Ale... czego Bi ma się nie bać?

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

To dziwny film... To co widzimy na ekranie przez większość czasu nijak się ma do tego... co słyszymy. Dziewczynie jadącej autobusem towarzyszy muzyka rodem z thrillera. Robotnicy w fabryce ciosają lód, ale ja się obawiam, że zza rogu wyskoczy zaraz Freddy albo topielica z Ringu. Nic takiego jednak nie następuje. Poza wspomnianym lodem dużo w tym filmie seksu i zidentyfikowanych obiektów latających (latawiec, spadochron, samolot). A to przecież portret rodziny...


Mały Bi - poranna toaleta

Mamy więc (nawet w tytule się uchował!) małego Bi, który z zaciekawieniem, a następnie jakby z niedowierzaniem przygląda się postaciom z którymi łączą go więzy krwi (i być może tylko to):


  • Ojciec, wzdychajacy do leniwej fryzjerki-masazystki, pijak i niedojda.

  • Matka wzdychajaca do męża, który dawno już stracił nią zainteresowanie.

  • Siostra, szanowana nauczycielka akademicka, gustująca w chłopcach o urodzie Justina z Nsync, która z początku wydaje sie najbardziej zrównoważona, wrażenie to jednak brutalnie obala scena w której zza krzaków podgląda ona -- jednocześnie ze strachem i z fascynacją -- sikających młodzieńców.

  • No i na koniec dziadek, być może nawet z Wermachtu, kto go tam wie, bo to postać tajemnicza. Był długo za granicą, ale nikt nie wie co tam właściwie robił. Ze sobą przywiózł kilka francuskich książek z zaschłymi liśćmi między kartkami. Kontakt ma tylko z małym Bi. Reszta rodziny wydaje się go obawiać, ale nie wiemy czemu, bo chyba nie z powodu srogiego wyrazu twarzy?



Siostra z Justinem w autobusie

Członków rodziny małego Bi łączy ewidentnie fakt, że wszyscy są bardzo nieszczęśliwi. Miotają się między narzuconym obowiązkiem, a pragnieniami. Każdy coś ukrywa, każdy czegoś się wstydzi. O części z tych pragnień i tajemnic Dang Di Phan nam opowie, o części nie. Wietnamscy widzowie może nawet części się domyślą.

"Nie bój się, Bi" otrzymał Nagrodę Tygodnia Krytyki MFF Cannes 2010 za Najlepszy Scenariusz. Wygląda więc na to, że Krytyka MFF Cannes 2010 również zrozumiała co symbolizuje lód, a co samolot, na który spogląda Bi w ostatniej scenie. Ja niestety nie, co nie zmienia faktu, że film oglądałem z dużym zainteresowaniem, nawet jeśli faktycznie, jak sugeruje opis na stronie festiwalu "Filmy Świata Ale Kino", jest to po prostu portret wietnamskiej rodziny. Polecam ciekawym wrażeń.

Zwiastun:

@michuk, @Esme To świetny film. Problem z nim polega na tym, że trzeba bardzo uważać. Na chwilę odwrócisz głowę i możesz przegapić króciutką scenkę, której znaczenie okaże się istotne za pół godziny. Janusz Wróblewski nazwał ten film arcydziełem o klasie i głębi Bergmana. Ja potrzebuję czasu, żeby ułożyć go sobie w głowie, jestem zbyt świeżo po projekcji. Ale czego ma się nie bać Bi, to jest dla mnie akurat jasne: życia. Bo jak pokazuje ten film, ma zdecydowane powody - życie jest koszmarem, w którym wszyscy są nieszczęśliwi i zadają sobie nawzajem ból. A uśmiechy na twarzach to maska, w którą może wierzyć tylko małe dziecko.

Dodaj komentarz