Matka Teresa od kotów

Data:

Uzbrojeni po zęby policjanci wpadają w środku nocy do prowincjonalnego motelu, aby aresztować dwóch groźnych morderców. Niemal klasyczna scena z jakiegoś filmu akcji. Taki początek "Matki Teresy od kotów" raczej nie wróży dobrego filmu. Po chwili widz orientuje się, że owymi niebezpiecznymi mordercami są dwaj bracia: 22-letni Artur i 12-letni Marcin, którzy zabili swoją matkę. Następne sceny cofają akcję dzień wstecz, kolejne dni, tygodnie, miesiące. Można odnieść wrażenie, że reżyser próbuje ukazać motyw zbrodni w zdarzeniach i zachowaniach bohaterów. To jednak tylko złudzenie. Do końca filmu nie ma odpowiedzi na pytanie "dlaczego". I to chyba stanowi największą siłę tego filmu.
Ta zbrodnia zdarza się w typowej dobrej rodzinie składającej się z ojca, matki, dwóch synów i młodszej od nich córki. Obraz tej rodziny pokazany na niemal rok przed morderstwem sprawia wrażenie idylli. Ale widok wspólnej wycieczki rowerowej na piknik do lasu zawiera małą rysę - starszy syn wpada z rowerem do rzeki i decyzją ojca jest tam zostawiony przez resztę rodziny zdany na własne siły. Brak bliższych więzi uczuciowych czy nauka samodzielności? Ojciec to były zawodowy żołnierz świeżo po misji w Iraku czy Afganistanie porzucający wojsko, a może z niego wyrzucony. Wojna zmieniła go we wrak człowieka niezdolny do prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie, wybierający raczej ucieczkę niż obronę lub atak, nawet gdy dotyczy to oskarżeń o rzekomym molestowaniu seksualnym synów. Matka pracuje jako agent ubezpieczeniowy i nie znajduje wystarczającej ilości czasu dla swoich synów, rekompensując potrzebę więzi opieką nad licznymi w domu kotami przygarnianymi z ulicy. Artur to fascynat psychotroniki i parapsychologii przekonany o swoich zdolnościach wchodzenia w cudzą świadomość - postać niemal demoniczna, pełna kompleksów i tłumionej seksualności. Marcin wydaje się być niewinnym nastolatkiem zdominowanym przez starszego brata, ale okresami sprawia wrażenie, jakby to on brata prowokował do negatywnych zachowań i emocji. Nawet córka zdaje się odstawać od swoich rówieśników uzupełniając w ten sposób mroczny obraz całej rodziny.
Pomysł zmontowania scen filmu w kolejności odwrotnej do chronologii jest bez wątpienia udany. Pierwsze sceny filmu pokazane są w ciemnych barwach - dominuje szarość, granat, brąz i czerń. Im bliżej końca filmu i obrazu pozornej idylli, tym więcej soczystej zieleni, żółci i pomarańczu. To ciekawy efekt rozmywający mrok charakterów postaci, jakby oszczędzający widza, broniący go przed ciężką atmosferą niedopowiedzeń, pustki, zła. Doskonała gra aktorska (role chłopców nagrodzone na festiwalu w Karlowych Warach) to dodatkowy atut debiutu fabularnego Pawła Sali.

Zwiastun: