WORSE THAN BAD HORROR CLUB- Wyznania Zakupocholiczki

Data:
Ocena recenzenta: 2/10
Artykuł zawiera spoilery!

Morał z całej tej historii jest taki, że najłatwiej pozbyć się uzależnienia karmiąc uzależnienie innych ludzi. A tytuł filmu to ‘Wyznania Zakupocholiczki’.

Temat jest mi zupełnie obcy, albowiem mój iloraz inteligencji wynosi więcej niż 60. Nie wiem więc, jak to jest mieć dwanaście kart kredytowych czy też doznawać orgazmu na widok wystaw sklepowych. Wierzę jednak, iż nie jestem odosobniona w braku tych doświadczeń. Jeżeli jest inaczej, błagam, zabijcie mnie, albowiem świat zmierza w błędnym kierunku. Kobiety idiocieją, a mężczyźni rozkosznie uśmiechają się widząc te zidiocienie (?).

Nasza główna bohaterka, Rebecca Blumblablabla jest słodką idiotką, która wyglądając na lat trzydzieści nadal zachowuje się jakby miała lat piętnaście. Żyje ona w pieknym swiecie, gdzie od długów ucieka się w kolejne długi, a pracując w jakimśtam nieznanym magazynie można sobie pozwolić na ciuchy Prady. Na kredyt. Wynajmuje pokój w apartamencie koleżanki, gdzie niczym cygańska królewna spędza czas wzdychając do butów i torebek. Niestety pewnego dnia magazyn, dla którego pisze znika z półek i oto Rebecca musi zmierzyć się z amerykańskim koszmarem. Musi znaleźć pracę, która pokryje jej Luis Vuittony i inne Diory. I taką pracę właśnie znajduje jako dziennikarka w magazynie o finansach. LOL, o ironio -_- Urzeka wszystkich starych biznesmenów swoimi majakami na temat oszczędzania na ciuchach, albowiem widzą w niej oni głos ludu. Oczywiście jest to prawda i pisząc swoje majaki w szanującym się magazynie o finansach, Rebecca pojawia się nawet na japońskich stronach (składających się jedynie z jej logo), tak więc kariera się rozwija.

Oczywiście nie tylko kariera rozkwita pełną parą. Redaktor naczelny magazynu, dla którego piszą stetryczałe dziady okazuje się być przystojnym Anglikiem (LOL), który w jakiś niezrozumiały sposób dostrzega w niej tłumioną inteligencję, której nawet jej rodzice dostrzec nie mogli. Jest to przeznaczenie, albowiem to ten sam Anglik, który postawił nieświadomie Rebecce jej ulubiony szalik. Zielony szalik, który ją definiuje. To cytat, jeszcze nie oszalałam.

Romans się rozwija, artykuły są płodzone, jednak nie wszystko w życiu Rebecci idzie jak po maśle. Harry Smith (przyrzekam, czytają go jako “smit’ w tym filmie i nie mam pojęcia, o co chodzi) zażarcie stara się ściągnąć jej długi. Jak opętany szlaja się za nią od miejsca do miejsca, wydzwaniając o najdziwniejszych porach i prześladując jej przyjaciół. Harry Smith jest wiedźmą w bajce Rebecci, ale na szczęście nasza wspaniałomyślna bohaterka wystawia go za każdym razem. Nawet, kiedy zaczyna zarabiać dużo więcej niż jest dłużna, woli chować się po sklepach niż oddać mu pieniądze. Gdzie jest problem, ja nawet nie wiem.

Niestety, ten bydlak Harry Smith podąża za nią aż do Miami, gdzie w najmniej odpowiednim momencie wyrzuca jej wszystko. Kiedy Rebecca udziela wywiadu na żywo w amerykańskim programie, Harry Smith tylko czeka, żeby wywalić wszystkie jej brudy publicznie. Kiedy więc wszyscy dowiadują się, że dziewczyna w zielonym szaliku, doradczyni wszystkich kobiet w sprawach finansów, sama jest jednym wielkim długiem, odwracają się do niej plecami i porzucają. Jej koleżanka wywala ją na bruk, chłopak wywala z pracy i tylko rodzice zabierają ją na wczasy, by wesprzec ją moralnie, choć w tej chwili potrzebuje ona finansowego wsparcia.

Jednak płacz nie trwa zbyt długo, bo przecież Wyznania Zakupocholiczki to komedia. Tak więc Rebecca wpada na genialny pomysł, który prowadzi nas do morału całej tej historii. Organizuje wyprzedaż wszystkich swoich drogocennych ciuchów, aby inne kobiety męczące się z tym samym uzależnieniem wpadły w jeszcze większe długi. Brawo za pomysłowość.

Czy podobał mi się film? Ależ oczywiście. Już zdążyłam się zapisać na operację zmiany płci i radzę zrobić podobnie wszystkim innym kobietom, zanim jakikolwiek mężczyzna zacznie nas identyfikować z tym czymś.

Queerdelys co tak długo Cię nie było? :D Już myślałam, że nas opuściłaś.

'zidiocenie'.
a czytają smit może dlatego, że są z new jersey( ?) w rodzinie soprano wszyscy mówili, np. 'tink'

Resztę słów mówili normalnie.
Aquilla, ja też myślałam, że moja wena odeszła na zawsze, a widziałam filmy w desperacji, o których nadal nie mogę zapomnieć. Niskobudżetowe horrory wyglądające jak parwdziwe historie z TV2 w niedzielny wieczór. Ale jestem back on track i przyrzekam, że już sie nie rozleniwię ;p po raz kolejny

Tego mi właśnie brakowało. :) Dziękuję i czekam na więcej.

No właśnie jestem w procesie zdobywania Legionu. Nadeszła pora :)

No, queer, dobrze że wróciłaś :) A co do zakupów, to już zdaje się Marylin Monroe powiedziała, że pieniądze szczęścia nie dają, tylko zakupy, więc coś taka zaskoczona :)

Dodaj komentarz