Milczenie ptaków

Data:
Ocena recenzenta: 2/10

Mowa ptaków wzbudziła kontrowersje jeszcze przed pierwszymi publicznymi pokazami. Brak kwalifikacji do konkursu na festiwalu w Gdyni, a następnie jego włączenie wzbudził takie emocje jakby powstał właśnie kolejny pułkownik Andrzeja Żuławskiego. Jego syn reżyserując scenariusz ojca nie osiągnął poziomu Diabła czy Na srebrnym globie. Powstał film z mocną polityczną tezą, ale bez ułamka artystycznej siły charakteryzującej nawet najsłabsze dzieła autora Opętania.

Napisanie o fabule Mowy ptaków to zadanie na miarę prac Heraklesa. Bohaterów jest tu więcej niż w przeciętnej telenoweli. Przewodzi im grane przez Sebastiana Fabijańskiego alter ego reżysera – Marian. To niespełniony pisarz, którego powieść jest wystukaną jednym palcem na maszynie kartką papieru. Pracuje jako nauczyciel polskiego i etyki i bardzo szybko zostaje wyrzucony z pracy kiedy broni nożem nauczyciela historii. Historyk Ludwik (Sebastian Pawlak) zdecydowanie nie radzi sobie z nauczaniem, więc staje się ofiarą nacjonalistycznej młodzieży (sic!). Wracając do Mariana to mieszka on w jednym mieszkaniu z przyjacielem Józefem (Eryk Kulm), cierpiącym na trąd kompozytorem i wirtuozem fortepianu (tak, ten film nie bierze jeńców). Dziewczyną muzyka jest Ania (Jaśmina Polak), która pracuje jako gosposia w domu bankiera i jego żony (Borys Szyc i Marta Żmuda Trebiatowska). Wesołą gromadkę uzupełnia kwiaciarka Maria (Żaneta Palica), której głównym zadaniem jest śpiewanie oraz rodzina Mariana, czyli Daniel Olbrychski w roli Andrzeja Żuławskiego, wróć, Gustawa i brat malarz z jednym okiem (Andrzej Chyra). Jeżeli ktoś myśli, że ten chaos nie jest jeszcze wystarczająco duży to warto wspomnieć, że w pobocznych rolach występują także bracia Mroczek. Każda z tych osób ma swój większy lub mniejszy wątek, więc na ekranie panuje niespotykany chaos. Film został podzielony na rozdziały, żeby chociaż zasymulować porządek w tej biegunce pomysłów.

Scenariuszowe bałaganiarstwo dałoby się wytrzymać gdyby tematyka była aktualna. Trudno poważnie traktować obraz, który gra takimi kartami jak założenie nauczycielowi kosza na głowę (2003 rok) czy spalenie budki przed ambasadą rosyjską (2013). Mowa ptaków jest obraźliwa dla ogromnej liczby grup społecznych. Od nastolatków potraktowanych jak bezmyślni, przemocowi nacjonaliści, po kobiety, sportretowane jak jeden mąż jako idiotki. Założeniem była wiwisekcja polskiej duszy. Efektem - gorący rzyg rodzimą publicystyką wątpliwej świeżości. Naprawdę trzeba mnóstwa dobrej woli, aby nie wyjść po kilku pierwszych scenach i przetrwać dwugodzinny festiwal zażenowania.

Może chociaż forma ratuje ten ambitny projekt? Niestety wyłącznie w oczach miłośników podróbek. Wizualnie Xawery Żuławski stara się skopiować styl swojego ojca. Obrazom znowu przygrywa muzyka Andrzeja Korzyńskiego i histerycznie rwą się jak u autora Najważniejsze to kochać. Dołożono do tego trochę autorskich pomysłów takich jak teledyskowy, nawiązujący do jednego z klasyków popkultury, finał. Między Żuławskimi widać jedną zasadniczą różnicę, która sprawia, że metoda starszego z nich staje się nieskuteczna. Chodzi o pracę z aktorem. W filmach Andrzeja Żuławskiego histeria aktoróws łączyła się w organiczny sposób z warstwą audiowizualną. Najbliższa takiego efektu jest Marta Żmuda Trzebiatowska. Cała reszta wygląda jakby przyszła na plan M jak miłość. Żadna z kreacji nie jest zaskakująca. Sebastiana Fabijańskiego można wyciąć z tego obrazu i wkleić do dowolnego innego, nawet do #WszystkoGra. Eryk Kulm też wydaje się nie zagrał roli życia, ale chociaż udowodnił, że potrafi zagrać kogoś innego niż powstańca. Cała reszta gubi się w tłumie, chyba że tak jak Katarzyna Chojnacka irytuje deklamacją swoich kwestii.

Niżej podpisany bardzo by chciał, aby Mowa ptaków była godnym hołdem dla wielkiego artysty jakim był Andrzej Żuławski. Niestety ten pretensjonalny bełkot nieudolnie imitujący film Mistrza nim nie jest. Najlepiej by było, gdyby scenariusz pozostał jedynie na papierze. Jego realizacja jedynie mąci w filmografii twórcy, którą (przynajmniej jeżeli chodzi o pełne metraże) rozpoczyna fenomenalna Trzecia część nocy, a kończy świetny Kosmos. Na Mowę ptaków nie ma w niej miejsca.

Wg Filmastera, to nie jest syn Żuławskiego, który nakręcił Wojnę polsko-ruską (https://filmaster.com/osoba/xawery-zulawski/), tylko jakiś drugi Xavery (https://filmaster.com/osoba/xawery-zulawski-ii/). Może to wszystko tłumaczy ;)

A tak serio, to ja tam wolę gnioty, niż "kino środka" - przynajmniej można się pośmiać, czytając recenzje ;)

Oj tam, kilka żartów było spoko. Lepsze od „Botoksu”.

Lista filmów gorszych, lub równie złych jak Botoks nie jest długa.

Dodaj komentarz