Tron: Dziedzictwo (2010)

TRON: Legacy
Reżyseria: Joseph Kosinski

Sam Flynn (Garrett Hedlund) ma 27 lat i jest synem Kevina Flynna (Jeff Bridges). Poszukując przyczyny nagłego zniknięcia swojego ojca, zostaje wciągnięty do cyfrowego świata, w którym jego ojciec żył przez ostatnie 25 lat. Wraz z lojalną powierniczką Kevina, Quorrą (Olivia Wilde), ojciec i syn wyruszają na wyprawę przez wizualnie olśniewający, cybernetyczny wszechświat, który stał się jeszcze bardziej zaawansowany i nadzwyczaj niebezpieczny.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastuny:

Pusty film z dużą ilością wygenerowanej komputerowo grafiki. Sceny akcji - miłe dla oka, ale nie ma ich tak wiele, żeby ciągle trzymać widza wciśniętego w fotel. Przerost formy nad treścią i nuda. Proponuję zachwycić się trailerem i na tym poprzestać.

Prolog sugeruje osnucie fabuły wokół konfliktu między linuksiarzami a makowcami. Szybko jednak wpadamy w wirtualny świat "Tronu", gdzie wśród charakterystycznej architektury i iluminacji od 20 lat twardą ręką rządzi (mało znany) system operacyjny Clu. Niestety, nie posiada kodeków do odpowiednio futurystycznej muzyki, a ugrzeczniony soundtrack Daft Punku (sic!) nie pozwala udawać, że oglądamy dwugodzinny teledysk za 300 baniek. Doszukałem się metafory Trójcy Św., ale raczej żenuje niż pogłębia,

To trochę szalony i ryzykowny budżet jak na debiutującego reżysera. Muszę obejrzeć, ale nie nastawiam się na dobre kino w tym przypadku.

To chyba tradycja, poprzedni TRON był produkcją szalenie wręcz ryzykowną (nowa technologia, reżyser, który nigdy nie pracował z aktorami). Poprzednik był za to 10 razy tańszy, ale czasy były inne.

Naprawdę takie średnie? To nie wiem, czy chcę to oglądać. ;)

Jakby to był faktycznie teledysk za 300 baniek, wszystko byłoby całkiem git - ta muzyka wcale nie jest zła i te parę scen akcji. I to tyle dobrego. Nawet Jeff Bridges a la guru Dude jakoś nie ratuje sytuacji...

Początek filmu odczytałem niemal identycznie: jako konflikt pomiędzy Stevem Woźniakiem (Kevin Flynn) i jego przyjaciółmi a Stevem Jobsem i zarządem spółki. OS-12 to wręcz nachalne nawiązanie do Apple ;-)

A propos tego konfliktu między Linuksiarzami i Makowcami - doszedłem do wniosku, że Tron od początku jest po prostu hołdem składanym Stallmanowi. A Sam to metafora jego najwierniejszych apostołów! O! :D

Jaki jest ten film? Przeciętnie dobry. Jak się na nim bawiłem? Wyśmienicie! Wizualnie nieprzeciętny, mimo że (zgodnie z założeniem) nieco monotonny. Do tego niesamowita muzyka. “Change the Scheme, Alter the Mood! ELECTRIFY the Boys and Girls if you’d be SO kind…”

Jest Dżef Brydżs, są efekty i podobno jest dobra muzyka (jak ktoś lubi Daft Punk, mi nawet nie dygnął). I tyle.
A, jeszcze są miecze świetlne, strzelanie do samolotów udających Tie Fightery, tekst "Sam, aj em not jor fader!" i inne nawiązania do Odysei Kosmicznej.

Złota Malina za rok 2010 dla tego gniota.

Zaczynam doceniać zalety prostych scenariuszy - kiedy w tego typu filmie bohaterowie muszą bez ustanku wyjaśniać o co kaman (nieprzekonująco w dodatku), widzom włącza się nuda. Ładniutka Olivia Wilde, prawidłowo unowocześniony świecący design, dobra muzyka Daft Punk - stąd najlepiej sprowadzają się sceny "teledyskowe", za które dodaję punkt. Gdyby powycinać całą resztę, byłby nawet fajny film...

"Dobra muzyka Daft Punku" jest w filmie "Interstella 5555". To co słyszymy w "Tronie" to producenckie wymuszenie. :)

No, subiektywnie piszę. Nie widziałam "Interstella" :) Dla mnie bez tej muzyki "Tron" by się już w ogóle nie nadawał do oglądania...

