Barry Lyndon

Data:

"Barry Lyndon" uważany jest przez niektórych za najbardziej niedoceniany film w historii kinematografii. Nakręcony w 1975 roku przez Stanleya Kubricka na podstawie klasycznej XIX-wiecznej powieści łotrzykowskiej Williama Makepeace'a Tackeraya "The Luck of Barry Lyndon" opartej na faktach z życia Andrew Robinsona Stoneya przypomina olbrzymi barokowy fresk. Ten obraz XVIII-wiecznej historii stworzony jest z dwóch części stanowiących lustrzane, lecz niezbyt wierne sobie odbicia.

Nastoletni Irlandczyk Redmond Barry po pojedynku z angielskim oficerem zmuszony jest do opuszczenia rodzinnego domu. Obrabowany na drodze przez lokalnego zbójnika zaciąga się do armii króla Jerzego III i walczy na wojnie siedmioletniej, dezerteruje, po nieudanej ucieczce wstępuje do armii pruskiej, a po wojnie pracuje w pruskim Ministerstwie Policji. Opuszcza Prusy razem z Kawalerem de Balibari (Irlandczyka, którego nazwisko oznacza w języku włoskim "pochodzący z Barry"). aby na dworach Europy zarabiać na utrzymanie jako szuler. W ten sposób poznaje Hrabinę de Lyndon, którą poślubia po śmierci jej męża. Dalsze losy są już historią upadku. Starając się bezskutecznie o tytuł hrabiowski szybko roztrwania majątek żony, nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności traci w wypadku jedynego syna, a wygnany z rodzinnego majątku pasierb rani go w pojedynku, co skutkuje nie tylko amputacją nogi, ale również koniecznością opuszczenia kraju.

Fabuła filmu została przedstawiona w sposób maksymalnie wierny realiom epoki. Wszystkie kostiumy szyte były na wzór autentycznych strojów (zastosowanie oryginałów okazało się niemożliwe z powodu różnicy wzrostu między osobami z XVIII i XX wieku). Na najwyższą ocenę zasługują perfekcyjne zdjęcia. Wszystkie sceny nakręcono przy naturalnym oświetleniu i przy świecach, żadne sztuczne źródło światła nie rozjaśniało bezpośrednio planu, a elektrycznych lamp użyto tylko w nielicznych ujęciach wnętrz, gdzie ustawione za oknami symulowały światło słoneczne. Wymagało to zastosowania specjalnych zestawów soczewek Zeissa (tzw. superszybkich obiektywów z wysoką aperturą) używanych przez NASA w trakcie programu Apollo do filmowania powierzchni Księżyca, a także stateczności scen kręconych w półmroku. Dało to przepiękny efekt malarskości przypominający obrazy XVIII-wiecznych mistrzów (pejzaże Jeana Antoine'a Watteau, portrety Thomasa Gainsborougha, sceny rodzajowe Daniela Chadowieckiego). Widz może doświadczyć wrażenia przebywania w galerii malarstwa rokokowego oglądając najpierw jakiś fragment obrazu, a potem wraz z oddalającą się kamerą obserwować całość kompozycji. Towarzyszy temu doskonale dobrana ścieżka dźwiękowa. W pierwszej części przeważa irlandzka muzyka folkowa, w drugiej dominuje muzyka poważna z przedstawianej epoki (chociaż obok Bacha. Handla i Mozarta słychać też tworzącego później Schuberta).

Pomysł nakręcenia filmu wiązał się z zainteresowaniem Kubricka epoką oświecenia. Początkowo planował przenieść na ekran biografię Napoleona. Jednak mimo zaangażowania do roli głównej Jacka Nicholsona, przygotowania scenariusza, nawiązania współpracy z rządem rumuńskim (Rumunia zapewniała odpowiednie plenery i wynajęcie tysięcy żołnierzy jako statystów), a nawet z firmami farmaceutycznymi zapewniającymi odpowiednie szczepionki przed wyprawą na południe Europy producent wycofał się z projektu zniechęcony klęską kasową filmu Siergieja Bondarczuka "Waterloo". Aby uniknąć powtórzenia tej sytuacji Kubrick uzyskał zgodę firmy Warner Bros na sfinansowanie filmu o nieznanej treści pod warunkiem zaangażowania do roli głównej jednego z dziesięciu najbardziej kasowych aktorów 1973 roku. Tylko dwie osoby z tej listy były w odpowiednim wieku do zagrania roli Barry'ego Lyndona. Pierwszy - Robert Redford odrzucił propozycję, drugi - Ryan O'Neal (znany z ról w filmach "Love story" i "Paper moon") stworzył świetną kreacją wcielając się równie łatwo w postać irlandzkiego młodzieńca, angielskiego żołnierza, pruskiego szpiega, szulera, bawidamka czy męża i ojca. Pozostali aktorzy są tak samo przekonujący w swoich rolach. Na uwagę zasługuje też narrator komentujący wydarzenia na ekranie z pewnym wyprzedzeniem i specyficznym humorem miejscami przypominającym styl Monty Pythona. Ostatnia wypowiedź narratora to informacja o wyjeździe Barry'ego Lyndona na kontynent i kontynuowaniu przez niego profesji szulera bez wcześniejszych sukcesów. Ostatnia scena w filmie to podpisywanie przez lady Lyndon rocznego czeku dla swojego ex-męża z widoczną datą 1789 roku. Ta data Wielkiej Rewolucji Francuskiej wydaje się mieć znaczenie symboliczne. Może o tym świadczyć końcowy napis "It was in the reign of King George III that the aforesaid personages lived and quarreled; good or bad, handsome or ugly, rich or poor, they are all equal now". A może to tylko chichot hi-hi-hi-historii. Przecież rok przed rozpoczęciem zdjęć do filmu na podstawie powieści "The Luck of Barry Lyndon" na płycie Johna Lennona "Some Time in New York City" pojawił się tekst "The Luck of The Irish":

If you had a luck of the Irish
You'd be sorry and wish you were dead
You should have the luck of the Irish
And you'd wish you was English instead!

W tym kontekście smaku dodaje fakt przeniesienia kręcenia zdjęć do "Barry;ego Lyndona" z Irlandii do Wielkiej Brytanii po informacji o przygotowywaniu zamachu na ekipę Kubricka przez Irlandzką Armię Republikańską w odwecie za produkcję filmu ukazującego m.in. pobyt wojsk brytyjskich na terenie Irlandii.

Zwiastun:

Dzięki za ten tekst! Dużo ciekawych informacji. A co do niedocenienia "Barry Lyndona", to moim zdaniem Kubrick jest w ogóle jednym z najmniej docenionych reżyserów. Ma w dorobku tylko jednego Oscara i to nie za reżyserię, czy scenariusz, ale za efekty specjalne (do Odysei kosmicznej). Również żadnej nagrody w Cannes, a w Wenecji jedynie honorowa. I to wszystko dla jednego z najlepszych reżyserów w historii kina!

Dodaj komentarz