Czeski czworokąt

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Filmografia Jana Hrebejka wywołuje u mnie sprzeczne uczucia. Z jednej strony zrobił on filmy z Jirim Machackiem (nie mam pojęcia, czy dobrze odmieniam), które nie podobały mi się, gdy je oglądałam, a dziś ich zupełnie nie pamiętam (Niedźwiadek, Do Czech razy sztuka, Piękność w opałach), z drugiej jest twórcą obrazów, które mnie zachwyciły (bez Jiriego Machacka, znowu nie wiem, czy dobrze odmieniam), tj. Czeski błąd czy Musimy sobie pomagać. Do tego scenarzystą jego najnowszego filmu jest autor poczytnych, acz dość błahych książek (z których Czesi lubią robić lekkie filmy) - Michal Viewegh. To wszystko sprawiło, że szłam na seans Czwórcy świętej pełna obaw…

...a to chyba jest najlepszy stan, w którym można iść do kina. Czekało mnie bowiem pozytywne rozczarowanie (swoimi przeczuciami). Najnowszy film Hrebejka to lekka komedia obyczajowa z bardzo pozytywnym wydźwiękiem. Film, którego nie udałoby się zrobić w Polsce (za lekki, za pozytywny), ponieważ to film niezwykle czeski – bezpruderyjny i bezpretensjonalny.

Dwóch elektromonterów (a w każdym bądź razie facetów pracujących na słupach wysokiego napięcia) wraz z żonami i każdy z dwójką dzieci (jeden ma dwie córki, a drugi dwóch chłopaków w nastoletnim wieku) mieszkają koło siebie (dom w dom), przyjaźnią się, spędzają ze sobą czas nie tylko w pracy, ale też poza nią. Ich dzieci spotykają się ze sobą – starszy chłopak sypia ze starszą dziewczyną, a młodszy jeszcze nie sypia z młodszą. Idylla, której jedynym problemem jest nuda małżeńskiego seksu, doskwierająca zarówno panom, jak i paniom. Gdy dostają propozycję kontraktu na Karaibach nie wahają się długo, lecz przyjmują ją, a żony postanawiają pojechać z nimi (dzieci w tym czasie obdarzone dużym zaufaniem rodziców zostają same). Na wyspie pojawia się śmiały plan… przełamanie małżeńskiej nudy przez wymianę partnerów. Eksperyment się udaje, ale kontrakt się kończy i pary muszą wrócić ze słonecznych Karaibów do zimowych Czech… a tam czekają ich rodzice, dzieci i… nowy płot między ich posesjami.

Co interesujące, jedna z żon jest katoliczką (a Mariusz Szczygieł przyzwyczaił mnie do myśli, że Czesi raczej katolikami nie są…), więc ma z początku opory moralne przed nową formułą związku, którą jej córka nazwie cudzołóstwem. Długo jej jednak i zbyt mocno przekonywać nie trzeba. Bohaterowie nie uznają tego, co robią za hedonizm, lecz za zdrową reakcję na problem 20-stu lat sypiania z tą samą osobą. Pozytywne wrażenie robi ich wzajemne zżycie i pragnienie uszczęśliwiania się nawzajem. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety przyjaźnią się, a przejście do nowego etapu ich wzajemnych relacji nie wydaje się czymś nienaturalnym. Wisienką na torcie jest lekko zaskakujące i przewrotne zakończenie filmu. Gorąco polecam!