Adam

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Kino już od dość dawna szczególnie upodobało sobie osoby cierpiące na różne schorzenia. Filmów o bohaterach nieco wyróżniających się z tłumu powstało naprawdę sporo. Ale akurat to nie powinno nikogo smucić, bo właśnie tego typu produkcje stoją na wysokim poziomie. Wystarczy przywołać tak doskonale nam znane obrazy jak „Forrest Gump”, czy też „Piękny umysł”. W tym tekście skupimy się na „Adamie” Maxa Mayera. Wprawdzie film miał premierę w ubiegłym miesiącu, to jednak furory nie zrobił. Jakoś tak został przyćmiony przez inne kinowe propozycje. Bynajmniej wcale nie lepsze.

Zespół Aspergera to łagodniejszy przypadek spośród spektrum autyzmu. I właśnie to schorzenie dotyczy Adama. Ciężko mu nawiązać głębsze relacje w kontaktach społecznych. Zafascynowany astronomią jest w stanie godzinami mówić na temat swej ukochanej dziedziny. Często mówi to, co myśli. Jest szczery, nie zważa na to, że słowem może kogoś zranić. Koncentruje się na jednej czynności i nie jest w stanie ocenić stopnia ważności wykonywanych zadań. I chociaż zespół Aspergera jest sporym utrudnieniem to jednak wcale nie uniemożliwia mu normalnie funkcjonować.

Na drodze Adama staje Beth, jego nowa sąsiadka. Tyle co rozstała się z chłopakiem, a na dodatek jej ojciec ma problemy. To ona wkracza na ścieżkę mężczyzny, ale równie dobrze można powiedzieć, że to i Adam zjawia się niczym grom z jasnego nieba. Ona, energiczna kobieta. On, spokojny, zamknięty w swoim świecie. Niby tak wiele ich dzieli, ale ciekawość siebie okazuje się najlepszym powodem, by zmniejszyć dzielący ich dystans do minimum.

Film ukazuje, że jednak miłość nie zna granic, a siłą przyciągania staje się tajemniczość drugiego człowieka. To właśnie nieznane nas intryguje i sprawia, że pragniemy to odkryć. Bo z jednej strony Beth ukazuje Adamowi świat o istnieniu jakiego nie zdawał sobie sprawy, z drugiej zaś to właśnie on wprowadza kobietę w świat jeszcze bardziej tajemniczy. Dla mężczyzny miłość jest pojęciem fikcyjnym, dalekim niczym wszechświat dla Beth, na temat którego Adam tak wiele wie. Każde z nich wnosi coś obcego, coś nowego, coś z czym podzielić się może. I chociaż nie znają się zbyt dobrze, to jednak otwierają się na siebie, by w końcu poczuć, że są sobie potrzebni.

Sięgając po „Adama” nie należy nastawiać się na kolejną typowo ckliwą historię miłosną. Wprawdzie wątek miłosny odgrywa dość znaczącą rolę, to jednak zestawienie go z zespołem Aspergera wieje świeżością. Pomysł na film wziął się stąd, że reżyser wysłuchał audycji radiowej o mężczyźnie z zaburzeniem już wcześniej przeze mnie wspomnianym. Mayer zaczął się zastanawiać czy życie miłosne ma jakieś znaczenie dla tych osób. W trakcie tej audycji uświadomił sobie, że tak właściwie nikt nie jest w stanie pojąć jak druga osoba odbiera świat. Pomyślał, że „związek Adama i Beth to skrajna wersja tego, co przechodzi większość z nas – chęć zbliżenia się do kogoś, kto ma swoją własną wizję świata.”

I jak przystało na tego typu obrazy koncentrujemy się na odtwórcy głównej roli. Bo to właśnie osoba Adama przykuwa nasz wzrok. To dość wymagające zadanie jakim było wcielenie się w postać cierpiącą na autyzm powędrowało w kierunku Hugh Dancy'ego. Zrobił to naprawdę po mistrzowsku. Niewątpliwie ukazanie tak trudnych emocji było nie lada wyzwaniem. W tej produkcji warto także zwrócić uwagę na Rose Byrne, która zagrała Beth. Śmiało można rzec, że aktorka znalazła się w odpowiednim miejscu. Idealnie pasuje do granej przez siebie postaci. A ciepłem, którym promienieje bezapelacyjnie wzbudza nasze zaufanie.

„Adam” to z jednej strony przyjemna opowieść, z drugiej zaś źródło wiedzy na temat zespołu Aspergera. Bowiem mogę się założyć, że jednak znajdzie się ktoś, kto o istnieniu tej choroby nie wiedział albo przynajmniej nie zdawał sobie sprawy na czym owa przypadłość polega.

Wcześniej opublikowano na: www.kinomaniaki.com

Zwiastun: