Kowboje i obcy (2011)

Cowboys & Aliens
Reżyseria: Jon Favreau

Akcja filmu dzieje się w Silver City w Arizonie. Indianie i osadnicy muszą odłożyć wszelkie spory gdyż w mieście rozbija się statek kosmiczny...i kosmici oczywiście będą chcieli zdobyć Dziki Zachód… [opis dystrybutora kino]

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

No dobrze, fabuła to takie sobie pulp fiction, ale czego właściwie spodziewać się po filmie zatytułowanym "Kowboje i obcy"? A jednak nie szkodzi, bo zrealizowano ją w dobrym stylu. Craig, Ford i Rockwell są idealni jako kolejno ultratwardziel, stary drań i fajtłapa, za kamerą szaleje Libatique i nie ma żeny jeśli chodzi o reżyserię. Tylko może trochę za długi, druga połowa zaczyna nużyć. A może to moje kinematograficzne przegłodzenie? Też możliwe.

Witamy po miesięcznej przerwie!

Dobrze być z powrotem. Tylko trochę szkoda, że takie mało ambitne wejście ;)

Cieszymy się :)

Ufoki w westernie. Blee.Co za kretyński pomysł. Profanacja dzikiego zachodu.

Etam od razu profanacja. Pomysł jest owszem kretyński, ale to wiadomo już od plakatu, dlatego od razu trzeba zabrać niezbędny dystans i wtedy ogląda się świetnie. Westernowatości jest zresztą sporo - przerysowanej, ale nieco mniej niż pirackość w Piratach z Karaibów - więc fani gatunku mogą się trochę nacieszyć atmosferą zanim nadlecą kosmici.

Oraz - Dziki Zachód został już sprofanowany na tyle różnych sposobów, że naprawdę nie zostało zbyt wiele nowych opcji. ;)

A poza tym Dzikiego Zachodu nie można sprofanować, bo nic świętego w nim nie było. Banda brudnych, śmierdzących pastuchów na koniach, tudzież chciwych osadników faszerujących rdzennych mieszkańców wódą i ołowiem. Sprofanować można co najwyżej mit Dzikiego Zachodu, ale to akurat dobrze by mu zrobiło.

Proponuję przekonać fana z mieczem świetlnym, że Obi wan to śmierdzący brodacz, lubiący latać zardzewiałym złomem.

Już za rok kolejny piknik country w Mrągowie.

@doktorze, no tak, mit Dzikiego Zachodu. Skrót myślowy. Zanim dowiedziałam się o faszerowaniu Indian, czytałam "Winnetou", więc pierwsze skojarzenie to jednak szlachetni Indianie i dzicy kowboje. Czy jakoś tak.

Swoją drogą uważam, że od czasu "Bardzo dzikiego zachodu" nie zostało już wiele do profanowania i można tylko ewentualnie zaśmiewać się z kolejnych dziwacznych pomysłów lub podziwiać nieśmiałe próby reaktywacji gatunku...

@Doktór - jakbym Cormaca słyszał. Czytałeś Cormaca?

@lapsus: nie, nie czytałem, warto?

@Esme: a ja uważam, że ten mit prawie w ogóle nie jest profanowany. Szlag mnie trafia, jak słyszę, gdy Amerykanie krytykują Chińczyków za ich politykę wobec Tybetu, czy Rosjan za ich politykę wobec Czeczenów, a sami byli nie lepsi. Realistycznych filmów o Dzikim Zachodzie się prawie nie robi.

@umbrin: różnica jest taka, że prawdziwy Obi Wan Kenobi nie istniał, więc jedyną prawdą o nim jest prawda jego mitu.

oj coś mi się widzi, że spodobałoby się ;) W ciemność, ale zacznij od Dziecie boże - masakra

Doktorze, podchodząc do rzeczy w ten sposób, chyba nikt nie może rzucić kamieniem w Chińczyków, bo chyba każdy kraj ma na sumieniu jak nie niewolnictwo, to kolonizację albo wyzysk. A jednak rzucać trzeba.

To prawda, że mało jest realistycznych filmów o Dzikim Zachodzie, tak samo jak mało jest realistycznych filmów o piratach. To są po prostu obszary obrosłe legendami znacznie atrakcyjniejszymi niż rzeczywistość i wcale się nie dziwię filmowcom, że wolą publiczność zachwycać niż edukować.

