Bejbi blues (2012)

Reżyseria: Katarzyna Rosłaniec

Historia niedojrzałej 17-latki, która zostaje matką. Chciała mieć dziecko, bo fajnie jest mieć dziecko. Wszystkie młode gwiazdy jak Britney Spears czy Nicole Richie mają dzieci. Ale dlaczego tak naprawdę Natalia zdecydowała się na macierzyństwo w tak młodym wieku? Może odpowiedź kryje się w tym co piszą nastolatki na internetowych forach? Chcą mieć dziecko, żeby w końcu ktoś je naprawdę kochał, żeby same miały kogoś do kochania... (filmpolski.pl)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Pierwsze pół godziny niezłe, ale potem ostry zjazd w dół. Rosłaniec dobrze radzi sobie z reżyserią młodych aktorów, ale potrzebuje scenariusza z prawdziwego zdarzenia. Nie tabloidowej, "odważnej" i "kontrowersyjnej" historyjki, która nie wychodzi poza proste publicystyczne obserwacje. Fajnie, że Rosłaniec ma pazur, ale ma też niestety za duże ego, żeby jej fanaberie brać na poważnie.

Niesatysfakcjonujący pod każdym względem, ale lepszy od "Galerianek", więc jest nadzieja, że Rosłaniec jeszcze zrobi coś ciekawego. Zakończenie pokazuje, że jak chce to potrafi zaskoczyć. Tylko jej pary nie starcza na ciągnięcie historii przez półtorej godziny. Dramaturgia jest żadna i widz jest skazany na fabularyzowany pokaz szafiarskich stylizacji. Do tego podanie języka młodzieży bez przetworzenia (poza wycięciem wulgaryzmów) nie było dobrym pomysłem, bo zamiast autentyzmu uzyskano śmieszność. Na plus aktorstwo i zdjęcia (przynajmniej gdy twórcy zapominali, że robią je na modłę dokumentu). Chciałbym się dowiedzieć tylko jednego, dlaczego ta impreza odbywała się w kościele?

Ano właśnie, w Polsce nie ma imprez w kościołach, więc tym samym Rosłaniec przenosi nas do Polski innej, swojej własnej, takiej jak ona ją widzi, film zaś - na płaszczyznę uniwersalną albo w jakąś nawet zgoła inną, wertykalną dla odmiany, ultrahipsterską przestrzeń :P

Tylko przy tym wydaje mi się, że Rosłaniec aspiruje do pokazywania prawdy. Nie ucieka w fantazję. Miejsce akcji jest wyraźnie określone. Parę razy puszcza się do widza oczko np. Kościukiewicz noszący torbę z Cybulskim. No i jeszcze ta nieszczęsna warstwa językowa, niektóre teksty są tak niewiarygodnie głupie, że ona musiała to gdzieś usłyszeć, bo wymyślić coś takiego nie sposób. "-Jesteś wege albo należysz do jakiejś sekty? - Tak"

A czytaliście jak po filmie pojechał Bartosz Żurawiecki? Aż mi się żal Kasi Rosłaniec zrobiło...
http://www.dwutygodnik.com/artykul/4234-blues-rozlazly-i-nerwowy.html

Tego nie czytałam, czytałam za to Zwierza Popkulturalnego, który też przywalił. Mniej ordynarnie, za to bardzo spojlerowo.
http://zpopk.blox.pl/2013/01/Och-Bejbe-Bejbe-Bejbi-Blues-czyli-Ja-pierdole-co.html

W ogóle mam z tym filmem dylemat - nie widziałam go, a po tych recenzjach to nawet chyba już nie chcę. Ale chętnie bym podyskutowała ;)

Żurawiecki aż zionie nienawiścią. Ze Zwierzem się zgadzam co do szczegółów, ale nie do końca co do ogółu. Niektórzy zapominają jaką kichą były "Galerianki" i na ich tle "Bejbi blues" wygląda lepiej. Nie wiem co prawda czy PISF ma tyle kasy by dać Rosłaniec na następne 3 filmy, bo jeżeli będzie się rozwijać w takim tempie to tyle powinno jej starczyć by nauczyć się zrobić dobry długi metraż :P A tak na serio to ona znalazła sobie niezłą niszę, bo większość polskich filmów o młodych ludziach ma akcję osadzoną najwcześniej 20 lat temu (ostatnio rekordzistą był chyba Majewski ze swoją filmową wycieczką do 1947). Czyli zwykle przed narodzinami grupy docelowej. Jasne, że można zrobić lepsze filmy o młodzieży, ale jakoś nikt niespecjalnie się do tego kwapi. W "Bejbi bluesie" nie ma ani jednego elementu, do którego nie da się przyczepić, jednak z drugiej strony to rzecz dość ekstrawagancka. Niech będzie nawet lansiarska, ale przynajmniej nie jest kolejnym szarym przeciętniakiem. To dobrze rokująca katastrofa :)

"Ki" chyba nie było złe?
A "Sala samobójców" wiem że nie była zła bo widziałem.
Oba w aktualnej rzeczywistości.

