Terminator Ocalenie - wygląda ładnie, ale...

Data:

(Tekst nie ma spoilerów innych niż te, które mogliście zobaczyć w zwiastunie)

Właśnie wróciłem z kina. Byłem na “Terminator: Ocalenie”. Poszedłem już z odpowiednim nastawieniem: przygotowałem się na film niezwiązany praktycznie w ogóle z poprzednimi, bardzo rozrywkowy, efektowny. Mimo to… i tak się zawiodłem.

Wizualnie jest bardzo dobrze. Sceny w zniszczonym wojną atomową Los Angeles pasowałyby jak znalazł do Fallouta - były super. Fruwająca maszyny - podobnie. Gorzej z humanoidami - wszystkie te cyborgi były strasznie sztywne i “kukłowate”.

Muzyka była sympatyczna. Fajnie to brzmiało, efektownie, bum-bum patetycznie. A oprócz tego… nic ciekawego. Scenariusz wyglądał, jakby producent jeden z drugim wpadli na pomysł: “zróbmy nowego Terminatora, w przyszłości po wojnie atomowej!”, a drugi na to: “OK, robimy!”. Potem, w połowie zdjęć, przypomnieli sobie, że fabuły nie mają - więc napisali na kolanie. O ile do 1/3 jako tako fajnie się ogląda (jakieś pościgi, strzelanie, ogólnie rozrywkowo), to potem już wieje nudą.

Aktorstwo… Słabo. Każda postać miała chyba przyporządkowaną jedną, charakterystyczną minę. Mamy więc pana “charyzmatyczny-przywódca-z-chrypką”, mamy “przestraszonego-żółtodzioba-o-złotym-sercu” no i “w-gruncie-rzeczy-dobrego-mordercę”. Wszystko kręci się wokół tych postaci, a reszta jest zapychaczami - chociaż postaci drugoplanowe też są proste jak konstrukcja cepa.

Jedynym wyjątkiem, jeśli o aktorstwo chodzi, była niewielka rola Heleny Bonham Carter, która jak zawsze zagrała świetnie. Reszta była absolutnie nijaka. No, może Worthington był w miarę ok, ale znowu Bale wyglądał, jakby nie bardzo wiedział, skąd się wziął w tym filmie. Przez cały czas robił niby-mroczną minę (choć bardziej w rodzaju “ku*wa, łeb mnie na*ierdala”) i ochrypłym głosem mówił różne złowieszcze rzeczy.

A najciekawsze jest to, że mimo tych wszystkich wad, ostatnia scena w filmie jest tak durna, że przysłania je wszystkie. Ehh…

P.S. A John Connor miał jakiś dotykowy gadżet od SONY. Wow.

Zwiastun:

Całe przedsięwzięcie jest tylko i wyłącznie biznesowym.
Teraz rzuciłem okiem na dokonania reżysera tego filmu i wszystko jasne ;)
Dzięki za kropkę nad "i". "I" na pewno nie dam zarobić biznesmenom odpowiedzialnym za to widowisko.

Pseudonim McG mówi sam za siebie...

No bo jak można dać do reżyserowanie takiego filmu dla reżysera Aniołków Charliego?

Tak. Reżyser zdecydowanie poniósł klęskę... mam nadzieję, że następna część będzie realizowana przez kogoś o chociaż zbliżonych do Camerona osiągnięciach.

Dodaj komentarz