Avatar (2009)

Reżyseria: James Cameron (I)
Scenariusz:

Kaleki żołnierz zostaje wysłany do układu Alfa Centauri. To układ trzech gwiazd, będących najbliższymi gwiazdami Ziemi po Słońcu. Bierze tam udział w podboju księżyca olbrzyma gazowego zwanego Pandorą, bogatego w cenny surowiec. To świat przepełniony różnego rodzaju florą i fauną, w którym żyją istoty rozumne Na`vi. Komandos ma za zadanie obsługę kontrolowanego za pomocą umysłu Avatara, którym jest hybryda człowieka i Na'vi. Istota ta może bez problemu funkcjonować w środowisku bogatym w trującą dla człowieka mieszankę gazową.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Pokachontas 3d. Ładne i nic wiecej

Fabularny średniak, ale broni się w innych aspektach. Przemyślany, nie ma rażących błędów logicznych. Niezła muzyka i zdjęcia. Oszałamiający wizualnie, pytanie brzmi jak długo takim będzie.
Jeżeli miałbym porównywać do literatury to Avatar odpowiada połowie XX w., może nawet wcześniej. Wizja dżungli wbija w fotel ale jest w sumie straszliwie wtórna. Ten film jest mistrzostwem w swojej klasie, jeśli ktoś się spodziewał głębokiego filmu psychologicznego to się zawiedzie.

świetny, troche długi

Wizualnie "Avatar" zapiera dech w piersi. To co funduje nam przez blisko trzy godziny Cameron nie miało jeszcze w kinie precedensu. A na dodatek wszystko podano w urzekającym trójwymiarze. Reżyser po raz kolejny dokonał syntezy przełomowego CGI z dopiętym na ostatni guzik i nieprzeszarżowanym scenariuszem. Fabuła jest, a i owszem, prosta, ale dynamiczna, wciągająca, angażująca i (w ostatnim akcie) grająca na emocjach jak ta lala. Długo poczekamy na następną taką wizję nieistniejącego świata.

Genialny film, mimo swoich licznych niedostatków. James Cameron po raz kolejny udowodnił, że jest królem Hollywood i potrafi nawet na średniej historii stworzyć przełomowe dzieło. "Avatar" estetycznie bije wszystko co do tej pory stworzono w kinie, a jednocześnie, mimo wygładzenia i intelektualnego dostosowania do uśrednionego bywalca multipleksu, dostarcza silnych emocji i świetnej rozrywki. Posypią się Oskary, to pewne jak śmierć i podatki.

No, to już wiadomo, że się chętnie wybiorę - zbyt zgodne są te dobre recenzje, żeby je ignorować, a i ciekaw jestem kolejnego przełomu w kinie, bo tak to brzmi mniej więcej.

Zastanawia mnie tylko kwestia sypiących się Oskarów. Akademia nie przepada za takimi filmami. Kilka lat temu zrobiła co prawda wyjątek dla "Powrotu Króla", ale trzeba przyznać, że LOTR3 był mimo wszystko filmem o bardziej skomplikowanej konstrukcji niż "Avatar". Za reżyserię Cameron statuetkę już przecież dostał. Efekty specjalne to pewniak, jeszcze jakiś "techniczny" Oskar też. Ale tak poza tym...?

Czy na pewno nie przepada? Owszem, science fiction i fantasy mają kiepsko, faktycznie największym osiągnięciem tego typu kina był deszcz Oscarów dla ROTK, ale z drugiej strony Akademia już od paru lat nie wybrała na oscarowego zwycięzcę rozbuchanej megaprodukcji. Więc może nadszedł ten rok? Coś czuję, że tak :)

Jestem w stanie założyć się o duże pieniądze, że Avatar dostanie co najmniej 7 Oskarów z tych dziesięciu kategorii: najlepszy film, najlepsza reżyseria, zdjęcia, montaż, efekty wizualne, dźwięk (editing i mixing), oryginalna muzyka, najlepszy song oraz art direction.
A jak się zawezmą to również za scenariusz, ale mam nadzieję, że tu Akademia uhonoruje w końcu Tarantino.
Jedyne kategorie, gdzie raczej nie ma szans na Oskary, to nagrody dla aktorów, bo musiałby je dostać któryś z awatarów... a to chyba jeszcze jednak nie czas (choć Gollum podobno otarł się o nominację).

Cameron zgarnął niemalże pełną pulę za swój poprzedni film. Co prawda było to 12 lat temu, ale to przecież jego wina, że nie nakręcił niczego w międzyczasie. :) Przypuszczam, że Akademia nie będzie chciała obsypywać Oskarami "dwa razy pod rząd" tego samego reżysera. Jednocześnie poważnym zagrożeniem dla "Avatara" jest "Inglourious Basterds", bo Tarantino nie miał jeszcze okazji pocić się w świetle reflektorów podczas oskarowej gali i jurorzy mogą stwierdzić, że właśnie nadszedł jego czas.

Najlepszy song? No proszę Cię, tutaj akurat Cameron zaliczył wyraźną obniżkę formy, Dion >> Lewis. :) Inna sprawa, że muszę poprosić JuTuba o przedstawienie mi pozostałych liczących się songów.

BTW, będzie jakaś zabawa na Filmasterze w typowanie złotoglobowych i oskarowych zwycięzców? :)

Racja, jedyna nadzieja "Avatara" w tym, że Akademia będzie chciała zrehabilitować się za "Mrocznego Rycerza". :)

Na pewno za zdjęcia, nie wiem, słyszałam, że muzyka jest dobra. Nie martw się bjag, znajdą się kategorie dla tego filmu. Mimo mojego sceptycznego nastawienia, coś czuję, że bardzo mi się Avatar spodoba. idę 25 grudnia

Skoro michuk był umiarkowanym fanem Jima i daje 9 to ja jako jego wieloletni fan muszę wybrać się na dwa seanse z rzędu:).

Naprawde, trudno sie nie zachwycic tym filmem. Jakbym dal mniej, wypominanoby mi to po latach ;>
Avatar jest po prostu przelomowy pod wzgledem formy i w takich wypadkach tresc schodzi na dalszy plan. Co nie znaczy ze scenariusz jest zly - przeciwnie, jest dopracowany w najmniejszym szczegole. Cameron nie odwala fuchy, po prostu nie wpadam do konca w jego grupe docelowa, ale doceniam Avatara i uwazam ze to jego najlepszy film.

Ja już się zbieram i zebrałem jeszcze dwie osoby gotowe sprawdzić, chociaż zwiastuny nie robią na nas kompletnie żadnego wrażenia.

