Ki

Data:

Małe dziecko widzi świat inaczej niż dorośli. Kiedy uczy się mówić, to używa swojego własnego systemu sygnałów odmiennego od używanego przez dorosłych i nie zawsze przez nich zrozumiałego, chociaż czasami akceptuje wzorce przez nich podsuwane. Gdy nazywa fartuch słowami "uszek", może to rozbrajać, wzruszać czy wywoływać pogodny uśmiech. Gdy pokazując na zapinany na guziki sweterek mówi "iczek", to nie wiadomo, czy ma na myśli guzik u sweterka, czy może wzorzystego króliczka. Gdy używa słowa "top", to wiadomo, że usłyszało je kiedyś od dorosłych, ale różni dorośli używają je w różnym znaczeniu - może to być coś położonego wysoko, a może też oznaczać nocnik zwłaszcza posiadający nakrywkę. Kiedy dziecko opanowuje mowę, z biegiem czasu wyrasta z dziecięcego świata i powoli o nim zapomina. Czasem jednak dorośli używając dziecięcego języka i stosowanych w nim zdrobnień utrudniają dziecku wyjście z jego nierealnego świata i podjęcie funkcjonowania w świecie rzeczywistym.
Debiut reżyserski Leszka Dawida zatytułowany jest "Ki". Ten tytuł jest skrótem imienia "Kinga" używanym przez tytułową bohaterkę. Podobnie inne używane przez nią imiona: Pio, Anto, Miko, Go są dziecięcym skróceniem ich pełnych form. Bowiem Ki będąc dorosłą dwudziestokilkuletnią kobietą posiada mentalność kilkuletniego dziecka. Ale to dziecko w dorosłej kobiecie nie oznacza zatrzymania na jakimś wczesnym etapie rozwoju intelektualnego. Jest to raczej ucieczka od odpowiedzialności, brak akceptacji konieczności przystosowania się do innych osób, próba walczenia o własną wolność kosztem zrzucania na innych swoich obowiązków. To drażni i denerwuje.
Ki jest postacią barwną i przyciągającą uwagę, ale nie wzbudzającą sympatii. Zagranie takiej roli stanowi wyzwanie. Znakomicie udaje się to Romie Gąsiorowskiej. Zasługuje ona na najwyższe nagrody. Tworzy postać autentyczną, kontrowersyjną, żywą i przekonywującą. Przyćmiewa innych aktorów, chociaż z dobrym efektem próbuje jej dorównać Adam Woronowicz jako Miko. I chociaż innym aktorom nie można zarzucić nieprofesjonalności, to giną oni w blasku Romy Gąsiorowskiej. Ten efekt wzmożony jest przez bardzo dobre zdjęcia. Kolory dobrane są w sposób kontrastowy i uzupełniający się, nadmierna krzykliwość łamana jest przez przyćmione odcienie. Czerwień ustawiona jest obok brunatnego, biel obok brązu, zieleń obok pomarańczowego. Należy do tego dodać bardzo dobry montaż. Pozornie niedbałe szybkie ujęcia poruszającej się kamery spięte są ze sobą w następujących po sobie scenach w sposób perfekcyjnie oddający chaotyczność głównej postaci. Podobnie dźwięki uderzających o siebie przedmiotów, dzwonki telefoniczne, natarczywa radiowa muzyka czy intonacja głosów rozmawiających osób świetnie współgrają z obrazem widzianym na ekranie.
Nieuporządkowany świat Kingi chociaż nietypowy wydaje się jednak być znajomy. Być może w otaczającym świecie nie brakuje osób nieuporządkowanych. Ale właśnie z tego powodu świat ten wydaje się być przewidywalny. O ile sposób przedstawienia postaci samotnej matki jest nietypowy i odmienny od dotychczas prezentowanych, to jednak fabuła nie przynosi niczego nowego. Brak efektów zaskoczenia. Skoncentrowanie się na niesympatycznej postaci Kingi nie pozwala widzowi na nawiązanie jakiejś bliższej więzi emocjonalnej z kimkolwiek z bohaterów. Stwarza to wręcz wrażenie próby stawiania socjologicznej diagnozy, zwrócenia uwagi na problem samotnych matek nie wpisujących się w akceptowalne przez społeczeństwo ramy. Taka interpretacja obniża jednak znacznie wartość całego przekazu. To trochę przypomina jeden z wątków filmu. Kiedy Kinga szuka kolejnego sposobu na życie, w pewnym momencie zaczyna nazywać siebie rewolucjonistką. Postanawia wypowiedzieć się przez sztukę. Przygotowuje instalację artystyczną opartą na materiałach wideo, która ma opowiadać o sytuacji kobiety w społeczeństwie. Taką instalację pragnie wystawić w galerii sztuki współczesnej. Problemem okazuje się być brak akceptacji ze strony kierowniczki galerii, która nie jest zainteresowana sztuką prymitywną. Ten rodzaj sztuki może mieć problem z dotarciem do widza. Nie wszyscy będą zainteresowani czymś, co stanowi subiektywny punkt widzenia nie obeznanej wcześniej ze sztuką osoby. Podobny problem może dotyczyć debiutu Leszka Dawida. Film może mieć problem z dotarciem do widza. Nie wszyscy będą zainteresowani historią irytującej samotnej matki. To kino bardzo dobre warsztatowo, ale zbyt drażniące i zbyt przewidywalne.

Zwiastun: