Ja tu się zastanawiam czy oglądać, a Ty dajesz ocenę, która mi nie ułatwia. Weź coś więcej powiedz.

Jako film w swoim gatunku jest wizualnie intrygująco odrębny. To kwestia bardzo ciekawej koncepcji artystycznej, ale jej wykonanie jest poprawne, nie wybitne. Chyba mogę sobie pozwolić na niewłaściwe porównanie, więc "Anihilacja" wygląda tak, jakby Garland chciał zaadaptować "Unicestwienie" wizualnym kluczem Final Fantasy (te wszystkie kryształy, dziwaczne stwory itd.).

Ogląda się to całkiem przyjemnie, ale porównania z "Ex machiną" nie wytrzymuje. Pod tymi wszystkimi WAŻNYMI PYTANIAMI kryje się przeciętnie głupawa fabuła. Nawet aktorsko jest gorzej (pierwszy raz jestem rozczarowany rolą Oscara Isaaca).

Nie oceniam tego filmu jako ekranizacji, bo ocena zleciałaby o kilka gwiazdek. To jest bardzo zła adaptacja. Właściwie wariacja na temat, ale biorąca jedynie kilka motywów i nawet niepróbująca oddać ducha oryginału.

Nie sposób mi się zgodzić z opinią o tym znakomitym filmie. Głupawa fabuła?. Hmm. To jedna z ciekawszych fabuł science fiction tej dekady. Film nie podaje wszystkiego na tacy i bardzo dobrze, bo mnie drugi seans jeszcze bardziej się spodobał. Poza tym ślicznie wykonany jak na budżet 40mln$. Jestem zachwycony, podobnie jak Ex machiną parę lat temu.

Przecież ten film jedzie sobie schematem kina akcji/katastroficznego, czyli idziemy i strzelamy. Owszem dołożono do tego gadanie o pryzmatach/zmianach/mutacjach. Jakoś odniosłem wrażenie, że tu jednak ważniejsze były te wszystkie wizualne dziwactwa niż jakaś głębsza myśl.

Idziemy i strzelamy to prędzej Predator. Tu jest bardzo fajny scenariusz, nie mniej skłaniający do pogłówkowania niż Arrival, czy Pod skórą.

Dodaj komentarz