Kto pisze, a kto jest pisany?

Data:
Ocena recenzenta: 7/10
Artykuł zawiera spoilery!

Na scenie, przed którą zasiadło setki wyczekujących dobrej opowieści słuchaczy, stoi sławny pisarz. Pisarz otwiera książkę własnego autorstwa i zaczyna czytać historię o pisarzu, który został sławny. Tak rozpoczyna się film „The Words” – opowieść filmowa o literaturze opowiedziana jej językiem.

Narracja tego filmu ma strukturę szkatułkową. Mamy trzy opowieści, które się zazębiają i wchodzą w siebie poprzez głos narratora. Jest sławny pisarz Clay Hammond, którego poznajmy na wieczorze autorskim. Rozpoczyna odczyt swojej nowej książki i akcja filmu przenosi się do niej.

Bohaterem jego książki jest pisarz, Rory Jansen, który ma talent, ale słabe wyczucie rynku. Pisze w sposób „niepublikowalny” – zbyt subtelnie, za bardzo wewnętrznie. A co za tym idzie, prowadzi stereotypowy żywot pisarza. Klepie biedę. Po drugim zderzeniu z rzeczywistością (dwie jego książki nie zostały dopuszczone do publikacji) zaczyna zastanawiać się, czy jest tym za kogo się uważa. Czy jest dobrym pisarzem?

Targany rozterkami, wyjeżdża do Paryża wraz ze swoją świeżo poślubioną żoną. Tam pisarzowi dopisuje szczęście. Kupuje starą aktówkę, w której odnajduje nowele niewiadomego autorstwa. Po przeczytaniu jej, jego myśli nie mogą się od niej uwolnić. Jej historia przejmuje jego psychikę, jest ciągle wyświetlana w jego głowie. Aż którejś nocy dokonuje faustowskiego czynu – przepisuje ją, a następie publikuje pod własnym nazwiskiem.

Powieść staje się bestsellerem, a na pisarza spływa sława i bogactwo. Czuje, że jest tym, kim zawsze chciał być. A oczy innych patrzą na niego tak, jak zawsze chciał być postrzegany. Stanął przed nieśmiertelnością.
I zjawia się starzec, prawdziwy autor książki – poszarpany i zgorzkniały. Nie przynosi ze sobą jednak kary za grzechy – klasycznego wątku takich historii, ale właśnie kolejną historię. O tym, jak powstała książka, jaki jest jej kontekst i motywacje bohatera. W tym momencie film wraca do swojego pierwszego bohatera - Claya Hammonda. Znów jesteśmy na jego wieczorku literackim i widzimy całą seksowność bycia sławnym pisarzem.

Tak poznajemy trzech bohaterów tego filmu, pisarzy w innym stanie skupienia –pierwszego, spełnionego i sławnego; drugiego, który jest u progu sławy i trzeciego, genialnego acz nieznanego.

Narracja w filmie płynnie przechodzi między trzema historiami i jednocześnie zazębia za pośrednictwem narratora. Jedna jest przerywana wtrąceniem drugiej, by szybko przeskoczyć do trzeciej. Ale tych historii nie łączy tylko narrator, ale również dylematy bohaterów. Wszyscy stoją przed trudnymi decyzjami, które ukształtują ich życie.

Od strony formalnej film został zrealizowany bardzo literacko. Główną rolą grają w nim słowa, a nie obrazy. Kadry filmowy został maksymalnie stonowany, by nie odwracać uwagi widzów od słów i historii, które za nimi stoją. Język literatury dominuje tu na językiem filmowym. Podczas projekcji tego filmu można zamknąć oczy i niewiele się straci. Funkcja narratywna została w dużym stopniu odebrana kamerze i oddana bohaterom. Życie wewnętrzne istot ludzkich zapełniających ten film poznajemy poprzez głos narratora i jego opisy. Dużą przyjemność niosą ze sobą dialogi. Mają one swoją autonomiczną rolę i poświęca się im dużo czas – nie są narzędziami do opisu bohaterów i popychaniu akcji do przodu.

Film „The words” to przede wszystkim film o literaturze. O tym, jak potrafi rozszerzać wewnętrzny świat człowieka i być dla niego terapią i czarującą kochanką. Ale potrafi przerodzić się również w femme fatale – zauroczyć i zgubić czytelnika. Film zadaje również ciekawe pytanie, czy motywacją pisarza jest chęć opowiedzenia mądrej i ciekawej historii, czy tylko przekonanie innych, że ma taką historię do opowiedzenia.