Wiem, że subiektywnie piszesz, ja subiektywnie odpowiadam. :) "Interstella 5555" jest w całości dostępny na YouTube (tyle że rozczłonkowany na części); film trwa ok. godziny.

O, dzięki, dobry człowieku, chętnie poznam go nieco bliżej :)

Fatalny scenariusz. Ktoś pisał, że "2012" to słaby film z kiepskimi dialogami ?. Nuda wielka jak budżet.

Przeciętnie dobry film. Nie oczekiwałem wielkiego arcydzieła, ale bawiłem się naprawdę dobrze. Tutaj gdzieś wrzucony konflikt jak żywo Stallmana vs Apple, jakieś ps aux | grep, jakieś kill -9. Ładniutka Olivia Wilde (strasznie przypominająca jednak Faith z "Mirrors' Edge" w tej fryzurze), tylko kilka chwil nudy, świetna muzyka, teledyskowe sceny.

Muzyka, muzyka i olivia wilde.

Film tylko do ogladania w kinie ale za to 2 godziny super rozrywki

Fajne efekty, ale doprawdy nie rozumiem popularności tego filmu!

Chyba nawet nie jest bardzo popularny, bo miał zarobić pięciokrotnie więcej niż zarobił.

Jak nie jest, jak jest. ;P Od miesięcy o nim słyszę. Gadanie i wyczekiwanie zaczęło się jeszcze, zanim się pojawił. No to się spodziewałam super wypasionego sf. ;>

Słyszeć, to i można było, ale widzów nie przyciągnął za wielu. 6500 głosów na filmwebie przy 78000 na Incepcję lub 130000 na Avatara. To się nazywa popularność.

6500 to i tak bardzo dużo. Sprawdź, ile mają głosów dobre filmy. :(

To prawda, ale one nie miały zarobić gigantycznej kasy. Tron w tym celu powstał i jednak raczej zawiódł, mimo że zarobił "tylko" 380 mln$. Taka Epoka lodowcowa 3 zgarnęła 880 mln$.

Nieważne, czemu miał służyć. :) Obejrzałam go, bo mnóstwo ludzi o nim mówi, ocenia go i chwali efekty (lubię efekty, nawet jak film głupi: )), a nie dlatego, że miał zarobić. ;P W tym samym celu oglądam większość filmów sf i w większości przypadków takie gadanie o efektach okazuje się usprawiedliwione. A czasami trafia się taki film jak ten, o którym też się gada, który zyskuje popularność i jest o nim głośno, a tu zonk. Takich zonków właśnie nie rozumiem. :)

Wspaniała muzyka, świetne efekty specjalne i kapitalne zdjęcia niestety nie ratują obrazu pana Josepha Kosinskiego . Przez większość seansu z ekranu wieje nudą. Główny wątek fabularny oklepany na potęgę w innych produkcjach nie wnosi nic nowego. Akcja brnie do przodu ślimaczo, bohaterowie bezpłciowi i przewidywalni. Być może w IMAX film robił wrażenie - przed telewizorem 52'' w FULLHD już niestety nie.

Film fascynujący. Długo na niego czekałem chociaż po recenzjach oczekiwałem czegoś lepszego jeśli chodzi o efekty. Koniecznie trzeba to zobaczyć na IMAX. Nieprzecietnie rewelacyjne muzyka, która nadrabia niedociągnięcia w efektach. Super świat, który powinien zachwycic wielbicieli gatunku.

Super - niestety, tylko jako długi teledysk Daft Punk. Pokazuje za to, że efekty komputerowe i użycie 3D może służyć także do wykreowania porywającej, acz minimalistycznej scenerii, a nie tylko wybuchów i wszelkich wodotrysków.

Nie mogę pojąć dlaczego ludzie odpowiedzialni za film z tak dużym budżetem nie zdecydowali się zatrudnić osoby obytej z informatyką i współczesnym SF. Przedstawione w Tronie pomysły trącą myszką i kiczowatym mistycyzmem. Szczęśliwie po wyłączeniu mózgu i zaakceptowaniu faktu, że świat przedstawiony w filmie jest tak spójny jak Star Wars, ogląda się go naprawdę przyjemnie. Muzyka Daft Punk świetnie pasuje do akcji. Jeff Bridges też potrafi urzec, przez większość filmu grając jak w Big Lebowski.

Grajac jak w Big Lebowski???? To jakis zart?

Bardzo dobra kontynuacja. Szczerze mowiac podobal mi sie bardziej niz pierwszy Tron. Efekty bardzo dobre, nie zatracono klimatu. Aktorstwo bez blysku ale bardzo solidne. Ogolnie polecam.

