Ustanawianie Donbasu

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Żołnierze jedzący kiszone ogórki na dachu czołgu. Mężczyzna, który próbuje odzyskać samochód zarekwirowany przez donbaskie władze. Miejscowa dama odwiedzająca piwnicę pełną uciekinierów, w której mieszka jej matka. To kilka odłamków szerokiej panoramy rzeczywistości republik separatystycznych zaprezentowanej w Donbasie Siergieja Łoźnicy.

Reżyser We mgle wykorzystuje formułę dokumentu impresyjnego, jednak od początku ustawia optykę tak, aby było wiadomo, że całość jest fikcją. Scena, w której aktorzy przygotowują się do roli świadków wybuchu jest bardzo wymowna. Łoźnica nie chce opowiadać o świecie jakim jest, byłoby to niemożliwe ze względu na jego niestałość. Pokazuje za to performowanie rzeczywistości, jej zaklinanie, odtwarzanie i cielesne przetwarzanie. Nic więc dziwnego, że Donbas otwiera scena aktorskich przygotowań. Tak samo fałszywi jak świadkowie, spreparowani na potrzeby telewizji, jest cały ten świat. W cieniu wybuchów ustanawiana jest normalność. Tworzy się państwo, pojawia się armia, nawet podatki. Wszystko to operetkowe, absurdalne, przegięte, trudne do uwierzenia gdyby nie to, że niby jak ma wyglądać życie na gruzach cywilizacji?

Nie jest to, na szczęście, poważny traktat o narodzinach państwa. Łoźnica, do czego sam się przyznaje, nie inspirował się Hobbesem, a filmikami w mediach społecznościowych. Poetyka wideo z YouTube'a, jak dziwnie by to nie brzmiało, służy w Donbasie poszukiwaniu prawdy. To nie tylko wybór estetyczny, ale przede wszystkim sposób na uchwycenie zjawisk wyrzucanych poza obręb wielkich narracji, poważnego kina i ambitnej literatury. Łoźnica po Łagodnej zdecydował się właśnie na takie zejście z Parnasu. Ten wybór okazał się słuszny. Tym bardziej, że poprzedni film pokazywał, że próby stworzenia kompleksowej opowieści o rosyjskim świecie skazane są na porażkę.

Donbas to najczarniejsza z możliwych komedii. Prawie wszystkie sceny zaczynają się zgodnie z najlepszymi komediowymi tradycjami, a z każdą sekundą sytuacja staje się coraz bardziej absurdalnie śmieszna, ale też coraz bardziej niebezpieczna. Byłyby to doskonałe komediowe miniatury, gdyby nie fakt, że aż strach się śmiać. W każdej chwili śmiech może tu przerwać kula czy ostrzał z moździerza. Śmieszność nie jest tu tylko efektem, który ma wywołać film, a niezbywalną cechą świata. Zespolenie strachu i śmiechu sprawia, że Donbas jest obrazem niezwykle intensywnym, ale też bardzo prawdziwym.

Łoźnica pokazuje gry z tożsamością, których stawką jest życie. Zarówno ich oglądanie, jaki i odwrócenie wzroku jest perwersyjne. Donbas to film prowokacyjny, bawi i uwiera jednocześnie. Nie pozwala przede wszystkim zapomnieć, że całkiem niedaleko młyny historii znów zaczęły mielić i nie ma w tym nic przyjemnego.

Film prezentowany w ramach sekcji Nowe kino na festiwalu Transatlantyk.

Zwiastun: