Wirujący seks (1987)

Dirty Dancing
Reżyseria: Emile Ardolino
Scenariusz:

Frances, zwana potocznie "Baby" wyjeżdża na wakacje wraz z rodzicami i starszą siostrą. Nie jest tym zbytnio zachwycona, gdyż najzwyczajniej nudzi się tam. Gdy spotyka Johnny'ego Castle'a - przystojnego instruktora tańca, zakochuje się w nim. Przy pomocy znajomego wkręca się w towarzystwo personelu ośrodka wypoczynkowego. Gdy okazuje się, że partnerka Johnny'ego nie może wystąpić w konkursie tanecznym, zapada decyzja, że zastąpi ją właśnie "Baby". Po wielu trudach udaje się jej w końcu zgrać z Johnnym. Jednak wspólna nauka to nie tylko owocny konkurs. To właśnie w tańcu ich miłość rozkwita...

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Nie do przebicia w gatunku filmów muzycznyzh.

To mój ukochany film z młodości. Nie wiem co jest w nim lepsze, muzyka, czy taniec, czy Patric Swayze :)Dla mnie to klasyka filmu o tańcu, wszystkie inne współczesne nawet się nie umywają.

Im więcej razy oglądam, tym bardziej go lubię. Świetne sceny tańca i muzyka. I Patrick Swayze...

Naprawdę starałem się obejrzeć ten film do końca, ale (literalnie!) zasnąłem na fotelu w trakcie...

To byłby świetny film nawet jeśli trwałby 10 minut i zaczynałby się od kwestii "Nikt nie posadzi Baby w kącie". Finałowa scena ma u mnie 10 i pierwsze miejsce na liście tańca z gwiazdami (dorównują jej może tylko niektóre momenty z Grease). Jeśli chodzi o fabułę - jakaś tam jest, rzekłabym typowo romansowa i dość sztampowa, ale w tym filmie nie o fabułę chodzi.

Tandetne, kiczowate, fatalnie zagrane, no i podobno kultowe. Z tych kultowych to nawet Matrix jest lepszy.

Nawet Matrix ?. Hmm...

Na korzyść Matrixa przemawiają świetny pomysł i przełomowe efekty specjalne, ale za to nie ma tak dobrych scen tańca. Reszta jest na podobnym poziomie.

Dobry żart.

Kiedy ja nie żartuję.

Skoro piszesz, że Matrix ma świetny scenariusz, to czego Ci w nim brakuje?. Ma słabe zdjęcia albo muzykę ?. Wydaje mi się, że podejmuje ważniejszy problem, niż nauka tańca, a i warsztatowo bym nie porównywał tych produkcji.

Ważniejszy problem niż miłość? Chyba nie ma takich ;)

Racja przecież to główny temat legendarnej Mody na sukces, a tylu odcinków nikt nie kręciłby bez powodu :)

Z tego co mi wiadomo (informacje od babci) to "Moda na sukces" wkracza na lubiane przez Ciebie tory, czyli sf. Taylor ma dziecko z Nickiem poczęte in vitro, ale Brooke jest biologiczną matką, bo to z jej komórki jajowej jest to dziecko. Albo na odwrót, nie orientuję się :P Prawie jak "Przekładaniec" na podstawie scenariusza Lema.
Zobaczysz Umbrin, jeszcze się przekonasz do tego serialu.

Acha, więc do tej pory leciał tylko nieco przydługawy pilot tego serialu, a prawdziwie wstrząsające rarytasy dopiero przed nami. Trzeba poczekać, aż " Moda " się rozkręci. Nie oceniajmy książki po okładce.

Mnie np nic nie brakuje w Matriksie, ale jeśli ktoś szuka w kinie wybitnych kreacji aktorskich, złożonych postaci i relacji interpersonalnych to akurat tego tam nie ma. Więc jakoś się nie dziwię, że są ludzie, którym Matrix nie leży. Każdy ma swoje kino :)

Nie muszą być genialne, złożone itp itd. Niech przynajmniej będą poprawne. Te w Matrixie były dla mnie zdumiewająco badziewne (zdumienie wzięło się stąd, że oglądałem ten film kiedy już miał status absolutnie kultowego). Do tego te dialogi...koszmar. Oczywiście zażartowałem sobie tym zestawieniem Dirty dancingu z Matrycą, ale po poście Umbrina jakby mnie oświeciło. Oba filmy oglądałem na przemian ziewając i chichocząc porażony tandetą wylewającą się z ekranu. Pod względem miodności te dzieła są na zbliżonym poziomie. Teraz piszę to z pełną powagą :)

Jakim cudem mamy 72,9% zbieżności gustu skoro ja uwielbiam i "Dirty dancing" i "Matrixa" (i nie żartuję)!? Oj coś przestanę wierzyć w te wskaźniki ;)

@Oferma jak tak piszesz to aż się sama dziwię, że mi się podobało :) Widocznie łatwo mnie nabrać na chwytliwy pomysł, nowatorską operatorkę i świetne efekty specjalne.

Trudno mi porównywać z Dirty Dancing, bo nie widziałam i chyba nie zobaczę - szkoda mi czasu.

Dirty Dancing jest super.

To jakaś podróba Wirującego seksu ;) ?

Nie, to oryginał Matrixa ;)

Zgadza się!

Spotkałem w życiu dwie osoby, które wymieniały Dirty Dancing jako najlepszy film, jaki w życiu widziały. Obie były dziewczynami.

@Oferma: pogódź się z tym, że my tego po prostu nie jesteśmy w stanie zrozumieć :)

Ja też nie jestem w stanie zachwycić się tym filmem dodam na pocieszenie męskiej części Filmastera :))) Zgadzam się tym razem z opinią Ofermy :P

@Aniazsk, pamiętaj że 72% zgodności oznacza 28% niezgodności :)
@Doktorze, obawiam się, że każdy z nas spotkał takie dziewczyny.Oczywiście pokornie godzę się nie rozumieć takiego stanu rzeczy :)

Nie żebym była podejrzliwa, ale ten (pseudo)seksizm to byście sobie mogli darować. ;) Ja spotkałam mężczyzn, którym podobał się Seks w wielkim mieście...

@Oferma, racja - to wszystko wyjaśnia ;)

Lubię Dirty Dancing. Uwielbiam Bridget Jones. Przeczytałam 6, 5 tomu Harry'ego Pottera i nie mam nic przeciwko Paulo Coelho. Już jestem spalona czy wymieniać dalej?

Dla mnie nie jesteś, choć osobiście bardziej cenię inne klimaty. Mi się bardzo podoba, że tak się różnimy w ocenach poszczególnych filmów i nie mam tu na myśli nas,czyli Ciebie i mnie, tylko ogólnie Filmasterowiczów, a czasem zaskakująco zgadzamy, dzięki temu jest ciekawie. Nie wiem, jak Doktor, ale ja nie mam zamiaru nikogo szufladkować.

Wiesz, Pilotka, równolegle zachwycam się prozą Coetzee'ego, Murakamiego czy Witkiewicza, filmami Wyrypajewa, Herzoga, Zbanić i Lyncha. Dlatego JESZCZE mamy o czym rozmawiać ;), ale sęk w tym, że nie popieram robienia sobie jaj z konkretnych (zwłaszcza w/w) ikon popkultury i brechtania się z tych, którzy tym ikonom w jakiś sposób ulegli - stąd moje "odważne" wyznanie.

Ja to wiem, z piszących tu regularnie Filmasterowiczów z Tobą mam najwyższą zbieżność, a to nie bierze się z niczego. Jeśli odebrałaś moją wypowiedź jako wywyższanie się, to wcale tak nie było. Wiem doskonale, że oglądasz również inne filmy. Moja uwaga była raczej ogólna niż skierowana do Ciebie. Bardziej cenię inne klimaty nie oznaczało, że mam Cię za osobę, której tylko takie się podobają. A reszta zna Cię na pewno jeszcze lepiej, w koncu od niedawna jestem na Filmasterze.

Nieee no, droga Pilotko, tośmy się nie zrozumiały. Ja nie do Ciebie piję - to był manifest wyrzucony w próżnię właściwie. Zamieściłam informację o innych moich fascynacjach w ramach uświadomienia mas, że każdy ma prawo lubić różne badziewia i nie tu znaczenia płeć, ogólny gust czy wyczucie estetyki. Tak więc precz z szufladkowaniem. A Twoje wypowiedzi zawsze odbieram jako bardzo życzliwe i serdeczne. I chętnie czytam. I z większością się utożsamiam :)

Nie ukrywam, że bardzo się cieszę :) To samo myślę zresztą o Tobie :)

@Marylou, żeby nie było, absolutnie daleki jestem od szufladkowania i etykietowania osób z jakichkolwiek względów. Co do filmów to zupełnie zwyczajnie, jedne lubię, inne nie.
Nie znoszę Matrixa, ale jak rzucisz okiem na listę filmów którym dałem 8mki to znajdziesz tam min. Transformersy. Ja także zaczytywałem się w pamiętnikach Brygidy, lubię pierwszą, filmową część Pottera (serii nie czytałem, ale raczej z braku czasu niźli z jakiś uprzedzeń) i...akurat pomiatam pisaniną Coelho (czytałem tylko Alchemika). Uff, jakoś mi lżej po tych wyznaniach.
Dodam, że nie bardzo rozumiem, po co sprzeciwiać się temu by ktoś robił sobie jaja z czegokolwiek jeśli ma na to ochotę, ale ok, Twój business :)

Ofermo (chyba przestanę zwracać się do Ciebie w wołaczu! ;)), nie mam nic przeciwko jajom (żeby nie było), ale nie popieram akcji typu "nie czytam Coelho" na Facebooku itp. (tworzy się taka elitka tych, co niby są ponad to i się szczycą tym, że gardzą), co nie znaczy, że mnie to nie bawi...Bawi, ale że do owych akcji przyłączyć się nie mogę jako nie-hipokrytka, to chociaż manifest w próżnię sobie wystosuję ;)

Szczerze nie znoszę tego, co robi Coelho. Nawet literaturą tego nazwać nie mogę. A jak mówimy o wolności lubienia tworów pop kultury, to możemy też dodać do tego wolność nie lubienia tworów pop kultury. Ogólnie się z Tobą zgadzam, ale w kwestii Coelho, no mimo najszczerszych chęci, nie mogę.

Pozdrawiam,
Fanka Dirty Dancing, Bridget Jones i Seksu w wielkim mieście

Ja także zaczytywałem się w pamiętnikach Brygidy, lubię pierwszą, filmową część Pottera (serii nie czytałem, ale raczej z braku czasu niźli z jakiś uprzedzeń)

coming out roku :)

A co robicie w Sylwestra?

Pytasz z ciekawości czy z zamiarem zmiany topicu? Zamierzałam zbojkotować (jak co roku), ale znowu mi się nie udało, więc idę w tango.

Wino, żarcie, trójpak Polańskiego, kapcie, zacisze domowego ogniska :)

Cudownie !

O, Polański, ekstra! Jak się zastanowić, to u mnie też pokutuje nie obejrzany "Frantic" i "Lokator". A "Dziecko Rosemary" zawsze chętnie kolejny raz. Ciekawe czy znajomi się pogniewają jak zostanę w domu... :)

A bo w Sylwestra zawsze puszczają "Wirujący seks", to tak jak "Kevina" w święta. "Wirujący seks" to poza wszystkim Złota Malina Wszech Czasów za najgorsze tłumaczenie tytułu na polski'

Właśnie na ruszt wrzucam dzisiaj Lokatora i Dziecko :)
@Doktorze, co to za coming out roku kiedy mój telefon wciąż milczy.

U nas zagościli "Piraci" :)

Każdy z nas zna pewnie mnóstwo filmów o miłości i musicali,kiedy więc moja mama powiedziała mi po raz pierwszy o tym filmie podeszłam do jej zachwytów sceptycznie.Z ciekawości i jako że kocham taniec film ten obejrzałam i Mój Boże zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia! Historia miłosna w połączeniu z tańcem który zapiera dech w piersiach-coś niesamowitego.Do tego przepiękna gra aktorska i muzyka której można słuchać bez przerwy.To dzięki niemu znalazłam swoje hobby i postanowiłam tańczyć.

Właśnie powtarzam na tv4. Ach super film. Najbardziej chwytliwy tytuł w historii polskiego wyświetlajnictwa kinowego.

dobrawrozka
deliberado
pkudron
Okot
Konfucjusz70
Efunia
MRZVA
Eurymedusa
tayla69
avrewska