9 kompania braci

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Od lat 50' XX w. Związek Radziecki prowadził politykę uzależniającą gospodarkę oraz armię afgańską od dostaw sowieckich. W latach 70' doszło w Afganistanie do pogorszenia sytuacji gospodarczej oraz destabilizacji politycznej. W 73' obalono monarchię i rządy przejął prezydent z udziałem marksistowskiej partii. Zaczęły się prześladowania ugrupowań fundamentalistów islamskich. W 78` po rewolucji kwietniowej na czele państwa stanął sekretarz marksistowskiej partii, który w tym samym roku podpisał układ przyjaźni i współpracy z ZSRR. Afganistan znalazł się w orbicie komunistycznej ideologii, a co za tym idzie zaczęto wprowadzać reformy wzorowane na modelu sowieckim, co kłóciło się z tradycyjnymi rodowo-plemiennymi strukturami społecznymi i religią muzułmańską. Zaczęły się protesty i zamieszki. W 79` wybuchło powstanie kierowane przez islamistów. W łonie partii rządzącej przybrały na sile walki frakcyjne, w wyniku czego władzę przejął radykalny Hafizullah Amin, którego nie zaakceptował ZSRR i obawiając się utracić kontrolę nad sytuacją – rozpoczął interwencję zbrojną. Amin został zamordowany, a na jego miejsce wybrano promoskiewskiego Karmala.

Wraz z wkroczeniem wojsk sowieckich w 79' rozpoczęła się trwająca do 89` wojna partyzantów afgańskich (modżahedinów) z armią rządową i sowieckim kormusem interwencyjnym (100 tys. żołnierzy rocznie). Modżahedini uzyskali pomoc z Europy Zachodniej, USA, Pakistanu i niektórych państwa arabskich. Walczyli wśród nich również liczni ochotnicy – fundamentaliści islamscy – z innych krajów. W połowie lat 80` rząd kontrolował tylko niewielką część kraju i po objęciu władzy przez Gorbaczowa (85`) Związek Radziecki zaczął się wycofywać z Afganistanu. Ostatnie radzieckie oddziały opuściły Afganistan w lutym 89`.[1]

W tej trwającej 10 lat wojnie zginęło ok. 1,5-2 mln Afgańczyków, z czego 90% stanowiła ludność cywilna oraz ok. 15 tys. żołnierzy sowieckich

Film Fiodora Bondarczuka pokazuje losy jednej z grup młodych ochotników, którzy zdecydowali się walczyć w Afganistanie. Do wojska trafili w 88` roku, za rok ta wojna ma się skończyć. Już będąc na froncie wznoszą toasty za demobilizację. W coraz mniej licznym gronie. Jeszcze w dniu zaciągu wymyślają sobie przezwiska: Gioconda, Żaba, Wróbel, Pinochet i in. Pochodzą z różnych światów: jeden jest malarzem, inny wychował się w domu dziecka, jeszcze inny chce został lekarzem, kolejny – nauczycielem. Ten wychowany w domu dziecka wie, jak walczyć o przeżycie, ten studiujący pedagogikę wydaje się słaby i dziecinny.

Najpierw czeka ich ostre szkolenie. Dostają za dowódcę człowieka, który już był w Afganistanie i wrócił z niego jako jedyny z całej kompanii. Jest dla nich ostry, trenuje ich ciężej niż pozostałe kompanie, mające innych dowódców. Krąży plotka, że ich dowódca jest szurnięty po tym, jak dostał w głowę podczas walk, że chce wrócić do Afganistanu, ale mu nie pozwalają. Młodzi najpierw robią sobie na złość, żartują ze słabszych, by pod koniec szkolenia zaprzyjaźnić się ze sobą. No, istna kompania braci.

Po 3 miesiącach ćwiczeń jadą do Afganistanu. Zostają rozdzieleni – większość idzie do 9 kompanii, w której walczą jeszcze żołnierze z poprzedniego zaciągu. Tymczasem przychodzi rok 89'. Pewnego dnia 9 kompania zostaje wysłana na z pozoru prostą akcję akcję. Ochrona konwoju. Tam rozegra się prawdziwe piekło z gotowymi na wszystko mudżahedinami. Jeden po drugim będą ginąć. Aż do ostatniego, zostawionego przy życiu jakby ku przestrodze. Lecz jak sam mówi – zostawionego z nic niewartymi medalami od państwa, które przestało w międzyczasie istnieć.

Ten film to taka rosyjska „Kompania braci”. Równie dobrze się ogląda. Równie piękne zdjęcia. Równie dynamiczna akcja. Może bardziej rubaszny humor i więcej wódki się leje. Film grzeszy miejscami też równą ckliwością i patosem. Tak samo jak w „Kompanii..” film bazuje na autentycznych wydarzeniach. Bohaterów nietrudno polubić.

W skrócie – naprawdę dobra robota, panie Bondarczuk!

[1] Za: „Konflikty współczesnego świata”, PWN, Warszawa 2008.

A mi tak właśnie beznamiętnie minęła projekcja. I nie mogę powiedzieć, żebym któregokolwiek z bohaterów polubił.

Biedaczek. :>

A ja ten film odebrałem jako strasznie przegięty propagandowo. Ruscy dobrze robią takie filmy, ale jednak mi to przeszkadzało. Czy jest podobny film o wojnie w Czeczenii - może ktoś wie?

Ja go odebrałam raczej tak jak Kompanię braci z akcentem na tych braci właśnie. Na braterstwo żołnierzy. Polityki w nim mało było, nawet zbyt mało. Wolałabym nawet jakby bardziej zarysowali tło tej wojny, umiejscowili ją jakoś w historii.

Ja "Kompani braci" nie widziałem, ale w czasie projekcji "9 roty" miałem skojarzenia z "Full Metal Jacket" Kubricka (najpierw ostry obóz szkoleniowy z psychopatycznym instruktorem, a potem okrucieństwo wojny). Przy czym oczywiście "Pełny magazynek" lepszy.

Tak, Kubrick lepszy. O niebo lepszy! Nie miałam z nim skojarzeń, bo Bondarczuk bardziej amerykański od Kubricka. ;-)

Dodaj komentarz