Dekalog, dwa (1990)
Reżyseria:
Krzysztof Kieślowski
DEKALOG II: "Nie będziesz brał imienia Pana Boga nadaremno". Śmierć zapoczątkuje nowe życie, uzdrowienie znaczy śmierć. Lekarz bez strachu i obaw bierze na siebie odpowiedzialność demiurga. Kobiecie nie starcza jednak tylko słowo, chce Boga za świadka... (opis dystrybutora)
Obsada:
- Krystyna Janda Dorota
- Aleksander Bardini Consultant
- Olgierd Lukaszewicz Andrzej
- Artur Barcis Young Man
- Krystyna Bigelmajer
- Karol Dillenius
- Ewa Ekwinska
- Jerzy Fedorowicz
- Stanislaw Gawlik
- Krzysztof Kumor
- Piotr Siejka
- Maciej Szary
- Aleksander Trabczynski
- Maria Pakulnis Ewa
- Anna Polony Ewa
Kim są bogowie dzisiaj? Może na przykład lekarzami? Ciekawe spojrzenie na relację lekarz-pacjent.
Na plus: dobry scenariusz, świetne wyważenie wątków (brak niepotrzebnych dygresji, każda scena ma sens).
Na minus: gra Jandy (przepraszam wszystkich fanów, ale po prostu nie przekonała mnie w tym filmie), zbytnia nachalność muzyczna, zbytnia "dramatyczność".
No i nie porwała mnie na historia...
SPOILER!!!
Mnie się wydaje, czy to jedyny Kieślowski, który kończy się w miarę dobrze? Byłam w szoku po zakończeniu - oczywiście problem z drugim przykazaniem pozostał, ale w tym wypadku nie mogę sobie chyba wyobrazić lepszego rozwiązania. Nie tego się spodziewałam po dołującym Krzysiu, co nie znaczy, że nie byłam niezadowolona
"Co nie znaczy że nie byłaś niezadowolona"? :>
A czy kończy się dobrze? Ja bym tego tak nie określał jednak. Życie z ogromnymi wyrzutami sumienia i z oszukiwaniem swojego męża do końca życia to wg Ciebie "dobrze"? Chyba nie ma tu takich łatwych wyjaśnień. Równie dobrze można by powiedzieć, że skończyłoby się dobrze, jakby jednak zmarł.
Mógł się zakończyć dużo gorzej - ostatecznie zostały tu uratowane dwa życia. + wyrzuty sumienia kobita będzie miała niezależnie od sytuacji. Zauważ, że tylko dzięki lekarzowi nie usunęła tej ciąży. Wydaje mi się, że odbiór filmu zmienił się obecnie, bo inaczej odbieramy problem aborcji - wtedy to był kosmetyczny zabieg (patrz Dirty Dancing). Dla małego na pewno skończyło się najlepiej, jak tylko mogło (będzie miało w miarę normalną rodzinę - bo wydaje mi się, że gdyby facet umarł, to bohaterka zerwałaby z tym drugim).
Pewnie nie jestem żadnym ekspertem w sprawie psychiki i moralności kobiet, ale w filmie sugerowała coś odwrotnego -- że chce urodzić tylko wtedy jeśli będzie wiedziała, że jej mąż umrze (w domyśle: chce wychowywać dziecko z prawdziwym ojcem).
Ale potem jaj zachowanie podczas rozmowy telefonicznej z tatą - na tej podstawie wydaje mi się, że jednak prędzej czy później to by się źle skończyło.