Za kulisami Disneylandu

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Za górami, za lasami, na Florydzie znajduje się królestwo Disneylandu rządzone niepodzielnie przez Myszkę Miki, zamieszkiwane przez bohaterów baśni i chronione potężnym czarem majątkowych praw autorskich. Tuż obok znajdują się krainy biedniejsze - wonderlandy z dykty, maźnięte fioletową farbą. Księstwa, w których prawo nie jest ochronnym zaklęciem, a straszliwą klątwą.

W tych niezbyt przyjemnych miejscach dzieci mieszkają, a nie tylko się pojawiają. Jednym z nich jest Moonee, dziewczynka o niespożytej energii. Mieszka ze swoją matką w Magicznym Zamku, obskurnym motelu pełnym życiowych rozbitków. Całymi dniami włóczy się po pamiętającej lepsze czasy okolicy. Puszczona samopas robi wszystko, by znaleźć dla siebie i przyjaciół jakąś rozrywkę, co zazwyczaj kończy się kłopotami. Mała dziewczynka jest przewodniczką po świecie wielkich kłopotów, zmarnowanych szans, bezrobocia i biedy przebranej w jaskrawe kolory.

The Florida Project to dopiero trzeci film Seana Bakera, który wypływa na szersze wody, a reżyser już staje się najważniejszym krytykiem Ameryki w swoim pokoleniu. Jego pomysł na dekonstrukcję amerykańskich mitów nie jest zbyt skomplikowany - bierze charakterystyczne dla Stanów Zjednoczonych miejsca czy fenomeny kulturowe i zabiera widzów za ich kulisy. Gwiazdka opowiadała o przemyśle pornograficznym, Mandarynka pozwalała przyjrzeć się zapleczu Los Angeles - miasta potężnego filmowego snu. The Florida Project przedstawia to, co stoi za Disneylandem, miejscem swego czasu kluczowym dla refleksji o współczesności. Bez względu na to co myśli się o Baudrillardzie i symulakrach warto podkreślić, że w The Florida Project ważniejsi są ludzie niż li tylko wyobrażenia. Plastikowe królestwo Myszki Miki nie istnieje bez paździerza ludzkiej nędzy.

Baker przypomina amerykańskim twórcom filmowym, że kino niezależne nie musi polegać jedynie na nużeniu długimi ujęciami i przebieraniu hollywoodzkich gwiazd w prześcieradła. Poniekąd sam to robi zatrudniając Willema Dafoe, jednak trudno tego aktora traktować jak pieszczoszka mainstreamu i trzeba przypomnieć o występach u takich reżyserach jak Cronenberg, Lynch czy von Trier. Filmy Bakera są polityczne, ale nie w sposób pozwalający łatwo go przyporządkować do któregoś z dwóch wielkich amerykańskich plemion. Polityczne jest wykluczenie, ale też cielesność. Wyraźnie zostało to pokazane w świetnej Mandarynce, nieco słabiej w najnowszym filmie ze względu na wiek bohaterów, ale zawsze majaczy to gdzieś na drugim planie. Widać to nawet w takich detalach jak zatrudnieniu Sandy Kane, która nie tylko wystąpiła w genderowym Peaches Does Herself, ale też pokazała swoje mało konserwatywne talenty w America's Got Talent.

Od profesjonalistów ważniejsi w The Florida Project ważniejsi są naturszczycy. W roli matki wystąpiła Bria Vinaite, którą reżyser odnalazł na instagramie. Gwiazda mediów społecznościowych świetnie odnalazła się przed kamerą, nie pozwalając sobie na odrobinę fałszu. Prawdziwą solą tego filmu są jednak dziecięcy aktorzy. Sean Baker robi wszystko, by jak najciekawiej przedstawić swoich małych bohaterów. Do tego stopnia, że siedmioletnia Brooklynn Prince mogłaby rywalizować ze starszymi koleżankami w wyścigu po nagrody. The Florida Project zdominowane jest przez dzieci i wymaga dużej dawki empatii ze strony widza. Do nieustannego wrzasku po prostu trzeba się przyzwyczaić. Na pewno nie jest to film dla rodziców chcących odpocząć od swoich pociech, ale oni o praktyce baśni powinni sami coś wiedzieć.

Zwiastun: