Poważny Człowiek - Coenowie prawie na serio

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Poważny Człowiek
"A Serious Man", najnowszy film braci Coen ("Tajne przez poufne", "To nie jest kraj dla starych ludzi"), to historia zwykłego, porządnego Żyda, skazanego przez bogów na niechybną zagładę.

Co byś zrobił jeśli całe twoje życie okazałoby się oszustwem albo fatamorganą? Co jeśli kochająca cię do tej pory żona odeszłaby z twoim najlepszym przyjacielem, a dzieci nakryłbyś na okradaniu cię z ciężko zarobionych pieniędzy? Co jeśli w pracy zawodowej bezpodstawnie oskarżono by cię o korupcję, a faktycznie korumpujący zaczął cię szantażować pozwem sądowym? Co jeśli nawet w śnie prześladowałyby cię zmory, z którymi nie umiesz uporać się we właściwym życiu? Jak bezradny kuzyn, który wprowadził się do twojego domu i za nic nie chce się wynieść, czy seksowna sąsiadka, na którą masz ochotę, ale wiesz, że i tak nic w związku z tym nie zdziałasz? Jesteś przecież poważnym człowiekiem...

Larry Gopnik -- zgodnie z mottem, jakie widzimy na początku seansu -- przyjmuje wszystko co go spotyka ze spokojem i -- mimo chwilowych załamań -- z uśmiechem na twarzy. Ale chce wiedzieć dlaczego. Co zrobił Bogu, że ten sprowadza na niego same nieszczęścia? Czy może zrobić coś, żeby zapobiec pogłębiającej się katastrofie? Bracia Coen nie są jednak łaskawi ani dla Larrego ani dla widza. Nie dowiemy się skąd wzięło się fatum. Nie zdradzi mu tego żaden z rabinów, do których udaje się w akcie desperacji. Nie dowie się tego również ze wzorów i równań, które wylicza z uporem maniaka i ku przerażeniu studentów, udowadniając w końcu matemetycznie i ponad wszelką wątpliwość, że "nigdy tak naprawdę nie wiemy co się właściwie dzieje".

Możemy się tylko domyślać, że wszystkie nieszczęścia Larrego wynikają z prostego faktu omyłkowego ugoszczenia dybbuka w domu jego(?) przodków, co pokazane nam zostało we wprowadzającej niemały myślowy zamęt pierwszej scenie. To zresztą wydaje się całkiem sensowne wyjaśnienie, głównie dlatego, że żadnego lepszego nie mamy.

"A Serious Man" to film, którym Coenowie starają się mówić do nas jednocześnie serio i żartem. Bohaterowie filmu nie są już latającymi po planie idiotami, jak z Linda i Chad z "Tajne przez poufne". Mamy historię, która faktycznie mogłaby się wydarzyć, ale przedstawioną w sposób celowo odrealniony, sugerując alegorię.

Coś co świetnie się sprawdza w czeskim kinie, okazało się zbyt ambitnym zadaniem dla braci. Film ciężko jest przeżyć, bo na bohaterów patrzymy przez szkło, z niedowierzaniem i ciekawi nas raczej co też w kolejnej scenia wymyślili Coenowie, a nie co faktycznie czuje Larry, jego rodzina, sąsiedzi i cała ta zgraja, nie pozwalająca mu wieść spokojnego życia jako tytułowy poważny człowiek.

W efekcie otrzymujemy więc niedostatecznie czarną komedię, na której faktycznie można się nieraz porządnie wyśmiać, ale z kina wychodzimy odrobinę zawiedzeni, bo zabrakło jakiegoś błysku, dobrego zgrania wszystkich filmowych elementów (montaż sprawiał czasem niekorzystne wrażenie odwalonej roboty), żeby można było wrzucić film do tego samego worka co "Barton Fink", najlepszy w tym gatunku film z dorobku braci.

Zwiastun:

A mi się chyba bardziej podobało. Z biegiem czasu Coenowie nabierają, mam wrażenie, coraz większego dystansu do siebie i świata dzięki czemu wychodzą im zgrabne utwory takie jak "Burn after reading" czy właśnie "Poważny Człowiek". Tym ostatnim filmem udowodnili że są mistrzami inteligentnej komedii, którzy potrafią umiejętnie korzystać z całego arsenału środków właściwych dla tego gatunku. Błyskotliwe żarty na granicy dobrego smaku (wyprawa brata do Kanady), pełne absurdu opowieści (o zębach) poprzeplatane historiami zaczerpniętymi z kultury żydowskiej (dybuk) świadczą o świetnej formie Coenów. Mam nadzieję że bracia już na dobre obiorą drogę komediową.

Nie powiem, z typowych komedii Coenów "A Serious Man" się wyróżnia (przykładowo "Ladykillers" czy "Okrucieństwo nie do przyjęcia" są mi zupełnie obojętne). Wolę chyba jednak ich czarne komedie ("Barton Fink", "Big Lebowski") oraz zupełnie mroczne filmy ("No Country for Old Men").

"A Serious Man" mógł znaleźć się na szczycie, ale zabrakło mu wg mnie zgrabności, nie wszystko trzymało się kupy i to bardziej jeśli chodzi o realizację niż o sam scenariusz. Jakbym też choć trochę mógł się przejęć głównym bohaterem, na pewno byłby punkcik albo nawet dwa więcej.

Z typowych komedii Coenów?! Ależ to nie jest absolutnie "typowa komedia", nic z tych rzeczy. To jest jedna wielka przypowieść w stylu żydowskich historii - coś, co mógłby opowiedzieć rabin zagubionemu wiernemu. Nie pojmuję, jak "Poważnemu człowiekowi", rzeczy ujętej w tak ogromny nawias, można stawiać zarzut, że widz nie przejmuje się losami głównego bohatera. Przecież on jest skrajnie przehiperbolizowany, za przeproszeniem; my się nie mamy nim przejmować. Mamy - jestem tego pewien - odbierać film na zupełnie innej płaszczyźnie. Bez dwóch zdań nie orientując się za dobrze w tradycji i religii żydowskiej, niemało się z przekazu traci, ale z drugiej strony ze względu na pewną hermetyczność film nabiera większego mistycyzmu. Sądzę, że klucza do interpretacji trzeba szukać raczej na mniej dosłownym poziomie. Przecież prolog jest tylko (i aż) wskazówką interpretacyjną - kto jest dybukiem? czyżby Sy? - a nie dosłowną sugestią, że przodków Larry'ego spotkało to czy owo. No kaman, więcej wiary w Coenów! :) No i nie ma się co realistycznie zastanawiać, skąd spadły na bohatera wszystkie te przekleństwa. Nie pamiętacie tego internetowego żartu o interpretacji "shit happens" przez różne religie? Żydzi mówią: "Why does this shit always happen to us?". A Larry jest symbolicznym uosobieniem Żyda, cierpiącego za nic. "I didn't do anything!" - powtarza w kółko przez cały film. To jest w sumie motto filmu: nic nie zrobił, ogólnie, w życiu. Jest kompletnie bierny. Odchodząc od znaczeń żydowskich - tym sobie właśnie zasłużył na prawie wszystko, co go spotkało. Oczywiście poza tym, co słyszy przez telefon na końcu filmu - bo to już jest kara boska za to, co w końcu zrobił.

Masz rację, określenie tego filmu "typową komedią" to zbyt brutalne klasyfikowanie. Ja sobie tak po prostu w myślach kategoryzuję Coenów i wyszło mi że Serious Man jest bliżej komedii niż dramatu. Ale być może to kamuflaż po pod płaszczykiem dowcipów i komediowej formy kryją się tu bardziej poważne treści.

Tak więc w ogólności -- zgoda ze wszystkim co napisałeś w komentarzu wyżej :)

Ech, a ja znowu w ariergardzie, o pół roku za resztą...

Ale muszę powiedzieć, że mnie właśnie nie bardzo śmieszyło co tam mu się zdarzało. Może właśnie ta komediowa powłoka mnie zmyliła i trzeba było przyjąć optykę dramatu, żeby coś z niego wynieść?

Pod płaszczykiem to jest wręcz traktat religijno-filozoficzny. A śmiejemy się... cóż, w zasadzie to głównie z cudzego nieszczęścia, a łagodniej można by powiedzieć: z jego groteskowości. W sumie prowadzimy równolegle analogiczne dyskusje ("Up in the Air', "A Serious Man" - komedie czy nie?), ale o ile w przypadku filmu Coenów nie mam zamiaru podważać śmieszności (no i nie mam podpórki w postaci Złotych Globów - tutaj startował w kategorii komediowej), to twierdziłbym, że o ile tutaj bracia nie szczędzą humoru, to pod względem kalibru treściowego dużo bliżej "Poważnemu człowiekowi" do NCFOM niż "Burn After Reading". No i nawet pod względem formy zakończenia.

Ciężko mi się zgodzić z tą recenzją, raczej odbieram ten film, tak jak pisze o nim Negrin. Mnie ten film zachwycił, jego tajemnica zaintrygowała, a wszystko dało dużo do myślenia.

Podobnie jak Czara nie zgadzam się z recenzją i podobnie wyrażam swó zachwyt filmem. Brak dosłowności i zależności przyczyna - skutek jest z pewnością zamierzony. Mieszanka kabalizmu, nauki (martwy kot Schroedingera) i czarnego humoru jest świetną próbą sformułowania odpowiedzi "to the Ultimate Question of Life, the Universe, and Everything".

Jedno z najlepszych początków jakie zobaczymy w kinie w tym roku. Do tego dojrzała, bardzo czarna komedia, a nasz bohater uwięziony w klatce, ciągle powtarzający "Nic nie zrobiłem", niczym u Kafki. Jestem na tak. Do tego kulturalny i religijny kontekst oraz wspaniałe epizody (zęby Goima!).

Co do Filmu powiem że warty obejrzenia przewija si... Zobacz więceję w nim kila problemów sfery emocjonalnej .. i w sumie dwa Światy jeden w którym człowiek chciały żyć w silence a drugi Rzeczywistość według mnie głównie jednym z wątków którym mnie zaciekawił w tym filmie to to że za bardzo zwracamy uwagę na rzeczy problematyczne które i tak nie maja większego znaczenia i w tym czasie mogli byśmy zająć się czymś bardziej ważnym i konstruktywnym .. ,Polecam Film osoba które zbytnio przejmują się wszystkim dokoła on otworzy wam oczy ... oraz pokaże jak wygląda w zabawny sposób rozwiązywanie problemów poprzez wiara Żydowska że nie zawsze wszytko jest bardzo istotne są ważniejsze sprawy które pomijamy .Polecam Film wiele Ciekawych wątków jest w nim poruszanych

Ciekaw jestem jak film odbierany jest w społeczności żydowskiej.

zgadzam się z oceną Negrina - klucz do filmu jest w pierwszej scenie i ja myślę, ze dybukiem jest główny bohater - jak dybuk - nie zdaje sobie sprawy ze nie żyje, ale jednocześnie - "nie robi nic" a wokół niego dzieje się chaos, historia jego życia jest jak sen - - on jest osią wokół której wydarzają się historie - a jego brak uczestnictwa jest znaczący - jakby nie mógł nic naprawdę zdziałać - jak zabłąkana dusza, która tylko obserwuje i marzy, żeby znaleźć się w centrum wydarzeń - znaczące decyzje - pomoc kuzynowi, zdrada żony - okazują się marzeniami sennymi, w "prawdziwym" życiu czyny innych określają jego losy. Jedyny czyn jaki wykona w tej historii - podjęcie decyzji o oszustwie - eliminuje go spośród żywych - jak "dybuka" z pierwszej sceny - wejście do chaty i podjęcie rozmowy kończy się dla niego źle - zostaje rozpoznany, a może zabity? przecież widzimy plamę krwi na koszuli? wiec może dybuka nie było i to określenie dotyczy ludzi, którzy nie żyją naprawdę tylko pozwalają żeby "popychał ich prąd"
Genialny film pięknie pokazujący ze życie to coś więcej niż codzienność, że każdemu z nas potrzebne są odpowiedzi i że czasem niezbędna jest zgoda na ich brak.

Dodaj komentarz