Mam nadzieję, że cuda DRM-u nas nie dotkną i nie odpadnie temu misiu jeden wymiar... :

http://www.frazpc.pl/news/28472-Avatar_3D_z_problemami_%28DRM%29

@kocio
Ale idąc na seans pamiętajcie, żeby każdy z Was zabrał ze sobą swojego "inner child". :D

Avatar nie jest pozbawiony wad, ale takiego filmu świat jeszcze nie widział.

Z wielkiej chmury mały deszcz. Gdybym miał 12 lat byłbym zachwycony. Niestety...nie mam. Jedyne, co dźwiga ocenę to maści wszelakiej efekty wizualne. Scenariusz leży i kwiczy błagając o dobicie. Niestety, zyski i powszechny hurraoptymizm nie napawają mnie radością, ale i tak mam nadzieję, że sequel będzie ciekawszy. Głupim...

bardzo dobry film rozrywkowy ale nie nazwałbym go przełomowym

po raz pierwszy chciałem zakrzyknąć "Jej, jakie fajne napisy!"

W 3D? Musiały być piękne ;o) (PPNSP)

Pocahontas pod względem fabuły, arcydzieło jeżeli chodzi o scenografię. Efekty specjalne wbijają w fotel i szczerze powiedziawszy nie wierzyłam, że taki obraz może powstać za pomocą jakiejkolwiek współczesnej maszynerii. Niezwykle kreatywny obraz w dosyć shematyczny sposób opowiedziane.

Mimo swojej prostej fabuły, nie można doszukać się w niej błędów + super uczta efektów specjalnych. Koniecznie w 3D !

Nie doszukuję się błędów, raczej stereotypowych postaci- evil guy i hero.

Może i "Pocahontas" w wersji na dalekiej planecie. Może i fabuła nie jest nadzwyczajna, może i miejscami bije patosem (jak przed wielkimi bitwami bywa). Może i diabelnie proekologiczne... ale wizualnie - uczta dla oczu. Nieistniejące krajobrazy tętniące życiem, zapierające dech w piersi widoki (sztuczne!), pełna gama barw i świateł, przepiękny obcy świat stworzony w pamięci maszyny.

Najbardziej oklepana fabuła świata. Po poznaniu wszystkich postaci da się przewidzieć film co do minuty. Żenujący hollywoodzki patos. Jeśli chodzi o charaktery postaci, to moje lektury w klasach I-III podstawówki prezentowały większą wrażliwość. Może i wizualnie ładne, ale szczerze mówiąc wolałabym popatrzeć na prawdziwych ludzi i prawdziwe rośliny z prawdziwymi problemam (tj. ludzi :P), a nie na sztuczny, komputerowy świat.
Mnie film nie zachwycił, przykro mi
(Latające góry Alleluja - WTF?)

Trochę to brzmi jakbyś poszła na Titanika i narzekała, że cały film się toczy na statku i co Cie w ogóle obchodzi jakaś morska katastrofa :>

może jestem okrutna, ale fakt, iż lud Na'vi jest niebieski, komputerowy i syczy nieco przeszkadza mi w utożsamianiu się z nim :P (chociaz może nawet bym się utożsamiała, gdyby którakolwiek postać mnie zaciekawiła)

Nie zawaham się tego powiedzieć: ten film przejdzie do historii kina, a na pewno mocno się w nią wpisze.

No właśnie im więcej o nim czytam, tym bardziej mam wrażenie, że faktycznie wejdzie, ale jako przełom w technice, a nie prawdziwe arcydzieło. Ale może się mylę, jak zobaczę to się wypowiem.

Proponuję popędzić jak najszybciej do kina:)

2 za nieznośnie fastfoodowy scenariusz i 10 za osławione efekty. Świat Pandory wbił mnie w fotel i żałuję, że Cameron nie wpadł na pomysł zrobienia antropologicznego paradokumentu o wymyślonym plemieniu Na'vi zamieszkującym fikcyjną planetę. To byłaby czysta magia. Mam szczerą nadzieję, że Avatar w obecnym kształcie nie jest zwiastunem przyszłości kina.

Mimo że nie jestem fanem tego typu rozrywki, to tym razem wyszedłem z kina oszołomiony. Bogactwo pomysłów w Cameronowskiej wizji planety Pandora rzuca na kolana. Dzięki temu hollywoodzkości całej historii praktycznie się nie zauważa. Oglądać w wersji 3D!!! Nie dla "efektów". Dla piękna wykreowanego świata.

Po takim filmie chyba trudno będzie się zachwycić dwuwymiarowym widowiskiem i twórcom nie pozostaje nic innego jak zacząć kręcić w trójwymiarze. Zwiastun "Parnassusa" dużo traci po obejrzeniu "Avatara".

Zgadza się. Parnassus to film, który dużo by zyskał dzięki 3D. Ale trzeba też pamiętać, że budżet miał o rząd wielkości mniejszy niż Avatar.

Ciekawa sprawa z tym budżetem Avatara, bo nigdzie go nie podają. Co prawda na odczepnego ktoś rzucił 237 milionów$ , ale po wypowiedziach Camerona można wnioskować, że to dwukrotnie większa suma. Pewne jest, że Avatar to najdroższa produkcja w historii kina.

A 2012 w wersji 3D? To dopiero by się działo :)

Cameron urodził się, by zrobić ten film. Łącząc Titanica i Aliens 2 w jedno, będzie podobać się prawie wszystkim. Zdjęcia 3D zapierają dech w piersiach, a prosta lecz uniwersalna historia z gatunku ekobaśni znanej choćby z 'Mononoke Hime' czy 'Kaze no tani no Naushika' jest wystarczająco poruszająca, by związać nas emocjonlnie z bohaterami. Przez 3 godziny byłem zaczarowany wizją Pandory, choć boję się, że urok minie znacznie szybciej niż ten wymienionych produkcji studia Ghibli.

O U T S T A N D I N G. Jeden z nielicznych filmów, po których chciałem iść drugi raz do kina. Długo zastanawiałem się też, czy aby na pewno 10/10 bo w końcu to stara historia ubrana w nowe fatałaszki... ale za to jakie. Outstanding... Wygląda na to, że Cameron będzie miał dwa najbardziej kasowe przeboje wszech czasów!

Ładne to to, ale jakoś nie zdołałem się zachwycić, mimo szczerych chęci.

Powracają czasy, w których nie da się sensownie obejrzeć filmu w domu. Wersja 3D jest niezwykle widowiskowa i z pewnością traci przy spłaszczaniu. Wspaniały design, chociaż paleta kolorów zajeżdża niekiedy kiczem. Fabuła niestety nieciekawa. A ja lubię fabuły. Technicznie z pewnością przełom, ale nie czuję potrzeby, żeby dać nawet 8.

Dobra, niech wam będzie, też zmniejszę ocenę o punkt :>

A ja zwiększyłem do 10. Podobnie postąpiłem z Bękartami.

Jakoś ostatnio zjeżdżam każde jedno SF, które nieśmiało zaczyna Ci się podobać. :) Ale uważam, że Avatar w żadnym razie nie zasługuje na tyle, co takie "Bękarty wojny".

Najdziwniejsze jest że mi się podobał. Trudno mi to pojąć, bo zwykle zjeżdżam takie filmy niemiłosiernie. Jakoś się widać dobrze nastawiłem, że fabuła jest zupełnie nieistotna i dałem zauroczyć. No a poza tym oglądałem to na jednym z najlepszych ekranów do tego typu projekcji w Europie, czyli katowickim IMAXie, co mogło mieć niebagatelne znaczenie.

Bo "Avatar" to ładna bajka jest. Bardzo w stylu animacji Pixara czy Dreamworks, ale nieporównywalnie lepiej wizualnie i stąd te zachwyty. Przecież nawet taki Wall-E dostał niezłe recenzje, a fabularnie jest równie kiepski (szczególnie część z ludźmi).

Właśnie problem w tym, że Dreamworksy i Pixary miewają więcej bigla niż Avatar. Tacy Iniemamocni albo taki Shrek - niestandardowe, obrazoburcze, zabawne i pełne nawiązań. A Avatar co sobą reprezentuje pod tym względem? Nic. Dla mnie całkowity brak równowagi między genialną (użyłam tego słowa na G i się nie wycofam!) stroną techniczną a lamerską fabułą. Już lepiej zbilansowany był "Władca pierścieni" - nie był w 3D, za to czasem coś się tam ciekawego działo.

Doktorze, ja np świetnie się bawiłam na "Star Treku". Każdy od czasu do czasu tak ma. :) No, i IMAX też na pewno robi swoje.

O to to, ja na przykład "tak miałem" z Tranformersami, wszyscy po nich jadą a ja się przednio bawiłem :)

Ja byłem na "Avatarze" drugi raz w poniedziałek, tym razem w łódzkim IMAKSIE i... znów bawiłem się wyśmienicie, więc podtrzymuję swoją wcześniejszą ocenę. Solidna porcja eskapizmu w fantastycznej oprawie; za jakiś czas znowu będę miał ochotę się nią uraczyć. Jednakowoż przyznaję bez bicia, że w filmie istotnie nie ma żadnych "smaczków", które można by odkryć podczas drugiego seansu. :) Natomiast wizja zapowiadanej drugiej części nieszczególnie mi się uśmiecha. "Avatar" to zamknięta całość i "Avatar II" będzie już tylko sequelem, a nie ciągiem dalszym... Z drugiej strony, to samo można było swojego czasu powiedzieć o "Terminatorze", a Cameron jednak przebił sam siebie... :) Pożyjemy, zobaczymy.

Co do smaczków, to zauważyłem sporo grzybów na Pandorze. Na kilkumetrowy okaz spadł nawet główny bohater podczas nauki spadania z wysokości:)

Grzyby zauważyłem za pierwszym razem, może dlatego, że przepadam za grzybami. :)

Biorąc pod uwagę orgię kolorów w firmie, te grzyby nie znalazły się tam przez przypadek :P

Po obejrzeniu pastiszu Avatara w South Parku w odcinku "Dances with Smurfs" (s13 e13) poddałem się i obniżyłem ocenę do 8 :) Odcinek gorąco polecam, jest do obejrzenia na oficjalnej stronie (http://www.southparkstudios.com/episodes/251890/).

P.S. Pastisz pojawia się pod koniec odcinka, cierpliwości :)

Też widziałam ten odcinek, uśmiałam się jak norka. :) Za to dla wszystkich fanów 2012 nadaje się chyba następny (s13 e 14), chociaż jest raczej hardkorowy.

Scenariusz - Pocahontas
Wizualnie - bajka. Te szczegóły lasu kiedy kamera prześlizguje się nad bohaterami mijając drobne roślinki, paprocie, przelatujące owady - miodzio :)

Nader prosta fabuła zawiera jednak kilka pytań, które człowiek powinien sobie od czasu do czasu postawić. Widoki... nieziemskie!

Jak w każdym filmie Camerona zwracam szczególną uwagę na technologię i maszynerię. Fikcyjne pojazdy i maszyny w Avatarze sprawiają wrażenie, że faktycznie mogą działać. Nie są jakimiś totalnie wyssanymi z palca urządzeniami, ale mają sensowna budowę dostosowaną do ludzi, konkretnego użytku i panujących warunków. Nie tylko widzimy ich zewnętrzny, fascynujący wygląd, ale możemy zasiąść za sterami futurystycznego helikoptera, czy kroczącego, bojowego mecha. Oklaski dla reżysera również za to.

Dla tych co widzieli:

http://james-camerons-avatar.wikia.com/wiki/Avatar_Wiki

Typowy hit z Hollywood - drogi, pięknie zrobiony, doskonałe efekty, łatwy do oglądania, przyjemny. Jako prosty film do obejrzenia, który ma sprawić przyjemność 10/10.
Niestety nic poza tym dobrego się o nim nie da powiedzieć, fabuła właściwie jest pretekstem by zaprezentować wszystkie możliwe marzenia (zwiedzanie kosmosu,zostanie bohaterem, wielka miłość itp) a brakuje jakiejś wizji artystycznej.
Dzieło doskonałego rzemieślnika nie artysty. Gdyby nie efekty i przyjemność oglądania byłoby 6/10.

Pierwszy raz na filmie miałam odczucie, które czasem nachodzi mnie przy najlepszych książkach fantasy - "Zatrzymajcie akcję - ja chcę tam wejść i połazić sobie trochę po tym świecie". Fajny montaż, momentami używający typowych chwytów dokumentów, dopasowana muzyka. Fabuła - jak ja chcę obejrzeć dobrą fabułę, to włączam Bergmana - tu miała po prostu nie przeszkadzać. Ja w każdym razie zamawiam bilet na pierwszą wycieczkę po Pandorze.

Film super jezeli chodzi o 3D i efekty specjalne. Czasami tylko obiekty bedace b. blisko sie rozmazywaly, ale to chyba wina projektora w Multikinie. Dali troche dupy pod wzgledem fabuly, wiele rzeczy dalo sie przewidziec lub byly tak sztuczne i nie logiczne... szkoda gadac. No ale nie popadajmy w skrajnosci, nie bylo tak zle. Ten film to tak troche Pocahontas w kosmosie.

Cóż, kapitalna rozrywka.
Udany mix Minimków i Pocahontas z Obcym 2.
Jeśli lubisz przynajmniej jeden z tych filmów to z dużym prawdopodobieństwem będziesz dobrze bawił się na seansie Avatara ;)

Najlepsza przygoda od dawien dawna. Gwiezdne Wojny czasów gier 3D. Historia prosta, przez złośliwców porównywana do Pocahontas, ale nie jest to istotne. W przypadku starych Indian'ów Jones'ów też można by się czepiać naiwności scenariusza, ale nie warto, bo nie temu to kino służy. Służy rozrywce, a tej film zapewnia końską dawkę.

O fabule filmu napisano już tyle, że nie ma się co rozwodzić. Klon "Pocahontas". Film jest jednym wielkim efektem specjalnym. Animacja wszystkiego co żyje na Pandorze powala na kolana i trzyma w tej pozycji przez całe 160 minut. Avatara trzeba obejrzeć i trzeba go obejrzeć w 3D.

Głupio się jakoś czuję, bo co druga osoba nawiązuje w recenzji do Pocahontas, którego nie widziałem i nie przychodziło mi do głowy, żeby oglądać. Zaczynam dochodzić do wniosku, że to jakiś kamień milowy w historii kina, który koniecznie powinienem był obejrzeć ;)

Widziałeś Avatara? Pocahontas to to samo tylko dzieje się w Ameryce Płn i Na'vi są Indianami. To tylko disnejowska bajka. Ja widziałem parę lat temu z moimi dzieciakami (w komplecie z całą masą innych bajek Disney'a). Sama bajka jest taka sobie i w żadnym aspekcie nie jest kamieniem milowym.
Avatar mnie zauroczył. Ciekawe ile Oskarów złapie.

Edit:
(właśnie zdałem sobie sprawę, że "Tańczący z wilkami" też jest na schemacie Pocahontas... Ciekawe co jeszcze...)

Edit2:
Właśnie Astarael na Blipie uświadomiła mnie, że to Pocahontas jest na schemacie "Tańczącego..." a nie odwrotnie. I faktycznie: Pocahontas jest z 1995 roku a "Tańczący.." powstał 5 lat wcześniej. Dziwny jest ten świat ;o))

Myślę, że sporo ^_^. To dość typowa historia. A Pocahontas i kapitan Smith uwiecznieni są w pewnej znanej piosence tuż za Romeem i Julią:

"Captain Smith and Pocahontas
had a very mad affair
When her daddy tried to kill him
She said daddy oh don't you dare

He gives me fever
With his kisses
fever when he holds me tight
Fever
I'm his misses
Daddy won't you treat him right(...)"

^_^

kilka z filmów uwzględnionych w avatometrze jest zbudowanych na podobnym schemacie:
http://oferma.filmaster.pl/notka/avatometr/

Domyślam się, że w tych nawiązaniach do Pocahontas, to jednak nie tyle chodzi o schemat historii miłosnej (bo ta jest dużo starsza niż kino), co o elementy indiańskie.
Bawi mnie hipokryzja niektórych (nie o Ciebie chodzi NLJ) - Avatara krytykują, po czym nagle się okazuje, że oglądają filmy w stylu Pocahontas. Nie wiem, może już za stary byłem jak ten film wchodził na ekrany ale do głowy by mi nie przyszło, żeby to oglądać :))

Hej, ale to, że się coś oglądało, jeszcze nie znaczy, że musiało się podobać ^_^.

A od kina starsza jest również legenda Pocahontas (http://en.wikipedia.org/wiki/Pocahontas#Popular_legend

- była postacią historyczną, ale na tyle malowniczą, że chętnie tworzono fikcyjne opowieści na jej temat).

W przypadku "Avatara" skojarzenie z "Pocahontas" z pewnością wzmagają, jak piszesz, ogólna indiańskość Na'vi oraz zantagonizowanie Na'vi i ludzi. Ja nie oglądałam "Pocahontas", więc mnie się podczas seansu przypomianła głównie "Mononoke" ^_^

Podobny co w "Pocahontas" schemat romansu (bohater przybywa do nieznanego ludu, którego zwyczajów i filozofii uczy go bohaterka) odnaleźć można np. w "Szogunie".

Pocahontas ogląda się ze względu na dzieci (w sensie razem z nimi) Czyli niejako mimochodem, przy okazji i bez większych oczekiwań. W tego typu filmach chodzi o przeplatającą się miłość do ludzi i poszanowanie/miłość do natury. Facet nagle odkrywa, że jest integralną częścią przyrody i może żyć zgodnie z nią a nie na przekór. Tak jest w "Tańczącym...", tak jest w "Pocahontas" i tak jest w "Avatarze".

"Avatar" jest wielkim i przełomowym filmem. Tak jak "SW: Nowa nadzieja" tyle, że przełom dotyczy wyłącznie warstwy FX. Oczekiwanie Bóg wie jakich przełomów w innych warstwach jest błędem i sprowadza prawie 3 godzinną mękę oglądania zamiast 160minut czystej radości =o)) (to jest akurat bardziej komentarz do krótkiej recenzji Sigmy =o)

A Starwars było przełomem w jakiejś innej niż FX warstwie? Do dziś te efekty się świetnie bronią bo oprócz ich skali były jeszcze bardzo dobrze wpasowane w film. Obstawiam, że z Avatarem będzie podobnie. Cameron ma wyczucie i nie szarżuje z efektami dzięki czemu filmy się nie starzeją (np. Terminator 2).

Szczerze mówiąc, owszem, SW było przełomem nie tylko FX-owym. To niezwykle udane obleczenie baśni w ciuszki science-fiction, które porwało widzów jak żadne wcześniej, nieprawdaż?

Niestety - wielkie rozczarowanie. Kompletny brak fabuły, dialogi na poziomie filmu dla 6-latka, historia jakich wiele. Bardzo ładnie wykreowany świat, w którym można zatonąć, jednak nie bardziej niezwykły niż filmy na Discovery czy Animal Planet. A jeśli widz nie da się uwieść części wizualnej, to film jest o jakieś półtorej godziny za długi...

Z brakiem fabuły to przesadziłeś. Ona tam jest, a że jest prosta jak konstrukcja cepa? Taki ficzer =o) To nie jest i nie miał być ambitny film. Nie w sensie fabuły. To jest pokaz możliwości współczesnej animacji. To jest przesunięcie granic w stronę stricte wirtualnego świata. To jest film, który ma uwieść widza widokami fluorescencyjnego świata. Szczerze mówiąc nie wiem jak można nie dać porwać się tymi obrazkami =o)

Jeśli chodzi o fabułę to faktycznie bardzo prosta - prawie mogłoby jej nie być. Poprostu po obejrzeniu tego filmu mam non stop wizję Antonioniego, wychodzącego do widzów przed pokazem najnowszego filmu i zapowiadającego: "Słuchajcie, zapraszam was na mój najnowszy film. Fabuła jest banalna, ale za to jakie piękne kostiumy!". Cameron jest uważany za dobrego reżysera, powinien więc jako taki podciągnąć fabułę, tak by byłaby ona równoważna pięknemu obrazowi, moim skromnym zdaniem ;)

Ileż malkontentów... Kiedy wyszedłem z kina byłem lekko zawiedziony. Spodziewałem się nie wiadomo czego. Wkurzało mnie to, że jak było to 3d naturalnie to z przyzwyczajenia rozglądałem się wokół, ale że tak powiem, nie mogłem się sfokusować tam gdzie patrzyłem :)(potem mi to nie przeszkadzało) i to, że zbyt dużo pomysłów już gdzieś było. Jakąś godzinę po wyjściu, przemyślałem wszystko jeszcze raz.. I powiem: Film jest genialny! Niby wszystko już było ale nie na raz i nie tak świetnie połączone!

Nie dostrzegam w filmie jakiejś większej innowacyjności a już na pewno nie powiedział bym że `jest to największy przełom od momentu gdy wprowadzono do kina dźwięk` jak niektórzy za Cameronem powtarzają. Uważam że film jest mocno przereklamowany - jeśli chodzi o same efekty to nie wiem czym tam się specjalnie zachwycać. Przecież na komputerze możne w tej chwili wygenerować praktycznie wszystko ! Film posiada banalną fabułę! Historia przypomina opowieść o Indianach i kowbojach.

Efekty specjalne bardzo dobre. Ale sama fabuła za bardzo rozciągnięta. Gdyby film trwał 1,5 godziny, dostałby o wiele lepszą ocenę. Czasami w filmie wiało nudą. Uważam że film robi taką furorę ze względu na świetny marketing i złoty glob dla tego filmu zdziwił mnie.

Naiwny scenariusz - Pocahontas w przyszłości z łopatologicznie proekologicznym przesłaniem.
Ale jeżeli zapomni się o scenariuszu i będzie się podziwiało wygenerowany świat (mówię o wersji 3D) - wtedy film zapiera dech. Może za bardzo kolorowy, za bardzo wdzięczący się do widza ale wywołujący WOW efekt.
Z racji mojego zawodu - nieźle zaprojektowane interfejsy komputerów i systemów przyszłości.

Ja jestem przeciwnego zdania. Dużo osób twierdzi, że Avatar ma kiepską fabułę, liczą się tylko wspaniałe efekty 3D. Ja ten film cenię sobie właśnie za przedstawioną historię, a efekty 3D są tylko miłym dodatkiem, bez nich Avatar podobał by mi się równie dobrze co z nimi.

Dokładnie. Marzył mi się film z takim scenariuszem i o dziwo pojawił się on w kinach. Pocahontas nie widziałem i nie żałuję. Wizja przyszłości pokazana obłędnie.

Też Pocahontas nie widziałem ale jak podobne, to może też się spodobać, może kiedyś obejrzę.

Myślę, że zarzuty do scenariusza są w dużej mierze (jeśli nie w całości) efektem rozbuchanych oczekiwań. "Avatar" od zawsze był przedstawiany jako przełom, nowatorski film. Same ochy i achy a wyszło jak wyszło. Według mnie wyszło na prawdę dobrze. Mimo znanego schematu ogląda się bardzo dobrze. Oczywiście nie jest to ambitne kino w sensie treści. Ambicją tego filmu są właśnie świetne wizje obcego świata. Jak to już nie raz było podnoszone w dyskusjach o tym filmie on MUSIAŁ na siebie zarobić. Z wszelkimi implikacjami z tego wynikającymi.

W swojej klasie, mam na myśli kino rozrywkowe, fantastyczne widowisko, wciągające, zachwycające, piękne. Żal wychodzić z kina :)

Tylko do oglądania tylko w 3D. Może za rok okaże się, że to produkcja przeciętna, ale na dzisiaj, to technologiczne cudo ze sprawnie wymyślonym światem, któremu niewiele można zarzucić. Scenariusz typowo holiłudzki, ale na szczęście Cameron nie przesadził ani z wątkami miłosnymi, ani z podniosłością straty bliskich, ani też ze scenami walki, więc ogląda się przyjemnie. Kiedyś były Gwiezdne Wojny, potem Matrix, a teraz nastał czas Pandory, do czasu, kiedy ktoś nie pójdzie jeszcze dalej.

Prymitywna i dość wtórna fabuła z mimo wszystko pięknym pacyfistycznym przesłaniem. Postaci niczego sobie, ciekawe, chociaż bardzo powierzchowne. Oczywiście, mocną stroną są efekty specjalne i widoki z tych, które widziane w filmie, wywołują u widza pożądanie, inspirują marzenia. A jednak, muszę to przyznać, nie widzę tu rewolucji w kinematografii, a jedynie dobrą, naprawdę godną podziwu, pracę grafików.

Wszedłem do salonu Ferrari. Zobaczyłem samochód za 240 milionów dolarów o pięnej linii i cudownie hipnotyzującym niebieskim lakierze.
Obejrzałem ze wszystkich stron, zachwyciłem się kunsztem wykonawczym. Otworzyłem maskę. Zamiast silnika zauważyłem kółko dla chomika.

bo to jest "ferrari" pokazowe, "tylko patrzeć, nie zaglądać, nie dotykać" i nikt tego ukrywał. Ci co liczą na "silnik" zwykle się zawiodą, chyba że komuś wystarczy kółko dla chomika (mi akurat wystarczyło ;) )

Co dla jednych jest podłogą - dla innych sufitem, jak mawiał klasyk :D

Ciekawe porównanie, jednak nie powiedziałabym, że fabuła to takie kółka dla chomika. To nie jest tak, że fabuła Avatara jest słaba. Oczywiście w porównaniu ze stroną techniczną jest dużo gorsza, jednak sama w sobie nie jest taka zła. Miłość przedstawiona jest nienachalnie, przesłanie nieco moralizatorskie, ale jest. Powiem tak, bez przesady tak się pastwić nad tą fabułą

Strasznie patetyczna

Film nie był dla mnie rozczarowaniem, bo nie spodziewałem się po nim niczego wielkiego, oprócz fantastycznych efektów specjalnych i 3D.
Krótko film można określić miernym - mierne dialogi, mierne aktorstwo, mierna fabuła. Wszystko gdzieś już widziałem, z reguły w lepszym wydaniu. Do tego efekty wcale mnie nie porwały, prócz dosłownie kilku scen. W całej reszcie nie czułem żadnego zysku z technologii 3D.
Film rządzi w tych aspektach, które ja uważam za drugorzędne. Stąd tak niska ocena.

Jeśli tak ma wyglądać przyszłość kina, to ja chyba podziękuję i pooglądam sobie coś starszego.

3D, wbrew moim przypuszczeniom jest wielka mocą. Dobrze, że jednak się zmusiłem by pójść, warto było. Myślę, że to jednak rewolucja. Uwaga - nie dla osób z lękiem wysokości, niewiele brakowało, a zanieczyściłbym kino. Tylko powiedzcie czemu, skoro mogli stworzyć wszystko, stworzyli akurat ssaki i ogień?

A co byś proponował innego?. Ryby ;)?. Pewnie będą w drugiej części, po wręczeniu oscara za najlepszy film, już za kilka godzin.

Jak widać, Oskara za najlepszy film nie dostał... Może gdyby nie kopiowali bezmyślnie ziemskich form życia, morfologii i stworzyli na prawdę nowy świat, skoro mieli taką możliwość -- może wtedy ;)

stworzyli ssaki i ogień, na fali powrotu do natury, walki o ekologie - nie przewidzieli, że wyda się iż globalne ocieplenie to ściema

A może w hołdzie dla Pocahontas? ;)
Jak dla mnie pomysł drzew połączonych w sieć 'inteligentną' (kojarzący się z cyklem Orsona S. Carda - ojcowskich drzew na planecie Lusitania), czy ujeżdżania bestii (skojarzył się z piaskalami z Diuny) -- świetne. Warto było nawet więcej zaczerpnąć z klasyki, zamiast pójść po najmniejszej linii oporu.

Film oglądało mi się przyjemnie, mimo iż trwał prawie 3h nie dłużył się. Efekty piękne, fabuła... no cóż.
Ale nie żałuję, że poszedłem do kina - warto było. Tylko to '3D' mnie zawiodło
Ogólnie, film przyjemny, łatwy w odbiorze, nie należy się spodziewać super fabuły i zwrotów akcji. W sumie to po obejrzeniu trailera wiadomo o co będzie chodziło, nic nie zaskakuje :)

Tak, to była przyjemność, która oczywiście w dziełach jest konieczna u widza, by film tak nazwać, ale w "Avatarze" ta przyjemność skupiła się na zmyśle wzroku, natomiast wartośc intelektualna i emocjonalna zadowalała jak "Król lew" radosne dzieci na wycieczce do kina( patrz scena miłosna, dla dorosłych komediowa). Pierwszy film dwudziestego pierwszego wieku, ważny, choć nie chcę się wpisywać w marketing,lekki, wizualny, a napomknięcie problemu, w amerykańskich produktach pretekst do popisu gwiazd, w tym filmie nie unosi ciężaru oczekiwań wyrafinowanego widza.

Szczerze mówiąc, to nieco się zawiodłem. Jak już wiele osób wspomniało, film jest strasznie przewidywalny. Dla samych efektów raczej nie ma sensu go oglądać. Nie mówię, że czas poświęcony na jego obejrzenie był stracony, ale istnieje masa o wiele ciekawszych filmów.

Ten film był pełen akcji,wzruszenia i fantastyki.Bardzo się go przeżywa.Jest jeden z niewielu moich ulubionych filmów.

Wizualnie - zapowiedzi rewolucji na miarę "Star Wars" chyba nie były czcze. Wykreowany świat po zdjęciu okularów wydaje się prawdziwszy od sali kinowej, a 3D jest więcej niż efektowne i zupełnie nie efekciarskie. Fabuła - bez tragedii. Historia jest prosta, mocno gra na emocjach, ale robi to przynajmniej dobrze i trzyma się kupy. Przesłanie - tu mam problem. Na pierwszy rzut oka jest naiwne, ale wrażenie to znika po spojrzeniu na przykład na obrazki z Amazonii. Te z buldożerami w roli głównej.

Najpiękniejsze wydaje mi się to, że animacji ani efektów 3D nie widać. Pokazany obraz jest tak naturalny, że można zanurzyć się w przedstawiony świat przyjmując go za rzeczywisty.

Przewidywalny aż do bólu. Każdy kto w dzieciństwie widział "Pocahontas" Disney'a, może spokojnie przewidzieć losy bohaterów, kto z kim będzie, a kto zginie. Jedyne co da się powiedzieć to,że to ładny kolorowy film, zrobiony tylko po to, by pokazać możliwości współczesnej techniki.

Idealny, Doskonały, Wyśmienity, Po prostu BRAK SŁÓW dla fantastyczności tego filmu.

Rewolucyjny technicznie obraz. Efekty specjalne bezkonkurencyjne. Obraz wzbudza emocje, trzyma widza w swoich kleszczach od początku do końca. Wspaniała scenografia, zdjęcia, muzyka. Wszystko przemyślane, logiczne i zapięte na ostatni guzik. Genialna produkcja.

Ależ Umbrin, jakaś taka stonowana ta recenzja? A Michuk się rozpływał w zachwytach... Świat się kończy. ;)

A może to był pierwszy film Michuka w trójwymiarze?;)

Neopocahontas. To tyle jeśli chodzi o fabułę. Do tego tona efektów specjalnych i podobno rewolucyjne 3D. Może oczy już nie te, ale mimo usilnych starań (tyle się nasłuchało o zachwycie, że próbowało samemu) nie porwało mnie.

Moim zdaniem zabrakło treści, która mogła człowieka zafascynować. Przerost formy nad fabułą, bo co do wykonania nie mam zastrzeżeń. Po prostu, płytki.

Jeden ze straszniejszych filmów jakie widzialem.