A jednak - w Toruniu była dyskoteka w kościele :) Co prawda 10 lat temu (teraz jest tam kino), ale takie rzeczy można w tym kraju (było) spotkać ;)

Ja tam sądzę, że być może gdzieś w kraju taki przerobiony z kościoła lokal istnieje. Mało to cudów? Po przerobieniu kina nie biedronkę juz mnie nic nie zdziwi.

@agathos Ale nie w Warszawie :P Rosłaniec sfilmowała kilka charakterystycznych miejsc, więc trudno nie zauważyć gdzie jest osadzona akcja. Na tyle dużo by kościół-dyskoteka i zielone wnętrze tramwaju irytowało ;)

A mnie się właśnie scena w "świątyni" podobała najbardziej. :) Bardzo dynamiczna i bardzo na czasie.

Na czasie w jakim sensie? BTW jeszcze nie zapomniałem, że ten DJ miał włączony tylko Windows Media Player (pełna profeska), to chyba rzecz, którą najlepiej pamiętam z tego filmu :D

Właśnie się spłakałam ze śmiechu. Dzięki. ;D Nie zauważyłam tego. Patrzyłam na DJ-a. :) Dobry jest. Jako jedyna osoba w tym filmie dał z siebie wszystko. Wtopę z Media Playerem traktowałabym raczej jako przejaw profesjonalizmu pani Kasi.

W jakim sensie na czasie? Ano obstawiam, że chodziło: a) o to, iż w świecie tych dzieciaków nie ma miejsca dla świętości, b) o to, że dla części z nich techno i dragi to jedyna religia. Lubię tę scenę więc mam nadzieję, że Rosłaniec miała na myśli to pierwsze.

Nawet jeżeli tej scenie zechcemy nadać jakiś głębszy sens, a nie traktować jako dziwaczną realizację elementu obowiązkowego filmu o młodzieży - imprezy, to i tak chyba niezbyt pasuje do całości. Wiem, że w wypadku tego filmu właściwie nie istnieje coś takiego jak element niepasujący. Gdyby w połowie pojawiły się nosorożce śpiewający piosenki Krzysztofa Krawczyka nie zaburzyłoby to jego konstrukcji. Jednak wydawało mi się, że to miał być obraz o poszukiwaniu wartości przez młodych, próbie stworzenia czegoś cennego, zawiązania międzyludzkich więzi. Próbie nieudanej i rozpaczliwej, ale wynikającej z potrzeby wypełnienia pustki. Może za słabo już pamiętam "Bejbi blues" i dorabiam jakieś bajki, ale po odjęciu tego całego ciuchowo-fabularnego szaleństwa coś prawdziwego było w tych bohaterach.

Pomysł z nosorożcami genialny. Pasowałby bardziej niż wszystko inne. :) Ten głębszy sens chyba nawet gdzieś tam jest. Ale za każdym razem gdy wypełza do wierzchu, rozmywa się w parę sekund. Dla mnie to raczej film o dziecku jako nowym modelu smartfona wydrukowanym na drukarce 3D. Przeczytaj spoilery +

Do świata bez "świętości" (np. bez poszanowania życia), bez potrzeby czy świadomości takowych i świata dobrej zabawy scena w klubie pasuje idealnie.

