Dystrykt 9 (2009)

District 9
Reżyseria: Neill Blomkamp

W roku 1982 wprost na Johanessburgiem (RPA) zatrzymuje się statek kosmiczny. Rząd zatrzymuje obcych i umieszcza ich obozie nazwanym Dystryktem 9, będącym dzielnicą slumsów. Tam przybysze z kosmosu zmuszeni są zostać, aż światowe władze zdecydują, co z nimi zrobić. 28 lat później prywatnej firmie MNU zwierza się zadanie utrzymania porządku i przesiedlenie kosmitów do nowego obozu. Napięte stosunki między rasami zdają się osiągać apogeum. Kluczem do rozwiązania problemu staje się Wikus van de Merwe (Sharlto Copley) - pracownik Multi-National United, który zostaje wystawiony na działanie obcej biotechnologii. (fantasta, fdb.pl)

Obsada:

Pełna obsada

mieszane uczucia. do polowy film jest świetny poznej robi sie kino familijne z typowym "deus ex machina".

Ludzie nie żartujcie, naprawdę wam się to podoba? Dziur w scenariuszu jest tyle, że nie wierzę by pisała to jedna osoba. Sztampowe rozwiązania fabularne. Prawie wszystkie ograne schematy w jednym miejscu. Kilka aspektów jest naprawdę godnych uwagi, ale gubią się w krwawej, bezmyślnie brutalnej strzelaninie. Za dobry by śmieszyć, za słaby by podziwiać.

No to się w pełni zgadzamy. Tak mnie zirytowały peany na cześć scenariusza tego filmu, że aż się nawet kiedyś wyżyłem na nim w notce. Jak rozumiem Ty byś się wyżył nawet bardziej :)

Nie powstrzymywałbym się :D Dawno się tak nie zawiodłem. Umbrin, naturalizm nie jest zaletą samą w sobie, a gdyby wyciąć jatkę i zostawić te kilka dobrych rzeczy byłby to dobry, krótki metraż.

Bardzo się podoba. Tak oryginalnego filmu s-f i w dodatku zrobionego za niewielkie pieniądze dawno nie było. Uważam, że to pierwszy naturalistyczny film o kosmitach. Brawa dla twórców.

Najbardziej naturalistyczne w kosmitach jest to, że przypominają ludzi. Tyle, że to bardzo stary grzech kina SF i w sumie żadna nowość. Bardziej powrót do korzeni ;)

A poważniej, zgadzam się, że jest w tym filmie oryginalny pomysł, ale starczyło go na pierwszą połowę. Druga była fatalna (w ogóle bez żadnego pomysłu) i dlatego zostało złe wrażenie.

Zgadzam się z Wami oboma :)

Ja czekam na jeszcze. Trudno - podobało mi się.

Sprawnie zrobiona sensacja/science-fiction, niezłe udająca dokument, nawiązujący jawnie do apartheidu, z elementami żywcem wziętymi z filmu "Transformers".
Brzmi jak szalony popkulturowy miks, ale trzyma się kupy.

Takie trochę flaki z olejem. Czegoś brakowało mi w tym filmie. Poza tym wielki plus za innowacyjność :)

Zupełnie nowatorsko zrealizowany film s-f. Są obcy, jest gigantyczny statek wiszący w powietrzu oraz antypatia ras, ale to wszystko ubrane w nowy pomysł. Film na początku trochę chaotyczny, ale później wszystko staje się klarowne. Polecam fanom tego gatunku.

Takich filmów nam trzeba. Co prawda po środku trochę się rozjechało i zrobiła się papka "ratujmy!", nie mniej jednak jako całość na plus.

Ogólnie przyjemny film choć naprawdę zachwycić mnie nie potrafił, ciekawie wykonany w stylu filmu dokumentalnego.

Całkiem oryginalny kawałek science-fiction (nareszcie!). Stworzony wprawdzie przez rzemieślnika, nie artystę, ale przynajmniej rzemieślnika dobrego w swoim fachu. Szybka akcja i ciekawy scenariusz rekompensują trochę zbyt powierzchowne podejście do tematu, który można było nieco podrążyć w kierunku socjologicznej analizy ludzkich zachować w kontakcie z nieznanym. Wyszedł jednak dobry film akcji z krewetkowatymi obcymi wcinającymi żarcie dla kotów, których losem -- o dziwo -- można się przejąć.

Narobiłeś smaku na tą produkcję:)

Jestem pewien, że Ci się spodoba bardziej niż mi.

Ciekawa paradokumentalna forma i pomysł, ale taki "Raport mniejszości" dużo więcej przekazał. Efekty specjalne bardzo dobre.

Raport mniejszości miał scenariusz na Dicku. Dystrykt 9 to oryginalny skrypt (no, załóżmy, bo jak zostało wykazane to w dużej części rip-off serialu Alien Nation), którego nie napisał jednak jeden z największych pisarzy sci-fi w historii.
Dla mnie jednak Dystrykt bije większość produkcji fantastycznych klimatem. Czułem się częścią tej historii -- to się rzadko zdarza, gdy dookoła pełno ufoków.

No Dick to Dick w końcu:)

Film trzyma w napięciu, sprawia, że chce się go oglądać. Ale jest zrobiony troszkę niestarannie (rozmowy między kosmitami a ludźmi - mieli w głowach jakiegoś tłumacza czy jak?), no i zabrakło lepszej końcówki. Ale pewnie dlatego, że będzie następny film pt. Dystryk 10 ;), i tam się historia będzie wyjaśniać.

Moim zdaniem akurat rozmowy między kosmitami a ludźmi przebiegały tak, jak moje rozmowy z Czechami i Słowakami - ja po swojemu oni po swojemu a porozumienie jest. Biorąc pod uwagę budowę ludzi i kosmitów mało prawdopodobne, by mogli nawzajem naśladować wydawane przez siebie dźwięki.

No cóż... Ale z takimi powiedzmy Afrykanami (pierwotnymi oczywiście - pierwszy z brzegu przykład języka niemającego zupełnie nic wspólnego z naszym - żebyście mnie przypadkiem nie posądzali o rasizm
... ;) ) pewnie tak łatwo by Ci już nie szły... A obcy mają z nami naprawdę dużo mniej wspólnego, niż Afrykanie... ;)

Oczywiście ^_^. Ale to był tylko przykład praktyczny. Może chodzić o inne języki.

Np. kiedyś podobno (nie wiem jak teraz) w międzynarodowych misjach kosmicznych obowiązywała zasada, że członkowie załogi porozumiewają się dwujęzycznie - każdy mówi w języku tego drugiego. Dzięki temu łatwo od razu wyłapać nieporozumienie.

Obecnie - tak się składa, że mam na Facebooku znajomych z różnych krajów. Regularnie zdarza się, że ktoś pisze coś w swoim języku, na co koledzy odpisują mu po angielsku, bo drugi język znają tylko na tyle, żeby zrozumieć ale nie odpowiedzieć. Albo odwrotnie - ktoś zaczyna po angielsku, żeby wszyscy go zrozumieli, a dostaje odpowiedzi w swoim języku od osób ze swojego kraju ale także innych.

No, też to zauważyłem, chociaż ja się akurat w to mniej angażuję. Co nie zmienia faktu, że sympatyczne. :)

A to z misjami to pierwsze słyszę, ciekawa sprawa... :)

Dobry, trzymający w napięciu film akcji, z kapitalnym obrazem obcych. I tyle. świetnie zrealizowany, ale nie przewiduję, ze na dłużej przeniknie do "kultury".

Filmy wnoszące coś nowego do filmowego światka są warte uwagi, czasem większej, czasem mniejszej. Dystrykt 9 zaskoczył mnie i pozytywnie, i negatywnie. Trochę nudnawy początek, fabuła niezbyt rozbudowana, ale pomysł i wykonanie zasługują na uznanie. Nie jest to na pewno typowy film, jakimi raczy nas na codzień światowa rezyserka. I bardzo duży plus właśnie za to się należy.

Nie wiem skąd zachwyty nad tym filmem i tak świetne noty Filmasterów. Owszem na starcie jest oryginalny pomysł. Ale co z tego, skoro więcej w scenariuszu nie ma, a od połowy to już zwykła strzelanka. Film ma wszystkie wady hollywoodzkich produkcji: nieprawdopodobieństwa zdarzeń, nagłe bohaterstwa i niezbędny jak zawsze wątek rodzinny...
Sugestia że powstanie District 10 bardzo czytelna, ale ja na pewno się na niego nie wybiorę.

Mnie jakoś ujął klimat tego filmu. Akurat pomysł nie był nowy (skopiowany z serialu Alien Nation). To właśnie realizacja dla mnie była najciekawsza. Przyjemnie oglądało mi się film o ufokach nie kręcony w Nowym Yorku. Podobały mi się świerszcze ("krewetki"), głównie z powodu realizmu ich zachowań.
Również znacznie bardziej podobała mi się pierwsza część filmu niż to co działo się potem, ale nie zrujnowało to jakoś znacznie mojego pozytywnego odbioru. To nie był film z ambicjami zmiany biegu historii. To po prostu przyjemna rozrywka z pewną dawką przemyśleć o ludzkiej naturze. Daje radę :)

Zależy, co kto lubi. Ja oprócz dopracowanego scenariusza lubię jak jest trochę ciekawych efektów, oryginalnych pomysłów. Laserów, wybuchów, itd.

Przed obejrzeniem filmu niewiele o nim słyszałem, prawdę mówiąc przypadkiem przeczytałem o nim w gazecie, i postanowiłem wybrać się do kina, aby go obejrzeć. I to był bardzo dobry krok, Po obejrzeniu filmu wyszedłem z kina oszołomiony. Wywarł na mnie ogromne wrażenie, dlaczego? A no przede wszystkim dlatego, że to produkcja w klimatach SF, w której nie ma przesytu efektów specjalnych, i są one świetnie wkomponowane w całość. Film jest poważny i mocny, przemoc, pieniądze, władza, korupcja, prostytucja, nienawiść, rasizm, nie ma tu miejsca na komediowe momenty, na pseudo-fantasy posmak niektórych filmów SF. Oryginalny scenariusz i dobrze wyreżyserowany. Jest w nim też trochę akcji, laserów, wybuchów, itd. Daaaawno nie widziałem tak przejmującego filmu. Dla mnie miodzio.

Mi film podobał się bardzo. Ba, jakim zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, że nie jest to zwykła strzelanka aliens vs humans, ale właśnie ciekawy obraz życia w slumsach, zachowań społecznych i ludzkiej natury. Oczywiście, District 9 jest filmem rozrywkowym, ale moim zdaniem jest to rozrywka na wyższym poziomie

Wszystkie swoje zarzuty do scenariusza umieściłem w osobnej notce. Jasne jest dla mnie, że każdy ma inny gust i różnym ludziom podobają się różne rzeczy, ale nie mogę się pogodzić z tezą, że scenariusz był "inteligentny".

Scenariusz miał duże braki jeżeli chodzi o logikę i konsekwencję, ale moim zdaniem razić nie razi, i nadal wypada niesamowicie dobrzy przy współczesnych filmach SF (michuk, będę walczyć o to, że Moon reprezentuje właśnie to dobre kino SF)

A ja nie będę walczyć, że tak nie jest, więc wygrywasz w przedbiegach :)
Po prostu tamten film mnie nie zainteresował, za to Dystrykt 9 oglądałem z przyjemnością.

Wolę już oglądać Star Treka, który jest bezpretensjonalnie głupi, niż poddawać się moralnemu szantażowi - powinnam się przejąć tym co najwyżej średnim filmem, bo porusza problematykę apartheidu? Skąd niby Wikus, zwykły urzędas, ma kody wstępu do supertajnego laboratorium MNU? I jakim cudem krewetka odleciała w kosmos z wielką dziurą wyborowaną przez ludzi w burcie statku? Rozumiem, że jeśli widz łyka samych kosmitów, można go już potraktować jak kompletnego idiotę. Szczodre 5 i krzyżyk na drogę.

No dobra, kiepski był, niech wam będzie :>

;)

dzięki za wsparcie :D:D:D

Nie no... wkurzyłam się. Podpisuję się pod Twoją notką obiema ręcami. Blomkamp mógł zostawić w spokoju swój krótki metraż Alive in Joburg, zamiast go na połamać kołem do rozmiarów pełnego metrażu - świat byłby piękniejszym miejscem.

A tam zaraz ściśle tajne kody, wciskał 1-2-1 - pewnie default, bo nikomu nie chciało się przeczytać instrukcji obsługi zamka i zmienić :P

A dlaczego dziura w burcie miałaby przeszkadzać podróży kosmicznej?

Bo próżnia wyciąga zawartość statku. Co prawda każdy szanujący się kosmiczny bolid ma grodzie na wypadek dekompresji, ale krewetki to krewetki, na pewno o tym zapomniały.

Zawsze mi się wydawało, że jeśli ciągnie się bajeczną kasę z czegoś, co jest za drzwiami zabezpieczonymi szyfrem, to jednak wpisuje się przynajmniej jakąś datę urodzenia. :) Ale może się mylę, jaki kraj takie zabezpieczenia.

Aaaa, no właśnie. Ja stawiam jednak na solidne grodzie.
Kod dostępu też mnie trochę zadziwił, można było pokazać, jak bohater zdobywa go od kogoś w czasie ucieczki (myślę, że rzeczywiście nikt by nie pomyślał o zmianie albo zablokowaniu kodu konkretnego pracownika) albo ataku.

Zawsze mi się wydawało, że jeśli ciągnie się bajeczną kasę z czegoś, co jest za drzwiami zabezpieczonymi szyfrem, to jednak wpisuje się przynajmniej jakąś datę urodzenia. :) Ale może się mylę, jaki kraj takie zabezpieczenia.

Od czasu jak przez ponad 2 lata miałem dostęp do płatnego archiwum pewnej gazety na standardową kombinację user-hasło: admin - admin, nie dziwią mnie już tego typu sprawy :>

Dość normalne jest też, że wszystkie komputery w firmie mają to samo hasło roota i każdy użytkownik je zna ^_^

Myślisz, że to przemyślany chwyt w ramach stylizacji na dokument? ;)

Ale czy to przypadkiem nie jest tak, że "Dystrykt 9" ma wady i głupoty na poziomie klasyków (pod)gatunku? Wszystkich "Terminatorów", "Obcych" i tak dalej. To są (szczególnie "Terminatory") naprawdę strasznie głupiutkie filmy, ale nie sposób im odmówić innych zalet. Z D9 jest podobnie. Żadne to arcydzieło, ale nie mam zamiaru przekreślać go z tego powodu, że Blomkamp, podobnie jak jego prekursorzy, chodzi na skróty.

Masz w pewnym sensie rację; ja polemizowałem jedynie (i nadal polemizuję) z tezą, że to jest film o inteligentnym scenariuszu lub (o zgrozo!) jakimś głębszym przesłaniu. Natomiast jako rozrywka jako tako daje radę. Do Obcego jednak brakuje z dwóch klas.

A co do wad i głupot scenariusza to na przykład mało co przebija (szczególnie niektóre części) Bonda, a mimo to w pełni to akceptuję, bo taka jest tam po prostu konwencja i tego czego najbardziej bym nie chciał, to właśnie realistycznego Bonda...

Ja się właśnie do końca nie mogę zdecydować, czy ten film miał w założeniu mieć przesłanie, czy okołosocjologiczne (nie ukrywajmy: ciekawe i fajnie zrealizowane w pierwszej części filmu) tło miało być tylko tym -- tłem.

Ja powiem tak: D9 to jest film z jajem, w którym reżyser popełnia szereg błędów debiutanta. Oczywiście trafiają się filmowcy, którzy już pierwszym filmem prezentują się jako dojrzali twórcy, ale nie wymagajmy cudów :) Teraz Blomkampa czeka ciężki egzamin w postaci drugiego filmu. To on, moim zdaniem, przesądzi o jego dalszych losach.

Nie no, jak na debiut to faktycznie jest w miarę OK, jest ciekawy pomysł itd. Tylko jeśli chodzi o scenariusz to mam uporczywe wrażenie, że o ile w "Terminatorze" są głupoty i uproszczenia, to zrobiono je świadomie, żeby film się lepiej oglądał. A w Dystrykcie przy tej stylizacji na dokument to bardzo razi, w dodatku jest tych bzdur masa, aż zaczyna się mieć wrażenie, że ktoś po prostu nie ogarnął.

No, i "Obcy" to zupełnie inna klasa reżyserska, genialna scenografia i idealnie zbudowany nastrój. Nie ma co porównywać z Blomkampem, bo to niegrzeczne wobec Scotta.

Tylko jeśli chodzi o scenariusz to mam uporczywe wrażenie, że o ile w "Terminatorze" są głupoty i uproszczenia, to zrobiono je świadomie, żeby film się lepiej oglądał.

