Carrie (2013)
Reżyseria:
Kimberly Peirce
Kolejna ekranizacja powieści Stephena Kinga. Carrie jest prześladowana przez rówieśników i terroryzowana przez matkę. Okazuje się, że nie jest zwykłą nastolatką - budzą się w niej nadprzyrodzone umiejętności...
Obsada:
-
Chloë Grace Moretz Carrie White
-
Julianne Moore Margaret White
-
Judy Greer Miss Desjardin
-
Alex Russell Billy Nolan
-
Gabriella Wilde Sue Snell
-
Portia Doubleday Chris Hargensen
-
Ivana Baquero Chris Hargensen
-
Cynthia Preston Eleanor Snell
-
Ansel Elgort Tommy Ross
Może i nie zasługuje na te 4, ale odejmuję punkty za zmarnowany potencjał. Nie mam pojęcia, jak z materiału wyjściowego, który podejmuje tyle tematów (prześladowanie, dojrzewanie, chora relacja matka-córka, relacje w kobiecej społeczności itd), można zrobić tak bezpłciowy film. Najlepiej wyszła chyba Julianne Moore i jej całkowicie porąbane podejście do macierzyństwa, ale przecież to nie ona miała tu grać pierwsze skrzypce. Nie ma zresztą za bardzo komu partnerować - w rękach Peirce Carrie przechodzi jakąś dziwaczną przemianę, z zahukanej, psychicznie poranionej nastolatki, w młodą, w miarę zrównoważoną superheroskę, która tylko czeka, by rozkwitnąć. No ja nie wiem.
Jaki jest sens robienia remake'u będącego tylko gorszą kopią pierwowzoru? Brian de Palma to nie jest, King niby jest, ale dramatyzm zgubił się kompletnie.
Niezła Moore, Moretz z początku nie wyglądała na tak zahukaną jak Spacek, ale potem też całkiem nieźle. Nie czułem jednak dramatyzmu oryginału i trochę jakby zamiast historii osobistej było to jakieś teen movie: owszem, trochę straszne są te koterie i szpan, ale z drugiej takie Warsaw Shore odebrało coś z uniwersalności przekazu. Nie rozumiem co ta próba interpretacji miała niby wnieść?