Dość już mam słuchania bzdur o reżyserskim talencie p. Rosłaniec, czy aktorskim p. Berus. Ten infantylny i idiotyczny film z kiepskim aktorstwem można by od biedy uznać za ambitny głos młodego pokolenia, gdyby jego autorką była nastolatka, ale pani Rosłaniec nie jest żadną Kasią, tylko 33-letnią Katarzyną. Dość taryfy ulgowej!

dobry Kościukiewicz jako parodia tego całego hipsterskiego p....., w tym filmie nie ma mężczyzn , są tylko c...., oto diagnoza

W tym filmie nie ma też kobiet (tylko p.. k...), scenariusza (tylko j... żart), oraz reżyserii (tylko fucking artist - według własnej deklaracji p. K.). Słowem parodia na całego.

e tam, tak źle nie jest, obejrzałem bez boleści

A ja ze strasznymi. Rzadko zdarza mi się rzucać k....mi na głos w trakcie oglądania filmu.

bo żyjesz w innych , niebiańskich rejestrach, a ta rzeczywistość młoda polska taka jest , jakieś hermafro skejty posuwają jakieś laski puste, potem dzieci im umierają

sory spoil

Bzdura. Rejestry w których żyję nie mają nic do jawnej nieudolności tej "reżyserki" (zresztą nic o nich tak naprawdę nie wiesz). Sorry, ale oceniasz zamiary, a nie wykonanie. Niewiele ta filmowa "analiza" ma wspólnego z rzeczywistością, jej płytkość i kliszowość jest porażająca. A ja tu nie widzę nawet podstaw do pochwalenia zamiarów, bo wygląda na to, że droga artystyczna tej "reżyserki" polega na szukaniu "odważnych" tematów, co załatwić ma w założeniu wszystko, a w szczególności przykryć przykry fakt, że nie ma ona ani talentu ani nic do przekazania.

takie "zaangażowane" kino zawsze jest łatwo atakować, sory,, k...., ale taki mamy klimat. Pamiętasz ostatnią audycję Beksińskiego, co on mówił o tych kolesiach z bejsbolówkami i za dużymi spodniami opuszczonymi w kroku, a na drugi dzień popełnił samobójstwo. Ja jej nie tłumaczę, po prostu takiego szitu my doczekali i tera musimy w nim tkwić i takie filmy oglądać.

Dla Ciebie każdy film, który mówi, że jest źle, jest dobry, bo "mówi prawdę". A mnie taka banalna prawda nie interesuje, dla mnie świat nie jest czarno-biały, uważam, że nie wystarczy krzyknąć "gówno", żeby stać się wielkim odkrywcą.

Kasia R. nie kręci kina zaangażowanego, tylko kino w pełni wykalkulowane. Wybiera kontrowersyjne tematy dlatego że wie, że wzbudzi to dyskusje, a jak wiadomo w dzisiejszych czasach sławę zdobywa się dzięki rozpoznawalności. Kasia R marzy o tym, żeby być celebrytką i akurat wymyśliła sobie, że osiągnie to kręcąc filmy. A to, że tego za bardzo nie umie, to już niewielki problem, któż z tańczących na lodzie celebrytów cokolwiek potrafi? Największy komplement, jakim mogę obdarzyć tę reżyserkę, jest taki, że jest cwana.

w zasadzie się zgadzam, ale nie do końca, ja film obejrzałem bez bólu, co nie znaczy , że maszni się jakoś strasznie podoba, nie bede bronił kr, a filmy robi takie jakie umi, a robi dla pewnej publiki, nie dla naszej pewnie, ale pokazuje pustkę tych młodych ludzi - plastikowe gówno, super

Lapsusie, co to za róźnica czy to skejty czy nie i jakie ciuchy noszą?

bo mie wpieprzajom

Nie żebym bardzo oglądała, ale jakoś ostatnio co film o młodych ludziach, to głównie w tonie "dzisiejsza młodzież (jest porąbana)". A to, że siedzi w Internecie i same z tego nieszczęścia ("Sala samobójców", "Obietnica"), a to, że się sprzedaje za smartfony ("Galerianki"), a to, że ma bez sensu dzieci. To już zakrawa na jakąś fobię, a nie na kino zaangażowane. Nie kręcimy horrorów z mordowanymi nastolatkami (co byłoby bardziej prostolinijnym odreagowaniem jakichś frustracji) tylko wyżywamy się na nich moralnie. A może ja tylko mam skrzywiony obraz? Jeśli tak, to niech mię ktoś poprawi.

Filmy nostalgiczne typu "Wszystko co kocham" świadomie pomijam, bo one nie są o tym młodym pokoleniu, które jest porąbane, tylko o tym, które młode już nie jest i wydaje mu się, że ono było normalne.

dobrze napisane, ja mam córki w tym wieku, więc psioczę jeszcze bardziej, normalne dzieci mają najtrudniej

Rzecz w tym, że Ty recenzujesz nie filmy, tylko rzeczywistość.

o poststrukturalizmie w krytyce słyszał?

