WFF 3 - Girl power

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Dzięki niezwykłemu zmysłowi obserwacji Celine Sciammie udało się uczynić świeżą jedną z najbardziej wyeksploatowanych konwencji, filmów o dojrzewaniu. Poza ciepłą, wiarygodną historią o przyjaźni i dorastaniu Dziewczyny z bandy proponują ciekawą refleksję na temat społecznego wykluczenia.

Reżyserka Chłopczycy tym razem wybrała się na przedmieścia Paryża. Szesnastoletnia Marieme mieszka na jednym z blokowisk. Zaprzyjaźnia się z trzema dziewczynami, którym przewodzi Lady. Szuka własnej tożsamości, zmienia wygląd, imię. Wchodząc do dziewczęcej bandy przechodzi rytuał przejścia, staje się kobietą. Obserwujemy jej pierwszą miłość, kłopoty rodzinne i konflikty w ramach grupy. Działania dziewczyny napędza pragnienia życia własnym życiem i znamienne jest to, że walczy o to, by nie uprawiać profesji bohaterki filmu Godarda.

Działania dziewczyn są wyrazem niezgody na sytuację, w jakiej się znajdują. W ich zasięgu są dwie życiowe drogi, prostytutki i sprzątaczki. Nie chcą być takie jak ich matki, sprzątające nocami, śpiące w dzień. Dzieci są zostawione same sobie, jedne wychowują drugie. Powstał specyficzny typ kultury blokowiska, dyskryminujący kobiety. Jedynie robiąc „męskie” rzeczy są w stanie uzyskać szacunek. Brat traktuje Marieme jak równą raz, po wygranej bójce z inną dziewczyną. By móc być sobą organizują bandy, wyłącznie żeńskie rówieśnicze grupy, w których mogą się czuć swobodnie.

Bande de filles otwiera scena meczu rugby rozgrywanego pomiędzy dwiema żeńskimi drużynami. Walczą ze sobą z pełną zaciekłością, jednak gdy czas gry mija przybijają sobie piątki, tworzą dziewczęcą wspólnotę. Widzimy powstawanie kobiecych miniplemion, ale wydaje mi się, że Sciamma wierzy w kobieą solidarność, a przynajmniej by jej pragnęła. Bez wątpienia to płeć, a nie inne kryteria różnicujące ludzi jest w Dziewczynach z bandy najważniejsza.

Autorka Lilii wodnych dobrze zrozumiała fakt, że w świecie jej bohaterek ważny jest wygląd. Marieme wchodząc do bandy Lady przede wszystkim zmienia ubrania i fryzurę. Sciamma nie zatrzymuje się na aktorach, estetyzuje też przestrzeń, pod jej spojrzeniem blokowisko staje się miejscem niemalże romantycznym. Reżyserka śmiało korzysta z jednolitych barwnych teł, bawi się światłęm. Widać duży talent inscenizacyjny, dzięki któremu banalne sceny stają się niezwykłe. Tak jest z czteroosobowa imprezą w hotelu, gdzie dziewczyny śpiewają Diamonds Rihanny. Sekwencja muzyczna należy do programu obowiązkowego każdego współczesnego filmu o dojrzewaniu, ale dzięki temu, że jest logiczną konsekwencją wydarzeń i przyczynia się do poznania bohaterek w takim samym stopniu jak sceny dialogowe staje się czymś więcej, apoteozą życia.

Największą zaletą Dziewczyn z bandy jest to, że są obserwacją, a nie konstrukcją. Céline Sciamma nie bawi się w uczone analizy. Oddaje sprawiedliwość „swoim” dziewczynom, przedstawiając je z pełną empatią. Oczywiście, relacje społeczne w szerokim sensie znajdują się w centralnym punkcie tej historii. Jednak nie ma moralizowania, jest pokazywanie, a co widz z tym zrobi to już jego sprawa.

Zwiastun:

"Sekwencja muzyczna należy do programu obowiązkowego każdego filmu o dojrzewaniu" - eee... really? Są na to jakieś dowody naukowe? ;)

"Baby blues", "Klip" i całe mnóstwo nowych filmów o dojrzewaniu. Chyba nie widziałem nic nowego na ten temat bez sceny imprezki ;) mogę zmienić na "każdego współczesnego", bo tak było na początku, ale wywaliłem ;)

No jeśli współczesnego, to prawda, ale wtedy to chyba nawet nie musi być o dojrzewaniu ;)

W kwestii formalnej. To nie był mecz rugby, tylko footballu amerykańskiego. :)

Dodaj komentarz