Tak, tylko żeby jeszcze to rzucanie kamieniami wynikało z czystych intencji... Ja mam wrażenie, że bogate kraje obłowiły się dzięki wyzyskowi, a następnie nie pozwalają innym robić tego samego, żeby ich nikt nie doścignął.

Co do realistycznych westernów, to ja akurat bym chętnie oglądał, bo cuchnący łajnem i tytoniem, strzelający do dzikusów przygłup na koniu nie jest w moich oczach jakoś szczególnie romantycznym bohaterem. Choć przyznaję, że jak miałem 12 lat, to też się zaczytywałem w prozie Karla Maya :)

@Esme Obejrzałem film, patrzę na Twoją ocenę i przecieram ze zdumienia oczy. Oj chyba zdecydowanie byłaś kinematograficznie przegłodzona...

@doktor_pueblo Nie mogę tego wykluczyć, nie byłam wtedy w kinie od dość dawna i wszystko sprawiało mi radość... No ale powiedz mi, czy te zalety, które wymieniam, to są czy ich nie ma?

Sam nie wiem, oglądałem na imprezie i raczej jednym okiem (dlatego też zresztą nie zdecydowałem się jeszcze na ocenę). Ale pomysł połączenia w jednym dwóch klasycznych ról Harrisona Forda, czyli Hana Solo i Indiany Jonesa, wydał mi się dość groteskowy. Całkiem możliwe że to nienajgorsza realizacja, tyle tylko że bardzo głupiego pomysłu :)

Ależ w tym filmie to Daniel Craig ustawicznie ratuje z opresji swój sfatygowany kapelusz... :) Postać grana przez Forda jest weteranem wojennym, nie awanturnikiem, i ma podły charakter. Wg mnie słabo przystaje do dwóch wymienionych przez Ciebie ról.
Pomysł oczywiście b. głupi, ale nie próbuje udawać, że jest czymś, czym nie jest i to mnie ujęło.

Może masz rację, nie wiem. Jak wspomniałem, patrzyłem jednym okiem, więc się właściwie nie powinienem wypowiadać (oceny nie wystawiłem żadnej). Ale faktem jest że jakoś tak drugim okiem patrzeć mi się nie chciało i za cholerę nie potrafię uwierzyć, że to dobry film :)

@Esme Obejrzałem jeszcze raz, tym razem uważniej i jednak nie jestem w stanie podzielić Twojego entuzjazmu. Są dobre momenty, ale i dużo plastiku. Brakuje też konsekwencji, z jednej strony reżyser każe mi się wczuć w dramat Craiga, a z drugiej koleś lata okrakiem na kosmicznym myśliwcu, a pęd powietrza nie zrywa mu nawet kapelusza.

@doktor_pueblo podziwiam dociekliwość!
Przecież już pisałam, że kapelusz jest w tym filmie ważny i nie można go zgubić. :) Plastik - rozumiem, że chodzi o Olivię Wilde? Dobijało mnie każde jej wejście, poza może tym gołym, a i to dzięki temu, że nie było widać twarzy. Zauważ, że brak konsekwencji, który wyrzucasz filmowi, dotyczy dwóch różnych sfer - odczuwania emocjonalnego (mniejsze i większe dramaty) i prawdopodobieństwa fabularnego (kapelusz etc.). Wg mnie film działa całkiem nieźle na poziomie właśnie emocjonalnym, daje też sporą radość kinofilską (uwielbiam scenę, w której Craig odstawia szklankę na ladę w saloonie, a widz już wie, że będzie bijatyka). A prawdopodobieństwo? Czy można go oczekiwać w filmie, w którym występuje James Bond? :)

@Esme
Bond zdołał przez lata stworzyć konwencję, której największą zaletą jest konwencjonalność ;) No i brak realizmu. Opowiada się tam o marzeniach facetów i to nie ma być realistyczne. Dlatego nie znoszę zresztą ostatniego Bonda, bo wszystko tam zepsuto.
"Kowboje i obcy" (a dokładniej to chyba powinno być "Kowboje, Indianie i obcy", jakoś tak łatwo się czerwonoskórych braci pozbyto z tytułu) może i rzeczywiście mają trochę bondowskiej konwencji, ale mnie niestety przede wszystkim znudzili. O ile pierwsza połowa z tajemniczym Craigiem (i kręgiem na Craigu ;)) i mrocznym Fordem jest jeszcze całkiem całkiem, to niestety druga jest nudna i bez pomysłu. Mimo powtórnego obejrzenia wciąż nie rozumiem, dlaczego obcy nie wyprowadzili eskadry bombowców i nie zrównali tej całej bandy z łukami i pistolecikami z ziemią. Do tego jeszcze zdecydowanie zbyt dużo w tej drugiej części jakiegoś czerstwego sentymentalizmu ("zawsze chciałem mieć takiego syna jak ty" i takie tam), na który by się chyba jednak w Bondzie nie zdecydowano. Na poziomie emocjonalnym ten film moim zdaniem ponosi kompletną klapę. Dobry jest tylko początek i zawiązanie akcji. Potem wszystko leży.

