Zjazd absolwentów (2013)

Återträffen
Reżyseria: Anna Odell

Wielopiętrowy film znanej z kontrowersyjnych akcji szwedzkiej artystki Anny Odell jest jednocześnie fabułą, dokumentem i performance’em. (…) Odell aranżuje sytuację, która choć kompletnie fikcyjna, odwołuje się do prawdziwych wydarzeń. Artystka powraca na ekranie do czasów szkolnych – była wówczas prześladowana przez rówieśników, co odcisnęło piętno na jej dalszym życiu. Kiedy nadchodzi kolejna rocznica matury, postanawia skonfrontować się z oprawcami, lecz ku swojemu zaskoczeniu odkrywa, że nie została zaproszona na klasowe spotkanie. Film jest rekonstrukcją zjazdu absolwentów z jej udziałem. Ale to dopiero połowa projektu – w drugiej części reżyserka obdzwania byłych kolegów z klasy, a także nagrywa ich reakcje podczas prezentacji filmu.
(Ewa Szabłowska, nh14)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Świetny... właściwie ciężko powiedzieć co, bo ni to dokument, ni fabuła, może więc, powiedzmy, projekt artystyczny. Największą jego siłą jest to, że skłania do pytań i dyskusji.

Film o ranach. |Dla mnie to film o tym, jak ci wszyscy nowocześni, genderowi i liberalni potrafią skopać ci dupę i upokorzyć. Czyli mimo wyznawaej ideologii nic się nie zmienia.

@doktor pueblo Adriana Prodeus w Kinie pisze dokładnie o tym, co przeczuwałem, i to nie żaden Smoleńsk. Lewacy muszą przejrzeć się w lustrze zweryfikować swoje metody, które są na równi jesli nie bardziej przepojone taktyką nienawiści, szukania obcego.

Nie wiem o jakich lewakach mówisz, bo dla mnie naczelnym lewakiem Polski jest Twój bożek.

Natomiast sens mojej wcześniejszej uwagi był inny, a mianowicie taki, że to nie jest forum na dyskusje polityczne. Naprawdę chętnie podyskutowałbym z Tobą o kinie, ale wygląda na to, że interesuje Cię ono coraz mniej, ewentualnie tylko w tym kontekście, czy jest zgodne czy niezgodne z Twoimi poglądami.

Dla mnie to jest film o tym, jak bardzo ludzie nie są zdolni do autorefleksji. Wolą upokorzyć kogoś innego niż spojrzeć w głąb siebie. Postrzeganie tego filmu w kluczu politycznym trochę mnie dziwi, bo sięgnięcie w tę stronę wymaga jednak pewnego wysiłku. Nie wiem też, gdzie tam widzisz tych lewaków i postępowców. Większość kolegów i koleżanek Odell to raczej straszni mieszczanie.

@Esme Ci 'lewacy' to zdaje się Skandynawowie mają być, tak?

Właśnie nie wiem. :) Coś mi się zdaje, że to by było za proste.

Tu nie chodzi o politykę , tylko o system wyznawanych wartości. To właśnie o tym się tu mówi. Ja tu nic o polityce nie pisałem, tylko o tym, że ludzie bawią się w różne głupoty, udają dobrych , tolerancyjnych itd, żeby robic to samo, co zawsze. Mieszczanie? Radzę przyjrzeć się sobie. Ten film jest dla mnie o kłamstwie nowoczesności.

Dla mnie lewak to kategoria polityczna, a tolerancja to cecha, którą można znaleźć po każdej stronie barykady. Nie trzeba być "nowoczesnym", żeby być tolerancyjnym. Znam osoby o poglądach konserwatywnych, które też uważają się za tolerancyjne. Określenie "uważają się" to jest zresztą klucz do tego filmu. Nikt tu nie udaje dobrego i tolerancyjnego. Udawanie oznacza, że ktoś wie, że mu czegoś brakuje i świadomie próbuje to coś imitować. Bohaterowie filmu są zaś święcie przekonani, że oni są w porządku. Chcą o sobie myśleć jak najlepiej. To jest ludzkie. Mało kto chce myśleć o sobie jako o złym człowieku. Niezależnie od wyznawanych wartości.

Mnie najbardziej śmieszy tekst charakterystyczny dla tzw. środowisk postępowych, że para po 5, 10, 15, 20, 25 lub 30 latach wspólnego życia rozstała się w zgodzie i wzajemnym zrozumieniu, bez żadnych zgrzytów wychowuje wspólne potomstwo i pozostaje w relacjach przyjacielskich. Nie jestem psychologiem, nie wykluczam, że jacyś ludzie tak potrafią, ale wydaje mi się to ... no nie wiem... dziwne, słabe, nieautentyczne, nieludzkie... nie umiem znaleźć dobrego przymiotnika. W każdym razie poza komunikatami PR-owymi celebrytów takiego zjawiska w przyrodzie nie zaobserwowałem.

A jak by było bardziej "ludzko"? Naparzać się w chacie i nienawidzić coraz mocniej do końca życia? To już chyba lepszy ten PR, w który nie wierzysz.

Natomiast wracając do meritum, czyli filmu "Zjazd absolwentów", to kompletnie nie zgadzam się z tezą lapsusa, że to jest o tym, jak się zachowuje tzw. nowoczesne, liberalne społeczeństwo. Przyznam szczerze, że teza ta jest dla mnie tak odległa od istoty filmu, że kosztowało mnie sporo wysiłku, żeby wyobrazić sobie, jak w ogóle można było do niej dojść. Od kiedy to prześladowania szkolne są domeną liberałów? Cóż za karkołomna teza, że szkolni "bullies" to elita postępu? Cóż za nonsens, że hipokryzja (a przecież o niej w sporej mierze jest film) jest domeną postępu? (notabene nie uważam też, żeby wśród tych "nowoczesnych genderowych" jej nie było - była, jest i ma się świetnie w różnych środowiskach).

Jeśli mielibyśmy brnąć w tę nieco ślepą uliczkę, czyli dyskutować o tym, jaka jest rola postępowości dla wydarzeń pokazywanych w filmie, to powiedziałbym, że różnica jest następująca. Po konserwatywnemu jak dostaniesz w pysk, to jesteś ofiarą, a jak się poskarżysz, to jesteś podwójną ofiarą (Korwin, po tym jak dał Boniemu w twarz, stwierdził, że jest zdumiony jego zachowaniem, bo powinien się wstydzić, że został upokorzony, a nie chwalić przed wszystkimi). Po nowoczesnemu się nie bije, tylko upokarza psychicznie, ale to tylko zmiana metod. Co do istoty przyznanie się do bycia upokarzanym jest nieco mniejszym upokorzeniem, można nawet próbować robić na tym karierę ;) Ale różnice chyba kolosalne nie są (chyba że oczywiście wierzymy w te brednie, że jak ktoś jest katolikiem to jest święty, a jak nie jest, to się żywi ludzkimi embrionami, ale z takim poglądem generalnie ciężko dyskutować).

Właśnie trafiłeś w sedno, brnąc w ślepą uliczkę.

Mam nadzieję, że nie chodzi Ci o ostatnie zdanie ;)

Ja tam do koscioła słabo chodzę, ksiądz po kolędzie nie zaglada, dzieci u bierzmowania nie były, a Kościół na pasku władzy jak każda instytucja zmienia sie w mafię. Natomiast w konserwatywnych zasadach widać jasno określone reguły postępowania, co pomaga się zachować jakoś po ludzku. W chuja nie lecieć najzwyczajniej w świecie. Ja chodziłem i do lewaków i do sekty smoleńskiej i do kiboli i do dzenderów. Najwięcej jakiejś obojetości, takiego olania doświadczałem u lewaków. Tam nie ma żadnych skrupułów, rozmawiając z tymi ludźmi od samego początku masz świadomość jak głęboko mają cie w dupie.

Ja tam z kolei się nie uważam ani za lewaka ani za katola, ale mam wrażenie, że jakbym poszedł z narodową młodzieżą podyskutować, to bym nie doświadczył obojętności, tylko wg jasnych i czytelnych reguł kopniaka w potylicę.

Pieprzysz bzdury, że wartości są tylko po jednej stronie, powiedz w twarz kw86, że nie ma żadnych wartości (bo nie podziela Twoich). Po prostu ludzie zasadniczo są mało otwarci na dyskusje z osobami o krańcowo odmiennych poglądach, "lewaki" "ciemnogrodem" gardzą i wyśmiewają, a "ciemnogród" "lewaków" się brzydzi i z chęcią skopie. Pytanie, co gorsze, rzucam jako retoryczne.

nic takiego nie powiedziałem, ale po stronie lewicy powinna być walka z wykluczeniem, a problem w tym, że polscy wykluczeni są przez lewicowców systemowo olewani, bo najpierw trzeba wprowadzić jakąś sprawiedliwość społeczną, jakąs normę praw czałowieka poniżej której nie schodzimy w takiej dyskusji, jak tego nie ma, to nie sensu żadna rozmowa i każdy postęp

w pierwszym zdaniu wykazałeś naprawdę taki stereotypowy kanał, że mnie ręce opadły, Houllebecq jakoś nieźle sie z takimi osiłkami dogadał, to i ty dałbyś radę

Zabawne, że to Ty mi zarzucasz stereotypy, gdy sam walisz tu co drugie zdanie tekstami, które można różnie nazwać, ale na pewno nie wyważonymi, niestereotypowymi opiniami. Niestety Wrocław jest bastionem kibolsko-nopowym i jak idzie banda grupą i alkoholem mocna, to uwierz mi na słowo, że lepiej się nie wdawać w dyskusje. To akurat nie są stereotypy.

@doktor: rzeczywistość jest, jaka jest. Ja się na nią staram nie obrażać; niech każdy żyje jak uważa za słuszne, jak potrafi, jak może; niech jak najmniej przysparza innym i sobie niepotrzebnego cierpienia... Skrytykowałem jedynie nową modę na PR bogatych celebrytów, który w kompleksy wprawia biednych maluczkich, że nie dostają do "ideału". Nie wiem, czy mówienie, że jest lepiej, niż jest w istocie, coś zmienia na plus. Zdaniem niektórych psychologów pewnie tak, na zasadzie autosugestii, która tworzy inny, bliższy ideałowi, obraz świata. Natomiast ja wolę nazywać rzeczy po imieniu i śmiać się z PR-u. Zresztą gdybyśmy poszukali idealnego PR-u, znaleźlibyśmy w baśniach: "I żyli długo i szczęśliwie. I ja tam byłem, miód i wino piłem, a com widział i słyszał, w księgi umieściłem." Ale pewnie nie bardzo chciałbyś w niego wierzyć.

A film, który zainspirował notkę lapsusa, postaram się wkrótce obejrzeć.

Właśnie się zestresowałam, że nie pamiętam jakiegoś wątku z rozwodem, a okazało się, że to offtop... Film super, oglądaj koniecznie.

@asthmar Myślę, że w kontekście tej dyskusji film Cię może nieco zaskoczyć ;) Też polecam.

W końcu obejrzałem i wróciłem do dyskusji sprzed roku (moja ówczesna dygresja mocno przestrzelona). Faktycznie, lewacki trop w przypadku tego filmu jest chybiony.

Widowisko próbuje oddać obraz małej społeczności, występujące w niej naturalne hierarchie, i skonfrontować po upływie dwóch dekad punkty widzenia jej członków. Wiemy skądinąd, że nigdy dwóch świadków zdarzenia nie pamięta go tak samo.

Autorkę nurtuje, skąd bierze się obojętność i odrzucenie, a także pogarda i poniżenie. Jej rozmówcy - którzy ich nie doznali - szukają przyczyny tych zjawisk poza sobą, autorka - ofiara - też nie widzi ich przyczyny w sobie. Widz zachodzi w głowę, dlaczego została solidarnie odrzucona. Czy jej klasa była 30-osobową grupą o jednolitej strukturze niczym (rzekomo) partia faszystowska? Trudno w to uwierzyć. A może faktycznie autorka była zbyt dziwaczna, zbyt ciężkostrawna dla kolegów i koleżanek? Może uważali ją za niespełna rozumu? Tego się nie dowiemy.

Dziwne wydaje mi się jej pragnienie symbolicznej odpłaty, niby naturalne i słuszne, ale zupełnie nierealistyczne, tym bardziej, że chodzi nie o rewanż prywatny, pochodzący ze skruchy, tylko wymuszone, publiczne kajanie się za dawne grzechy przed kamerą. Coś takiego znamy z Dogville Triera. Także jeśli ktoś tu jest lewakiem, to sama autorka.

Aż ciężko się ogląda

Konfucjusz70
bartje
emerenc
NarisAtaris
MonikaMazurkowna
Szklanka1979
asthmar
matadu
MureQ
Uciekinier