"W PEŁNYM SŁOŃCU"

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

(Czyli nieco sentymentalna wycieczka w przeszłość)

Na tapecie "W Pełnym Słońcu" - poznane zupełnie pierwszy raz, bez absolutnie żadnych wstępnych informacji, zachęt, artykułów, bez grubszego "słyszenia". Moja mała premiera personalna-filmowa odbywa się w doborowym towarzystwie mojej mother z jej kolegą. Uroczy wieczór, bawimy się przednio. Film poznaję na nowo-wytoczonych z szafy głośnikach. Rasowy zestaw kina domowego z potężnym subwooferem zdemontowałem kilka lat temu z powodu pojawienia się maleńkiego dzidziusia u sąsiadów, pod podłogą. Rasowa płyta dvd albo genialnie zachowana kopia kinowa. Ale mam wrażenie, że to prawdziwie utworzone dvd, a nie tylko bezczelny zrzut na takową płytę. Jakość jest bardzo dobra, pierwszy, drugi i trzeci plan - optycznie wyraźnie się odznaczają; kontury postaci pierwszoplanowych są bardzo ostre. Wielokanałowy dźwięk na takowej opcji brzmi dobrze i dość efektownie i choć film nie był projektowany przecież w roku 60 pod zestawy kina domowego, to dźwięk znakomicie na miarę możliwości został porozdzielany po głośnikach; w tym także w stonowany sposób, ale słyszalny - leci z lewego i prawego - tylnych głośników (co mnie bardzo miło zaskoczyło).

Alain Delon, Marie Laforet oraz Maurice Ronet - zagrali poprawnie i dość ciekawie. To film dobry. I to by było na tyle. :) Tak, to film dobry, ktoś, ktoś... może się nim zachwyci, ja akurat nie. Nie żałuję zupełnie i poświęconego czasu na projekcję. Jak każdy stary i starszy film, ten również prezentuje określony poziom. To ten odchodzący i coraz bardziej zapominany poziom. Ogólny poziom jakościowy w kinie. Bez hektolitrów krwi i ton bitych szyb, za to z konkretną fabułą i motywem...

"W Pełnym Słońcu" to w/g mnie film dziwny. Za słaby na solidny dramat, nieco lekko za nudny na solidny kryminał. W sumie niezły, dobry film, ale równocześnie można powiedzieć, że czegoś zabrakło. Bardzo szkoda, bo mógł to być film nie niezły, a rewelacyjny. Bezczelność Polańskiego, który wyrzeźbił znakomity dramat psychologiczny "Nóż w Wodzie" po obejrzeniu tego filmu z r. 60 nie znała granic. zachodziliśmy towarzysko w głowę, jak mu to nie tylko przeszło, ale jakim cudem do czasów współczesnych "Nóż..." zgarnia zacne nagrody. Ale to dlatego, że Polański tworzy dzieła niezwykle dopracowane, majstersztyki... I w każdym jego filmie jest rozbudowana warstwa dramatyczna. Tu tego zdecydowanie zabrakło.

Struktura filmu jest niejednorodna, co akurat nie jest absolutnie zarzutem, a co wprowadza do świata kina bardzo ciekawy eksperyment. Luźny, wręcz lekki, ociekający zabawą i beztroską początek, wprowadzenie... lekkie rozwinięcie... nagle łamią się; film zmienia szyk, zmienia tempo. Wprowadzona zostaje akcja, która nieco zaskakuje i uderza widza po głowie. Ten celowo złamany rytm komuś się spodoba, innemu nie - to już kwestia gustu. Dalej "powypadkowe" rozwinięcie akcji i wyraźnie oddzielona 3 część filmu, który znów zmienia strukturę i staje się próbą połączenia realizacji kilku pomysłów kinowych. Szczawikowaty i "nie do przyjęcia" zbyt szczupły, niedojrzale wyglądający w początkach filmu Alain Delon nabiera nieco smaku w tej 3 części. Nie jest to jednak jeszcze ten urok, zmysłowość i nie jest to jeszcze to aktorstwo, którego doczekamy się w przyszłości.

Podsumowując; w sumie, jak najbardziej, warto; ale równocześnie... nie nastawiajcie się na nazbyt wiele.
Moja ocena ogólna "W Pełnym Słońcu": momentami zaledwie 5.5/6 punktów, a momentami mocne 7/8 punktów w skali od 0 do 10 punktów. Film jest dość spokojny, ale przy tym bardzo niejednorodny!

Zwiastun: