

Data:
Ocena recenzenta: 9/10
Artykuł zawiera spoilery!

Jaki jest schemat takich opowieści? Mała dziewczynka odkrywa przejście do fantastycznego świata. Świetnie zastosował go C. S. Lewis w "Lwie, Czarownicy i starej szafie", ekranizacja tej powieści mnie nie usatysfakcjonowała, ale zmobilizowała do poszukiwań czegoś w podobnej stylistyce. Trafiłem na "Labirynt", który pozornie ma wiele punktów wspólnych: dziewczynka, faun, wojna. Giullermo Del Toro otrzymał z tych elementów obraz o innym klimacie, zatrważająco innym.

Dla Ofelii książki są ucieczką od rzeczywistości, straciła ojca, matka ma wyjść za bestialskiego oficera z armii Franco. Baśnie pomagają nie widzieć rzeczywistości, znaleźć w niej magię. Dlatego tak łatwo akceptuje to, co niesamowite. Jednak świat Fauna, który wkracza w jej życie nie należy do najprzyjemniejszych. Jeżeli występują wróżki, to z ostrymi zębami i bynajmniej nie są różowe; jeżeli jest faun, to zdrewniały, straszny stwór; jeżeli magiczna kraina, to mroczna do której wejściem jest labirynt. Mimo tego wszystkiego wybiera właśnie ten świat, każda dziewczynka chce być księżniczką. W "Labiryncie..." ścierają się dwie rzeczywistości baśniowa i realna, obydwie są brutalne, w każdej niebezpieczeństwo jest prawdziwe.

Od początku widać, że Faun gra z Ofelią. Nie wiemy jaki jest cel rozgrywki, ale trudno podejrzewać go o dobre zamiary. Wykorzystuje ją by zrealizować własne cele, to ona wykonuje niebezpieczne zadania, a w pewnym momencie, gdy jest najbardziej potrzebny, opuszcza ją. Zadziwiający jest fatalizm tej historii, nic nie mogło potoczyć się inaczej, wszystko jest zaplanowane (płaskorzeźba w labiryncie, pokazuje dziewczynkę z dzieckiem, które jeszcze się nie narodziło).

W filmie wykorzystano, prócz efektów komputerowych, klasyczną charakteryzację. To wpływa korzystnie na odbiór. Umiejętne połączenie klasycznych i komputerowych technik spotęgowało wrażenie realizmu, zwłaszcza w wypadku Pale Mana. Scena z nim jest naprawdę straszna i mało brakowało, a bym wyłączył telewizor. Poprzez łączenie niesamowitego z realnym uzyskuje nastrój, który niełatwo uzyskać w filmach grozy. Widz czuje, że jedyną ambicją twórców nie była chęć przestraszenia widza, więc dużo trudniej uodpornić się i emocje są odpowiednio większe.

Na uwagę zasługuje wspaniała muzyka Javiera Navarrete, spokojna, hipnotyzująca, ale też niepokojąca i mroczna. Sięga po różne środki muzycznego wyrazu, orkiestry i chór ale też ciepłe mormorando. Mimo mrocznego klimatu opowieści utwory nie są utrzymane w stylu horroru, a fantasy, istnieje podobieństwo między nimi, a świetnym soundtrackiem "Władcy pierścieni".

"Labirynt Fauna" dowodzi, że formuła klasycznej baśni wciąż się nie zużyła. Jest to filmowy odpowiednik niektórych utworów Andersena czy Braci Grimm. Mroczny, niesamowity obraz silnie osadzony w rzeczywistości. Niezwykle udany film.

Zwiastun:

Mam bardzo podobne odczucia, a co do Pale Mana to strasznością dorównuje mu co najwyżej Buka ;)

Dodaj komentarz