Tron był beznadziejnym filmem!!!

Ha! Miła zabawa dla całej rodziny i choć brak tu dobrego aktorstwa (prócz Zuse), holyłudzka pseudofilizofia wylewa się hektolitrami, a reżyseria (w szczególności montaż w takich scenach... "normalnych") pozostawia wiele do życzenia, to zawsze pozostaną niesamowite efekty specjalne i wspomnienia Trona oryginalnego.
I cóż z tego, że możesz co do słowa przewidzieć kolejny dialog? I tak jest fajnie.
A niech będzie nawet i 5! :)
PS. Niesamowita muzyka!

Zdecydowanie nie. Stary Tron jest miłym wspomnieniem, ale niczym więcej. Wręcz przeciwnie: obejrzany niedawno poraził drętwotą aktorstwa.
Gdybym miał wybierać, wskazałbym zdecydowanie część drugą. Szczególnie, że Olivia Wilde biega tutaj w lateksowym obcisłym wdzianku.

PS. Byłem ostatnio po raz drugi na tym w kinie, w IMAX-ie zresztą. I zastanawiam się nawet, czy by nie podnieść oceny. Bo rozrywka - wyśmienita! :)

zakochany jestem w klimacie fascynacji komputerami z lat '70 / '80 ... zakochany jestem w muzyce która nawiązuje do tego choćby trochę ...

ten film chwilami przenosił mnie w czasie do chwil w których z zapartym tchem chodziłem po giełdach komputerowych i płaciłem za skopiowanie gier na dyskietki

dlatego dużo wyżej niż sugeruje filmaster :)

Technicznie doskonały, wizualnie bardzo ciekawy, szkoda, że taki nudny.

Moim zdaniem nawet wizualnie jest kiepski.

Tak świetnego filmu dawno w kinach nie widziałam. Udało mi się być na premierze, zupełnie przypadkowo, a zakończyło się dreszczami i chęcią obejrzenia filmu po raz kolejny. Nie mówiąc już o soundtracku stworzonym przez Daft Punk :) POLECAM!

Film miał być hitem i niewątpliwie zgromadził w kinach pokaźną rzeszę ludzi. W większości fanów pierwszej części. Szczerze powiem że nie miałem wielkich oczekiwań w stosunku do tego filmu i nie zawiodłem się. Liczyłem na znakomite efekty, zdjęcia i genialną muzykę (którą znałem jeszcze przed obejrzeniem filmu). Efekty nie zawiodły a Daft Punk zrobił coś co moim zdaniem zasługiwało co najmniej na nominację do Oskara. Porządna rozrywka w efektownej oprawie. W sumie to nawet warto.

Świetne efekty specjalne, muzyka i GNU Emacs w terminalach! Reszta mnie nie porwała i momentami wręcz nudziła. W każdym razie byli o krok od zhackowania świata emacsem przez sendmail. (;

Zbojkotowałem ten film bo nie dali vima.

O ile pod względem wizualno-muzycznym, film jest przegenialny i robi niesamowite wrażenie, o tyle fabularnie ssie - jest nudny i przewidywalny. Fabuła jest tylko marną wymówką, żeby pokazać zapierające dech w piersiach sceny walk an dyski lub akrobacje motocyklowe.
Mimo to zdecydowanie warto obejrzeć (i to w dobrej jakości) dla wrażeń czysto estetycznych - doskonała, niewymagająca intelektualnie rozrywka.
Należy przymknąć oko na wydumane bzdury technologiczne i ogląda się jak jeden długi teledysk ;)

No Oki, nie wiedziałaś, że Tron: Legacy to jeden długi teledysk Daft Punka? Wstyd! :P

Po raz kolejny zadziwia mnie hollywoodzki system produkcji. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego wielkie studia bulą grube miliony na efekty specjalne, animację, muzykę, słowem cały techniczny aspekt, a nie są w stanie zapłacić porządnemu scenarzyście za sensowny scenariusz. Nawet nie chodzi o to żeby film nie był głupi, mnie wystarcza gdy film tego rodzaju po prostu bawi. Ładne to, ale historia nie dorasta do pięt animacji.

Ten film to dno.

Oj tam, Umbrin, na pewno widziałeś gorsze ;)

Na "2012" przynajmniej było zabawnie, a i efekty lepsze.

W grudniu Hobbit to sobie odbijemy:)

jumolugig
niebieskiptak
zur887
Blue2012
beznazwybez
GARN
luckaminski
peterpp2200
aneczka840
AnnaSak