Straszniejszych w jakim sensie?

zły, męczacy, nudny, głupi. :)

To chyba się zgodzę, że to jeden z najstraszniejszych filmów ;)

Taaaaaaak. Wreszcie obejrzałem Avatara. Tak, wiem - wstyd.
I całkiem poprawnie zrobiony film. Ot takie amerykańskie wiadomo co będzie.
Zdjęcia za to cudowne - a raczej, to płaszczyzna efektów specjalnych odpowiedzialna za szerokie kadry i cześć akcji, bo reszta jednak cały czas bije plastikowością - taki Shrek w kosmosie. To już we Władcy pierścieni zdecydowanie ładniej zgrano efekty z ludźmi.

Rewolucja w kinie jeśli chodzi o efekty. Kolorowa baśń robi wrażenie i powinni puszczać tylko w IMAX.
Treść bardzo płytka. Fabuła do przewidzenia.

Wizualnie przepiękny. Fabularnie -- gorszy. Po pierwszym obejrzeniu -- chciałem więcej. Za drugim razem -- już nie.
Otoczenie, środowisko, grafika, efekty -- jakkolwiek by tego nie nazwać -- piękne. Nie można rozróżnić co jest czym, czy to zwykła animacja, czy prawdziwi ludzie.
Fabularnie jest to piękna historia przedstawiająca jedne z najstarszych, ludzkich uczuć.

Najpierw piszesz, że film jest kiepski fabularnie a potem, że fabularnie jest to piękna historia... nie rozumiem ;)

tak czułam, że mimo tych wszystkich zachwytów nie polubię tego filmu. Niby nie zależy mi na jakiejś super historii, aktorstwie czy muzyce, może po prostu nie lubię efektów specjalnych? Na pewno nie lubię scen walk i przemocy, nie lubię fantastyki i innych science-fiction (no z wyjątkami), nie lubię świata robotów, maszyn i wojny, którymi to ten film jest przepełniony. No ale obejrzałam i przeżyłam, co jakimś plusem jest. Kolorowe, ładne obrazki też są. Da radę przeżyć, ale nie dla mnie.

Typowy film Camerona: 1) Najlepszy pokaz możliwości technologii 3D. Zdecydowanie najładniejszy film 2009 i 2010 roku. Przedstawiony w Awatarze świat wizualnie urzeka, a sceny w których Jake poznaje Pandorę po raz pierwszy są prawdziwą ucztą dla oczu. Chociażby dlatego warto zobaczyć ten film. 2) Fabuła? Lepsza niż w Pocahontas, ale gorsza niż chociażby w grze Alpha Centauri.

ad. 1) no to chyba "Żółwika Sammy'ego" nie widziałeś! Wiem, że dla dzieci, ale co do 3D to sory...

Przyznaję się, Żółwika Sammy'ego nie widziałem. Postaram się naprawić to uchybienie w najbliższym czasie. Sądząc po zrzutach ekranu Avatar jest jednak dużo ładniejszym filmem od Żółwika.

Hm, no nie wiem, czy jeszcze gdzieś można zobaczyć go w 3D, a to kluczowa sprawa, żeby je uczciwie porównać. Bo tak ogólnie plastycznie to nie wiem, który lepszy, choć Żółwik wydaje mi się bardziej spójny i dopieszczony.

Efekty specjalne robią wrażenie.

Wiele mogę wybaczyć filmom-wydmuszkom. Schematy, dziury logiczne, drętwe aktorstwo, patos, nachalną ideologię etc. Wiele, ale nie grzech nudy. Film rozrywkowy, który nuży, przy którym w 1/3 patrzy się na zegarek i prosi, żeby wskazówki szły szybciej, to filmidło wg mnie fatalne, bo nie spełniające swojej funkcji. "Avatar" mnie znudził (a czemu, to temat na dłuższą wypowiedź). Wymienione na początku wady też występowały, ale nie bardziej niż w przeciętnych wydmuszkach.

O, ktoś wreszcie ma takie zdanie o "Avatarze" jak ja :) Czekam na dłuższą wypowiedź.

Uczta dla oka :) nawet prosta fabuła nie boli ;)

Zawsze chylę czoła przed Wyobraźnią i Wizjonerstwem. W przypadku Avatara kłaniam się szczególnie nisko, wyrażając zachwyt z kooperacji tych atrybutów kreacji z Technologią. Uczta dla oka. No i mogłoby być idealnie, gdyby nie do bólu banalne dialogi. Zirytowało mnie też, że Cameron stworzył postać żołnierza z ograniczoną inteligencją. Rozumiem, że chodziło o przejście z naiwności i głupoty w odpowiedzialność i dojrzałość, ale czemu tak niesprytnie? Mimo to daję 9 - za 3h przyjemnego suspensu.

Żołnierz coś za szybko się uczył zwyczajów i języka Na'vi jak na "ograniczoną inteligencję". Niedojrzały, zielony - OK. Ale głupi nie. Czy to już pornoroztrząsanie fabuły? :)

Jeszcze nie, więc odpowiem ;)) Moim zdaniem postać żołnierza stworzona została szalenie nieumiejętnie. Brakowało jej wyraźnych cech, które nadałyby charakter późniejszemu wojownikowi. Głupoty, które zdarzało mu się palnąć nie były nawet błyskotliwe. Raczej żenujące. Nie mam nic przeciwko dużym chłopcom, ale kompletnie nie pasowało mi przyłatanie do żołnierza po przejściach beztroski, nieodpowiedzialności i niedomyślności. Tym samym późniejszy zwrot w poglądach i ten wielki heroizm wydały się sztuczne, znikąd, bez fundamentów.
Masz rację, że "coś za szybko się uczył" (i budował silny kręgosłup moralny!), zwłaszcza w kontekście przeciętnego poziomu inteligencji i życiowej niepowagi - to dla mnie doskonały przykład niekonsekwencji w kreowaniu postaci. Gdyby Cameron od początku dodał żołnierzowi trochę sprytu Bonda, czułabym spełnienie, a tak nie wiedziałam do końca, z jakiego typu przedstawicielem męstwa mam do czynienia, przez co nie mogłam podziwiać w pełni tych migiem nabytych umiejętności i skokowego trendu rozwoju. :)

Facet siedział na wózku, więc raczej trudno o bondowski hurraoptymizm. Kluczową sceną jest ta gdy wybiega ze szpitala na "własnych" niebieskich nogach. Jego radość jest taka jakby to robił pierwszy raz w życiu.

Ale ja nie mówię o optymizmie Bonda, tylko o sprycie! IQ! Mam wrażenie, że Cameron posłużył się stereotypem - stworzył prostego, standardowego Marine, który wykonywał rozkazy zamiast myśleć - dopiero gdy wniknął w świat plemienia, pojął, w jakim okrutnym planie uczestniczył i pobudził w sobie najlepsze cechy rycerza. Film był na tyle "holywoodzki" (happy end, efekciarstwo, miałkie dialogi), że można było chociaż podrasować trochę intelekt głównego bohatera. Inna sprawa, że wydawało się czasem, że żołnierz z Ziemi i Avatar z Pandory to dwie różne postaci (nie tylko fizycznie, ale i psychicznie).

Bo to były dwie zupełnie różne postacie. Odzyskanie sprawności fizycznej w zupełnie innych realiach spowodowało również metamorfozę psychiczną zdołowanego weterana. Stwierdził, że nie ma nic do stracenia i poszedł na całość.
Pierwsze 25 sekund trailera coś o tym mówi.

http://www.youtube.com/watch?v=cRdxXPV9GNQ

A film hollywoodzki to był z pewnością.

Hm. Coś w tym jest. W zasadzie może to nawet tłumaczyć tę euforyczną głupotę na początku i nieszczególne rozgarnięcie w ogóle. OK, Twoja męska perspektywa nawet mnie przekonuje. :) Ostatecznie, i tak uważam film za b. dobry, a to odrobinę wyższe IQ by nie zaszkodziło. Oczywiście, najlepszą opcją byłyby mniej banale dialogi!

Byłem straszliwie sceptyczny wobec tego filmu. Na tyle, że obejrzałem go rok po polskiej premierze. Uważałem, że to marna bajeczka, ale okazało się że jest to dwie i pół godziny świetnej rozrywki. Rewelacyjna grafika, dobrze dobrana muzyka. Brakowało mi takiego filmu od dłuższego czasu. Tylko... Zachowanie Ludzi Nieba na Pandorze strasznie pasuje do zachowania Europejczyków po odkryciu Ameryki.

Nareszcie obejrzałem Avatara, warto więc spisać kilka wrażeń... Nie mogłem oderwać oczu od ekranu. Świetna grafika jakiej dotąd nie widziałem. Mam nadzieję, że od teraz będę mógł ją widywać, co raz częściej. Dzięki świetnej muzyce od razu znalazłem się na Pandorze.
Bardzo podobała mi się gra Giovanniego Ribisiego, już od pierwszej sceny nie lubiłem Selfridga.
Rozmachu tej wielkiej opowieści poskąpiono fabule. Zdecydowanie odstaje od reszty dzieła.

Film przypomina trochę literaturę tendencyjną autorstwa Elizy Orzeszkowej - postacie są jednoznacznie określone i przewidywalne, a przez to niezmiernie irytujące. Cała otoczka 3D nie nadrabia płycizn fabuły. Nadto dłuży się niemiłosiernie i tylko Sigourney Weaver trzyma widza przy życiu - jako jedyna stworzyła postać która na ekranie żyje, w przeciwieństwie do sztampowej reszty.

Gatunek tego filmu to science fiction. Jest to również dramat. Został wyprodukowany w roku 2009 w Stanach Zjednoczonych. Trwa to 162 min. Reżyserem tego filmu jest James Cameron. "Avatar" opowiada historię sparaliżowanego byłego komandosa, który dostaje szansę odzyskania zdrowego ciała. Musi jednak wziąć udział w specjalnym programie militarnym o nazwie Avatar.

Ten dramat to w kontekście gatunku czy oceny?

bardzo prosta fabuła - ale w tym wypadku nie liczy się oryginalność słowa tylko zamysł efektywnego przekazu w obrazie i to z całą pewnością się udało - kupiło mnie ;) odbiegając od zamysłu reżysera - jeśli miało by tak wyglądać przedłużenie mojego istnienia po śmierci to nie boję się umierać :)

Jeden z cięższych filmów , jakie widziałem w życiu. Ilość gupot przekracza poziom krytyczny, a oczy bolom.

Ładna baśń i w sam raz na pozimowe stany depresyjne - ach, te kolory!
A filozofia chyba ostatnio wróciła w "Atlasie chmur"? Przynajmniej konflikt zachód-wschód, wojna postu z karnawałem itp. Jankeska tendencyjność nie do zniesienia, ale jak się jest zawczasu uprzedzonym, to można przymknąć oko, drugim śledzić te fajerwerki, erupcje barw, zupełnie jak van Gogh ;)

Dziwne jest tylko to, że lepiej mi się oglądało film teraz, z telewizora, niż w kinie, w 3d, nie rozumiem tego.
Nie znam się na tym, ale jeśli dobrze jeszcze pamiętam wrażenia, to może od premiery filmu technologia poszybowała i teraz lepiej by to zrobiono? Jak np. w "Hobbicie"? Ja bym wolała.

Udana epopeja, świetna dynamika, proste wzruszenia, prosty i dosadny sąd nad tym jakie podejście ma gatunek ludzki do środowiska naturalnego oraz odkrywanych cywilizacji. Śmiem napisać, że film pokazuje to co się działo i dzieje naprawdę.

Pocahontas przyszłości. Nie widziałem filmu w 3D, więc trudno jest mi ocenić główny atut filmu. Jest on dla mnie po prostu bardzo dobrym filmem, który pomimo niezbyt głębokiej fabuły wciąga i pozwala czerpać przyjemność z oglądania.

Cóż. Nie spodziewałem się po tym filmie nic ponad komercyjną gumę do żucia dla oczu, ale chciałem przynajmniej zobaczyć podobno cudowną stereoskopię. Niestety, chłopaki jednak przeholowali z bazą i efekt jest taki, jak zazwyczaj w takich przypadkach: zamiast wrażenia trzech wymiarów mamy wrażenie oglądania wycinanej książeczki dla dzieci.

Jak na razie jedyny 3D który mi się podobał.

Nieco długie demo efektów specjalnych.

Świetny film

super film , to był pierwszy film 3D na jakim byłam ! :)

Jeden z najlepszych filmów jaki widziałem, z niecierpliwością czekam na kolejną część. Mam nadzieję że będzie równie dobra jak pierwsza

Czekamy na odcinek 2, który ma nastąpić w 2020? Genialny film, wyobraźnia reżysera.

JustynaMajewska
JoannaChmiel
dawidLachapelle
KubaSwiatkowski
balzac4
umbrin
ala2004
piotrmoskal
pkudron
TomaszKoczar