@Esme
"Sala samobójców" nie jest o tym, że młodzież siedzi w internecie i jej odbija, i nie to krytukują twórcy tego filmu, ale to, że tak właśnie myślą o młodzieży stare pryki i niczego nie kumają, i że to z jednej strony spłyca problem, a z drugiej przez to właśnie go pogłębia, utrwala.
A problem polega na tym, że młodzież zawsze jest w miarę taka sama i ma takie same problemy, zmienia się jedynie medium w jakim się to wyraża, sposób ekspresji, objawienia itp., wraz z tzw. czasami. Ale stare pryki zawsze wiedzą swoje i zawsze biadolą i próbują zrzucać z siebie odpowiedzialność, czy faktyczną, czy profilaktycznie gadaniem "ta dzisiejsza młodzież". A "problem młodzieży" sobie kwitnie i nic, w kółko to samo, od Werterów.

Mnie się "Sala" podobała, pozostałych filmów jeszcze nie widziałam.

Pryki nie kumają, ale chodzi o to, żeby pokazać, CZEGO one nie kumają, a nie tylko tego, ŻE nie kumają. "Sali" jeszcze nie widziałam, ale jakoś nie dotarły do mnie informacje, żeby jakoś szczególnie wiarygodnie przedstawiono tam środowisko młodzieżowe, a starałam się zwracać na to uwagę. Na tym trochę problem polega - filmy nie są o młodzieży takiej, jaka jest, tylko o takiej, jaką sobie wyobraża artysta. Tematy do filmów też dobierane są przez pryzmat brukowej sensacji. Nikt więc nie wie, jaka naprawde jest młodzież i nikogo nie interesuje pokazanie tego.

@Esme
Jak to czego nie kumają? Młodzieży, po prostu. Zawsze kiedy próbujesz porozmawiać słyszysz "bo ty nic nie rozumiesz!" - czy to nie jasne? Nie ma tego czegoś, jednego, czy dwóch "czegoś", bo chodzi o całość. Sęk w tym, że to też bzdura, bo może nie wyraziłam się dość jasno poprzednio, ale - piszesz, że nikt nie wie jaka ta młodzież jest - wie doskonale, bo nie dość, że każdy kiedyś ten etap zaliczył, ty też, to jak mówiłam młodzież jest zawsze taka sama, tylko okoliczności są inne. Być może dorośli nie rozumieją, nie nadążają za czasami i to wszystko.

Jeszcze jedno - niechęć do wracania do swojej niedorosłości, wstyd. Kiedy oglądałam "Salę" czułam przez większość czasu coś w rodzaju zażenowania. Ludzie, którzy zrobili ten film bardzo się w nim moim zdaniem obnażyli, aż do bycia śmiesznymi, czy żałosnymi. Z jednej strony budzi to mój podziw (bezwstyd, odwaga?), z drugiej krępuje, tak na marginesie.
Myślę, że to nie jest, wbrew pozorom być może, obraz oderwany od realiów.

Kiedy ja myślę o młodzieży filmowo, to widzę http://filmaster.pl/film/klip/ i jeszcze jeden, ale nie mogę znaleźć teraz, brazylijski, albo argentyński.
Różnią się od takiego np. Rumble fish, ale tak naprawdę, to czym?

http://filmaster.pl/film/despues-de-lucia/ to jest ten drugi film.
Kiedy je oglądałam pierwszy raz, miałam jeszcze inną teorię, myślałam, że to o jakichś dzikich plemionach, w dodatku z obcej planety.

Nie da się ukryć, że zdarzenie, które powoduje problemy głównego bohatera w "Sali...", jest mocno wydumane. Jeśli tak wygląda rzeczywistość, to rzeczywiście stare pryki nic z tego nie kumają ;)

@doktor pueblo
Wydumane w znaczeniu przesadzone, wyolbrzymione, czy wydumane - wymyślone, nieprawdziwe, z sufitu?
Czy twórców nie natchnęły jakieś autentyczne wydarzenia i to z Polski? Jakaś trzynastolatka, która się powiesiła po tym jak nagrano w klasie pod nieobecność nauczyciela jak to koledzy symulują z nią akt seksualny i puszczono do sieci? Albo coś podobnego, bo takich spraw jest dużo, a w krajach bardziej zaawansowanych technologicznie i dłużej jest ich jeszcze więcej i na szczęscie także bardziej nadążające już prawo, pedagodzy itp. Ale nawet tam, to i tak wciąż poważne rzeczy, nie wydumane.

Nie pamiętam szczegółów tej sprawy z filmu, ale problemy z rozwijającą się, budującą i budowaną tożsamością dojrzewającego dzieciaka, nie tylko seksualną, to może być duża sprawa. Naprawdę wystarczy "byle co", żeby iść się wieszać.

Oczywiście używając określenia "stare pryki" ironizowałam trochę, no i w ogóle, nie miałam na myśli, żeby brać to wszystko jakoś bardzo bardzo poważnie.

@sul Koleś w czasie treningu z kolegą się, za przeproszeniem, spuścił. Nie wiem, nie znam się itp. ale nie wydaje mi się, żeby to było normalne. Trudno się w sumie dziwić, że stał się pośmiewiskiem (a może mi trudno bo jestem mało wyrozumiały?) "Despues de Lucia" była dla mnie dużo bardziej wiarygodna.

Aż obejrzałam tę "Salę samobójców". I nie, jak ja byłam w wieku tego kolesia, to raczej nie ryzykowałam, że ktoś mnie nagra telefonem jak całuję się z kolegą/koleżanką ku uciesze całego Internetu. Upokorzenie przed własną klasą to jednak co innego niż upokorzenie przed całym cywilizowanym światem. Młodzież jest może taka sama co do zasady, ale technologia się zmienia, a z nią życie. Co prawda zgadzam się z @sul co do tego, że dzięki "Sali" przypomniałam sobie, jakie żenujące jest bycie nastolatkiem. ;)

Natomiast stare pryki w tym filmie mają silny rys socjologicznej karykatury i nie sprawdzają się jako czyikolwiek prawdziwi rodzicie. Dominik zresztą też się nie sprawdza. Jak oglądamy go prywatnie, to jest całkiem normalną osobą, zestresowaną faktem, że dziewczyna, z którą nawiązał bliski kontakt, chce ze sobą skończyć. Publicznie okazuje się kompletnym dziwakiem, który wygłasza teksty rodem z piosenek blackmetalowych. No proszę Was. Gdyby nie Gierszał, nie dałoby się tego zjeść w ogóle.

I jeszcze, żeby było zabawniej, chociaż film jest o zaszczuciu przez klasę, to Dominik funkcjonuje jakby w próżni. Niby jakaś babka go zaprasza na studniówkę, ale nie wiadomo, co go z nią łączy. Ani co go łączy z seksownym kolegą. Ci ludzie chodzili razem do szkoły przez 3 lata, znają się, jakoś się razem ułożyli, ale tego w ogóle nie widać. Widać tylko komcie w Internecie i dwuznaczne gesty. Ja wiem, to może obrazować stan duszy bohatera, że niby jest taki samotny, ale z kolei jeśli to o to chodzi, to jest to trochę za płaskie.

Większość tego filmu to histeryczne straszenie Internetem, w którym można spotkać każdego i wszystko, gdzie nic nie jest takie, jak się wydaje i w ogóle tylko bańkę można sobie zryć przez ten kabel, o ile człowiek nie ograniczy się do zdrowej aktywności typu szukanie kiecek na studniówkę.

Esme, całowałaś się kiedyś z koleżanką?

No pewnie. :) Ty nie?

Z dziewczynami tak, ale jakbym miał pocałować chłopaka , to bym się porzygał, błe.

Chłopaków nie całuj, więcej dla nas zostanie. ;)

Aha, rozumiem, żeby zycie miało smaczek raz dziewczynka raz chłopaczek. Ale, sory, ja mam trynkiewiczów z młodych lat powyżej dziurki.

No nie można z człowiekiem pożartować, bo zaraz z Hitlera wyjeżdża. Wzdech.

Hitlera nie bardziej jakby co. A żarty o tych biednych ludziach, którym generalnie współczuję z całego serca choroby, po prostu mi nie wychodzą.

Sorry za niedelikatność wobec tego. Moje złe wspomnienia wiążą się w 100% z mężczyznami hetero, a jednak nie metkuję ich hurtowo jako Tedów Bundy.

Czy mamy naprawdę aż tak głupią młodzież?

Blue2012
emerenc
MonikaMazurkowna
dag
dag
PanTomasz
anitaj
ScuMmy
XRyuu
chaos
cvana