Ale to już dość arbitralne, nie sądzisz? :) Nie mówię, że nie masz racji, ale to jest rozróżnienie, które zależy już wyłącznie od naszego nastawienia.

Co do "Obcego", to generalnie miałem na myśli część drugą (znów Cameron), bo to akcyjniak pełną gębą. Ba, nawet oba filmy kończą się w mechu :)

"Aliens" to genialny film moim zdaniem, a "Dystrykt 9" z pewnością stanie się klasykiem kina science fiction.

"Dystrykt 9" z pewnością stanie się klasykiem kina science fiction

To raczej pokaże czas. Klasykiem nie staje się tak łatwo. Ja byłbym tu bardziej ostrożny jednak.

Nooo... No tak, arbitralne. W "Terminatorze" jakoś mniej mi to przeszkadzało i już. :>
"Decydujące starcie" jeszcze przede mną, więc milknę do czasu aż będę miała obejrzany. ;)

Uwielbiam ten film.
Jest i tu:)
Najlepsze sequele w historii kina według movies.com:
1. "Ojciec chrzestny II"
2. "Gwiezdne wojny: Imperium kontratakuje"
3. "Władca Pierścieni: Dwie wieże"
4. "Obcy - Decydujące starcie"
5. "X-Men 2"
6. "Terminator 2: Dzień sądu"
7. "Toy Story 2"
8. "Powrót Batmana"
9. "Powrót do przyszłości II"
10. "Świt żywych trupów"

... i na mojej wishliście. :)

No kurcze... szkoda... gadać. Kilka ciekawych motywów wziętych i spapranych. Znaczki zakazujące wstępu kosmitom na ulicach Johannesburga to po prostu pierwszorzędny pomysł, jednak gdzieś koło dziesiątej czy piętnastej minuty filmu producent przejął inicjatywę i zrobił z tego średniej jakości sieczkę byle tylko trafiła w gust średniego widza. Na domiar złego, furtki do kolejnych części zamiast delikatnie uchylone, zostały wulgarnie rozwalone na oścież.

Skrzyżowanie 'Łowcy Androidów' z 'Obcym 2'. Pomysł obiecujący prawdziwe, zaangażowane SF jak w pierwszym, lecz wykonanie umiejętnie omija wszystkie możliwe ciekawe tematy, jakie z niego wynikają i stawia na liczbę wystrzelonych naboi jako miernik sukcesu. Jeśli oceniać z perspektywy bezsensownej strzelanki, film jest ponad przeciętny; jeśli oczekiwać czegokolwiek więcej, choćby odrobiny logiki, jeśli nie czegoś nowego, zaledwie oglądalny.

Zdecydowanie. najlepszy film SiFi jakie moje oczy widziały a uszy słyszały :) Wielkie brawa!:)

Podgrzany promocyjnym hypem, liczyłem na zaskakujące, inteligentne, przemyślane i alegoryczne SF. Dostałem natomiast nieangażującą futurystyczną strzelaninę przyodzianą w źle skrojone ciuszki paradokumentu. Nie dość, że fabuła przewidywalna, nie dość, że zwroty akcji zastąpiono dziurami logicznymi, to na dodatek twórcy walą nas po głowie łopatologicznie podaną metaforą inności i próby porozumienia ponad podziałami. Ale i znalazł się jeden plus: Sharito Copley w roli głównej. Debiut roku.

Tak, jestem jedna z tych osób, które uważają, że District 9 to debiut godny uwagi, nawet film dobry uwagi w dobie bezsensownych strzelanek. Avatar też się kończy strzelanką, więc zaakceptujmy wreszcie ten nieunikniony element w filmach sf

Strzelanki, mniej lub bardziej sensowne, nie są nieuniknionym elementem w kinie SF. Nie ma ich, lub są wykorzystywane z umiarem w wielu klasykach, takich jak Blade runner czy Odyseja kosmiczna. Nie musi ich również koniecznie być w filmach współczesnych, vide 12 małp i Ludzkie dzieci. Nawet tegoroczne Watchmen, chociaż przemocy jest sporo, nie opiera się bespośrednio na scenach, w których ktoś kogoś goni i strzela.

Akurat zarówno District, jak i Avatar sprawiają wrażenie, jakby scenariusz napisał na kolanie jakiś nastolatek, który jak dotąd zajmował się głównie graniem na komputerze i oglądaniem kreskówek. To, że ostatnio jest takich filmów więcej, nie znaczy że innych już nie będzie. Mam taką nadzieję w każdym tazie.

Akurat w "Ludzkich dzieciach" jest kilkunastominutowa strzelanina, ale dobrze nakręcona.

Faktycznie, jakaś ucieczka samochodem chyba (dobrze pamiętam?). Zresztą cały film to jedna wielka bieganina, tylko jakoś mi się nie kojarzy z ciągłym strzelaniem.

Chodzi mi o akcję w bloku, rodem z Szeregowca Ryana.

A była, pod koniec. Pamięć mam dobrą, ale krótką :)

jeśli chodzi o Ludzkie dzieci to reżyser w wywiadach podkreślał że zamierzał zrobic kino sensacyjne, kino akcji. W filmie jest kilka bardzo długich sekwencji kręconych kamerą z ręki podążającą za bohaterami i na litośc boską jak Esme możesz tego nie pamiętać? ;)

To, co dla mnie tworzyło klimat tego filmu i co zapamiętałam, to bardziej statyczne sceny - podróż przez miasto przy muzyce King Crimson, wizyta u Jaspera (stary hipis, grał go Michael Caine) czy ostatnie ujęcia na morzu. Dlatego nie postrzegam Ludzkich dzieci jako kina akcji, w przeciwieństwie do Raportu mniejszości. Pamiętam oczywiście, że się tam strzelało, i nawet, kiedy już mi napisałeś, że było to kręcone z ręki, ale nie to mnie tam zainteresowało i przejęło. Przypuszczalnie dlatego łatwiej zapomniałam te fragmenty. Oczywiście kajam się i zgadzam, że Ludzkie dzieci kinem sensacyjnym są.

ja myślę, że to że zapamiętałaś akurat te sceny to tylko świadczy o tym że ten film to po prostu kawał dobrej, przemyślanej roboty a nie tępa, efekciarska strzelanka :)

Może tak być faktycznie, to niezły film jest. :)

Tandetniej chyba nie było można. Dobry pomysł podany po amerykańsku. Naprawdę szkoda bo można było z tego wycisnąć więcej.

Chyba południowoafrykański :)

dobry innowacyjny film, ktory mozna by zrealizowac lepiej, ale dobry film...

Super Film !! Polecam

Dlaczego?

Wygląda jak dokument, do tego akcja nie rozgrywa się w USA, a w RPA - można by pomyśleć, że zapowiada się nudny film. Właśnie, że nie - nie dość, że ciekawy pod względem kunsztu scenarzysty, to jeszcze trzymający w napięciu.

Trzymający w napięciu? Rozumiem, że bałeś się, że nie uda im się uciec? :)

Śmiej się ale mnie też trzymał w napięciu prawie do końca. Chyba tak do momentu jak wkroczyły Transformersy :)

A ja brałam pod uwagę, że może twórcy filmu postawią na smutne zakończenie. Ponure zakończenia są modne.

nie spodziewałam się zupełnie czegoś takiego,może dlatego,że z góry zakładałam,że będzie do dupy.
kosmici są cudowni :D very charming.
nie żal mi głównego bohatera,tak ps.

Całkiem przyzwoite sf z podtekstem społecznym, zrealizowane w konwencji dokumentu.

Przyklasnę pozytywnym recenzjom: oryginalny pomysł i realizacja. Nie jakiś przełom, ale na prawdę dobre SF. Urzekła mnie jakaś depresyjna apokaliptyka tego filmu. Bo to, że ludzkość jest plugawa, to dla mnie nic nowego, dobrze, że ktoś to pokazuje. Film ten to godny następca "Enemy Mine (1985)", ale też coś więcej, krytyka nie tylko ludzkiej osobniczej agresji i niegodziwości, ale gatunkowej głupoty i ksenofobii.

Anty-Dzień Niepodległości. Mamy oczywiście brzydkich, bardziej zaawansowanych od nas obcych. Jednak, na skutek nieokreślonej katastrofy, nie są oni w stanie nawet uruchomić swojego statku, przez co zdani są na łaskę i niełaskę ludzi. Film okrutnie pogrywa z widzem, każąc mu spojrzeć na "krewetki" oczami rasisty, aby następnie przeżyć przemianę wraz z Wikusem i zacząć kibicować drugiej stronie. Można oglądać dla rozrywki lub jako metaforę Apartheidu. Do takich tematów SF nadaje się najlepiej!

Wszystko pięknie, tylko że ja się nie identyfikowałam z Wikusem. Dla mnie to był po prostu zadowolony z siebie dupek. To, że ten dupek zaczął się zamieniać w kosmitę, to była nauczka i sprawiedliwość - tak. Ale pogrywanie ze mną - nie. Żeby ze mną pograć, trzeba we mnie wzbudzić minimum ciepłych uczuć dla postaci. A jako rozrywka "Dystrykt" jest po prostu cienki.

Film okrutnie pogrywa z widzem, obiecując mu na początku inteligentną rozrywkę, a zapewniając koniec końców stare (nie)dobre łubu-dubu, pif-paf, biegnij, ja ich zatrzymam itp itd.

Katastrofa, właśnie! Niech mi ktoś wyjaśni dlaczego zginęły tylko inteligentne warstwy "krewetkowego" społeczeństwa? Najpierw mamy sugestię, że był to rój, czemu zaprzeczają późniejsze wydarzenia. Myślę, że to osobniki najcenniejsze powinny być najbardziej chronione, więc dlaczego przeżył tylko jeden, który potrafi uruchomić statek.

Pierwsze minuty są interesujące, później mamy przedstawienie pt. "Najpopularniejsze schematy kina akcji".

Zrobiło się trochę "Huzia na Józia" :)

Trochę tak, ale z drugiej strony odezwały się chyba już wszystkie osoby którym Dystrykt 9 się nie podobał. Reszta była zachwycona i podbiła średnią ocenę tego średniego filmu na Filmasterze do 7,3...

Przepis na flame na Filmasterze: napisać o Dystrykt 9. Cokolwiek :)

Ja dla przeciwwagi poprę Zubera, z tym że dla mnie bardziej to była jednak fajna zabawa niż wyrafinowana metafora.

W jakim sensie poprzesz? Bo mnie się film w sumie podobał (choć zgadzam się, że początek był lepszy niż część ze strzelaniną) ale ani trochę nie miałam wrażenia, żeby ktoś kazał mi patrzeć na kosmitów oczami rasisty. Urzędnicy byli od początku za bardzo antypatyczni, żeby się z nimi utożsamiać.

Więcej jest takich filmów, michuk, więcej. Ty też masz kilka takich "ulubionych", w przypadku których nie potrafisz milczeć :)

Po prostu napisałem sobie bota który zwymyśla ludzi dającym Shawshank Redemption więcej niż 7. Prosta wprawka programistyczna :)

Kurczę, muszę uważać. Filmaster proponuje mi dać Shawshank Redemption ocenę 8. Ale tak dawno nie oglądałem tego filmu, wypadałoby powtórzyć przed zrecenzowaniem.

Podejrzewam, że michuka najbardziej doprowadza do szału to, że jego własny algorytm pewnie też mu rekomenduje Skazanych na Shawshank. No przyznaj się michuk - ile zdaniem algorytmu powinieneś dać? :)

7,3 mi każe dać. Dałem 6. Ale średnia to 8,6 więc algorytm i tak nieźle działa :)

Niestety rzeczywiście jest to zmarnowana szansa - był ciekawy pomysł, a rozwinął się w efektowną nawalankę....

szkoda, że cały film nie jest utrzymany w (użytej na początku) konwencji para-dokumentalnej.

Jeden z lepszych filmów 2009 roku. Jedyne co w nim bym zmieniła to zakończenie, chociaż dla tych którzy lubią "dramatyczniejsze zakończenia" będzie idealny :)

...dość przypadkowo miałem okazję z bliska obejrzeć slumsy wokół Johannesburga.. tam wygląda dokładnie tak jak na filmie.. z tą tylko różnicą, że to nie obcy tam mieszkają..
a sam film?.. ciekawy pomysł na scenariusz.. i realizacja też dobra..
(napisane głównie po to, by sprawdzić działanie androidowej aplikacji :) btw - przy pisaniu recenzji nie działa obrót ekranu, nie pisze się więc zbyt wygodnie)

BlonD1E
z0rin
patryck
b4921840
duzulek
Danielito
jumolugig
avrewska
jayb85
IWouldPreferNotTo