Kobieta na skraju urwiska

Data:
Ocena recenzenta: 5/10

Koniec związku, miłości to temat mniej atrakcyjny niż początek romansu, a przy tym bardziej przygnębiający i mniej ograny w kinie. „Srebrne urwisko” jest studium intymnym kobiety porzuconej, której reakcje widz może śledzić od momentu „tuż przed” aż po wygaśnięcie początkowego rozgorączkowania. Historię 40latki, matki i żony, widz śledzi z napięciem dzięki świetnie napisanej i odegranej przez Alessandrę Negrini roli. W jednej z pierwszych scen Violetta namiętnie kocha się ze swoich mężem, rankiem, żegna go czułym całusem przesłanym przez zaparowaną szybę kabiny prysznicowej, a już w trakcie dnia dowiaduje się z pozostawionej na skrzynce głosowej wiadomości, że mąż ją zostawił. Kobieta niewiele myśląc postanawia odszukać ukochanego.

Film jest plecionką złożoną ze scen dynamicznych, w których rozpalona Violetta ujawnia cały swój temperament, jak ta, kiedy zdaje się próbować wytańczyć swój ból w rytmie przeboju z lat 80' („Maniac” Michaela Sembello) oraz scen statycznych, skupionych, pokazujących, jak Violetta wycisza się, czego przykładem może być bezcelowa wędrówka po nocnych ulicach obcego Porto Alegre. Obraz wtóruje nastrojowi bohaterki. Gdy w jej wnętrzu szaleją uczucia, rozgorączkowany staje się cały obraz, odpowiednie jest również tło muzyczne. Podobno pomysł na film zrodził się z inspiracji piosenką Chico Buaraue „Olhos nos alhos”, która opowiada historię kobiety po latach spotykającą miłość swojego życia. W filmie tak obraz jak i muzyka spełniają bardzo istotne role dając wyraz stanom emocjonalnym bohaterki.

Przyczyna całego zamieszania, mąż, pojawia się tylko na początku filmu, gdy patrzy na spieniony, wieczorny ocean, a potem półnagi, boso wraca do pobliskiego mieszkania, by nocą z pasją kochać się z Violettą. Widzimy go też rankiem pod prysznicem, zamyślonego, ze smutkiem spoglądającego na promieniejącą żonę. Kobieta nie przeczuwa dalszego biegu wydarzeń. Nie dostrzega przygnębienia męża. Jak pokażą kolejne sceny jest bardzo silną osobowością, kobietą pełną temperamentu, radości życia i ciepła, czym chce się dzielić z otoczeniem, co się z niej wylewa i co przytłacza jej mężczyznę. Na wieść o porzuceniu reaguje zrazu płaczem, lecz zaraz potem nie mając żadnego planu, żadnych informacji dotyczących miejsca pobytu męża poza nazwą miasta, postanawia wyruszyć na jego poszukiwanie. Ten spontaniczny wybuch emocji stopniowo wygasa, Violetta zyskuje czas na pogodzenie się z sytuacją oraz dzięki napotkanym na swojej drodze ludziom, wychodzi ze swojej roli i nabiera dystansu do tego, co się wydarzyło.

„Srebrne urwisko” to film terapeutyczny, pokazujący emocjonalną drogę między namiętnościami targającymi osobą porzuconą a wyzwoleniem z nich. Jego zaletami są przede wszystkim prostota, świetna kreacja Alessandry Negrini, urzekające zdjęcia oraz dobrze dobrana muzyka. Dzięki zgraniu tych wszystkich elementów widz może poczuć emocje towarzyszące bohaterce. Lecz o ile pierwsza część filmu, pokazująca Violettę jako kobietę porzuconą silnie przemawia do odbiorcy, tak druga część, w której przypadkowo spotyka równie, a może nawet bardziej zagubionych, mężczyznę z ok. 8letnią córką, jest już nieco słabsza. Film ostatecznie broni się jednak jako całość, co jest zasługą świetnie konstruowanej postaci głównej bohaterki.

Zwiastun: