Jaka piękna jest ta pustka

Data:

Najnowszy film Toma Forda to tak naprawdę dwa filmy. Albo jeden film o podwójnej naturze. Może ten film jest jak piękna kobieta, która przyciąga wyglądem, ale czy zatrzyma charakterem? Czy ten film to coś więcej niż piękny obraz, który może przysłonić rzeczywistość? Pozwólcie, że zgłębię dla was podwójną naturę tego Zwierzęcia Nocy.

Główna bohaterka filmu to Susan Morrow (w tej roli Amy Adams), która prawdopodobnie ma wszystko. Przystojnego kochanka, żyje w przepychu, obraca się wśród ludzi bogatych, można by rzec, kobieta sukcesu. Świat jednak, jaki ją otacza, jest pełen próżności i skupiony na sprawach materialnych kosztem emocji, co już na wstępie dość wyraźnie zaznacza na reżyser. Jej życie zmienia się, gdy otrzymuje od byłego męża (Jake Gyllenhall) książkę jego autorstwa i dostrzega, że nawiązuje ona do jej przeszłości. Od tego momentu następuje podział filmu, na dramat, który dzieje się w teraźniejszości i kryminalny thriller, który dzieje się we wspomnianej przeze mnie książce.

Od tego też momentu zaczyna się największy problem "Zwierząt nocy", mianowicie balans między tymi dwoma wątkami. Wątek „książkowy” jest intensywny, intrygujący od samego początku, pełen emocji i przyciąga widza tak mocno, że nie ma ochoty na powroty do wątku współczesnego. Myślę, że taki był cel twórcy tego filmu, jednak ten kontrast jest zbyt mocny. Problemem jest również Amy Adams, która nie potrafi swoją postacią przyciągnąć widza, ale również nie jest też postacią negatywną, jest po prostu nijaka. Na taką postać nie może sobie pozwolić żaden dobry film. Kontrastem dla niej Jake Gyllenhall, który w swojej podwójnej roli daję z siebie wszystko i w obu wątkach jego postać jest interesująca. Wątek „książkowy” wygrywa również partnerem do gry dla Jake’a, którym jest wcielający się w role szeryfa Micheal Shannon. Obaj pokazują, że nie bez powodu są obecnie w czołówce aktorów Hollywood i dają z siebie wszystko, choć nie mają ku temu sprzyjających warunków…

Całość bowiem jest pusta. Postacie są mało wyraziste i tylko dzięki wielkiemu wysiłkowi obu panów są one chociaż trochę interesujące. Warto też tutaj wspomnieć o drobnej roli jaką odegrał Aaron Taylor-Johnson, który wykorzystał swój stosunkowo niewielki czas na ekranie tworząc przekonującą postać antagonisty. Niewątpliwie film stara się nadrobić te niedoskonałości warstwą artystyczną. Zdjęcia jak i muzyka stoją na bardzo wysokim poziomie, fani filmów atrakcyjnych w oprawie z pewnością będą zachwyceni. Niestety, nie mogę tego samego powiedzieć o fanach dobrych scenariuszy. Fabuła jest dość prosta i nie jest w stanie zaskoczyć kogokolwiek, kto widział choćby tylko najgłośniejsze filmy z ostatnich lat. Jedynie wątek „książkowy” ma naprawdę dobry klimat i przyciąga widza do ekranu i on stanowi największą siłę tego filmu.

„Zwierzęta Nocy” to film niezwykle nierówny. Elementy udane, takie jak wątek „książkowy” czy oprawa muszą bronić tych słabszych jak wątek „teraźniejszy” czy dość słabo napisane postacie. Mimo wszystko zalety tego filmu są na tyle duże, że warto zapoznać się dziełem Forda, które można określić jako puste, ale atrakcyjne dzieło sztuki filmowej.

Moja ocena 7/10

Plusy:
- Wątek „książkowy”
- Gra aktorska męskiej części obsady
- Zdjęcia i udźwiękowienie
- Ciekawe zakończenie…

Minusy:
-…które mocno traci przez wszechobecną pustkę w tym filmie
- Zbyt prosta fabuła, słabo napisane postacie
- Wątek teraźniejszy
- Amy Adams

Zwiastun: