Bez końca (1985)

Bez konca
Reżyseria: Krzysztof Kieślowski
Scenariusz:

Dramat/kryminał osadzony w czasach pierwszej "Solidarności". Wdowa po adwokacie (Szapołowska) próbuje przekonać znajomego męża do obrony jego ostatniego klienta.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Szapołowska jakiej nie znałam. Kieślowskiemu, w ramach wątku strajkującego robotnika, udaje się zachować równowagę i popaść ani w nadmierny patos ani banał.

Film inny niż późniejsze dzieła Kieślowskiego. Bliżej mu do "Człowieka z żelaza" niż "Trzech Kolorów". Nie ma to jednak znaczenia, bo "Bez końca" to film, jeśli nie wybitny, to co najmniej bardzo dobry i oczywiście -- już zgodnie ze stylem Kieślowskiego -- niejednoznaczny moralnie.

Jak dla mnie jest dwóch królów polskiego kina - komediant Machulski i tragik Kieślowski. Ten ostatni jak zwykle mnie nie zawiódł - niejednoznaczny, trudny film, wątek Urszuli momentami troszkę podobny do Niebieskiego. Poza reżyserem - galeria gwiazd z Szapołowską, Bardinim, Barcisiem i Kondratem na czele. Zakończenie uderzające nawet dla tych, którzy się już do Kieślowskiego przyzwyczaili.

Bardzo mnie zaskoczył ten film, choć ze starszych Kieślowskich jeszcze wyżej cenię Bliznę z genialnym Pieczką. Oba te filmy leżą gdzieś w cieniu najbardziej cenionych osiągnięć reżysera, jak "Kolory", "Amator" czy "Podwójne Życie Weroniki" i "Dekalog". Dla mnie jednak zupełnie im nie ustępują. To trochę inny Kieślowski, bliższy jeszcze tym na których się wzorował niż reżyserowi, którego znamy z jego późniejszych dzieł, ale na pewno nie gorszy. Dla mnie - pozycje obowiązkowe, na tej samej półce co "Amator" czy "Dekalog".

asthmar
Efunia
verdiana
NarisAtaris
Nietutejszy
patryck
exellos
jakilcz
arcticconnie
dcd
dcd