@doktor_pueblo O ile Bondy to filmy realizujące marzenia facetów, o tyle "Kowboje i obcy (i Indianie)" to dla mnie film chłopięcy. Kiedy o nim myślę, zawsze przypomina mi się początek "Toy Story 3" - w wyobraźni małego człowieka doskonale koegzystują kowboje, astronauci, kosmici, piraci i nie wiadomo co jeszcze. Nie liczy się realizm, liczy się przygoda. Mogę się założyć, że każdy chłopiec chciałby być takim rewolwerowcem jak Craig. Ja bym chciała w każdym razie. :)
Tak, druga połowa jest zdecydowanie słabsza, ale akurat jeśli chodzi o bombowce, to przypominam, że bandyci zrobili dywersję i wysadzili je w powietrze, zanim na dobre zaczęła się bitwa. Sentymentalizm był do przewidzenia - postaci są tak kliszowe, że było właściwie wiadomo, gdzie kto wyląduje na końcu. Mając tę świadomość, przecierpiałam nawet kolibra.
Całkiem możliwe, że "Kowboje" kupili mnie solidną ekspozycją, na której dojechałam do końca z pozytywnymi wrażeniami.

Cały sprzęt latający im rozwalili jedną wiązką dynamitu? Lepiej niż w Pearl Harbor ;)

Kiepska fabuła, Harrison Ford i Daniel Craig ratują film. A Olivia Wilde po prostu jest. Głupio się przyznać, ale gdyby nie Craig to pewnie bym nie poszedł do kina.

Przyjemnie się ogląda, ale filmowi nie zaszkodziło by, gdyby scenariusz był trochę bardziej wiarygodny. W s-f to przecież można zrobić :)

Hah! Kosmici w radosnej scenerii! :D

Że też Harrison Ford bawi się w takie produkcje! Głodem chyba nie przymiera? Za mało efektów i słabe. Film za długi i nuży dość szybko. Początek rozkręca się za wolno. Myślałam, że będzie trochę trochę Indian, skoro są ujęci w opisie, ale nic z tego. Nie mogę traktować tego filmu inaczej niż pastisz - jako taki ujdzie.

ciekawe, że jak leje Główny Bohater to od razu wybija przednie zęby. A jak jego leją to do oporu można i nic nie traci na urodzie :)
a tak poza tym to pełen wypas!

No nie, jednak nie kupuję tego pomysłu. Moim zdaniem twórcy chyba nie mogli się zdecydować, czy kręcić film na serio, czy pastisz i wyszło takie nie wiadomo co. Z jednej strony głęboka trauma po śmierci dziewczyny i ojcowsko-synowskie dylematy, a z drugiej koleś latający okrakiem na statku kosmicznym, któremu pęd powietrza nie zrywa nawet szykownego kowbojskiego kapelusza. I taki właśnie jest ten film.

Wg mnie to był film całkiem na serio, tylko konwencja taka, że kapelusze tkwią jak przyklejone. :) Traumy i dramaty są bardzo kliszowe i doskonale wiadomo, jak się rozwiną, ale to też element konwencji. Oczywiście nie będę się czepiać, bo w ostateczności, aby ten film się podobał, trzeba go faktycznie "kupić".

Zadziwiająco słaby. Film teoretycznie ma wszystko, co powinien zawierać dobry film: znane nazwiska, dobrą grę tychże, wartką akcję, a mimo to nie wciąga. Mam wrażenie, że zwyczajnie brakuje mu... jaj.

Ja bym się zdziwił gdyby był dobry.

Świetna obsada ale niestety bardzo słaby film, do obejrzenia jednym okiem

Pomysł nawet spoko. Obsada aktorska ok. Można było zrobić to lepiej

BlonD1E
pkudron
helen
stivo
PLkonfliktus
Blue2012
malamadi
MarekNalewajski
glenior
MureQ