Dom zły (2009)

Dom zly
Reżyseria: Wojciech Smarzowski

Historia dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych. Pierwszy wątek przedstawia wydarzenia pewnej jesiennej nocy w 1978 roku. Zootechnik Edward Środoń przez przypadek trafia do gospodarstwa małżeństwa Dziabasów, położonego w odległym zakątku Bieszczad i zatrzymuje się u nich na noc. Początkowa nieufność pomiędzy gościem a gospodarzami wkrótce rozpływa się w morzu wypitego bimbru, a jej miejsce zajmuje nastrój dobrej zabawy, bliskość, a nawet przyjaźń. Najpierw powstaje plan wspólnego przedsięwzięcia biznesowego, a potem rodzi się pasja i pożądanie, które przyniosą zaskakujące i tragiczne rezultaty… Drugi wątek rozgrywa się pewnego zimowego dnia, niedługo po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego. Grupa operacyjno-śledcza milicji obywatelskiej pracuje na miejscu zbrodni. Porucznik Mróz ma za zadanie rozwikłać zagadkę wielokrotnego morderstwa popełnionego cztery lata wcześniej. Pomocna w tym będzie rekonstrukcja wydarzeń, jaką przeprowadza z udziałem głównego podejrzanego, Środonia.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Powiedzieć o "Domu złym", że jest "estetycznie wysmakowany", to jak nazwać pudelka.pl "intelektualnym wyzwaniem". Określenie "Domu złego" jako "pełnego nadziei" byłoby porównywalne z okrzyknięciem Hitlera "człowiekiem o gołębim sercu". Wszyscy, nawet epizodyczni bohaterowie są unurzani w bagnie (niektórzy nawet dosłownie). Wydaje mi się, że śmiech widowni, bardzo często nie na miejscu, był tu manifestacją mechanizmu chroniącego osobowość widzów przed skutkami konfrontacji z "prawdą ekranu".

Naprawdę dobry scenariusz. Reżyseria w zasadzie też. Poziom techniczny - typowo polski - przeszkadza, ale im dalej tym mniej. Klimat jest ponury i siermiężny, więc osobom wrażliwym może się "Dom zły" nie spodobać. Ja widocznie jestem gruboskórna.

Obok "Rewersu" ten film najbardziej podobał się na festiwalu w Gdyni. Rekomendowany jest jako polskie "Fargo", więc może być bardzo ciekawie.

O, polskie "Fargo", tego nie znałam :) Jakoś mi nie pasuje to porównanie, "Dom zły" jest bardziej bylejaki niż "Fargo" i w sumie nieśmieszny. Ale zupełnie nie przychodzi mi do głowy jakieś bardziej odpowiednie określenie w stylu "polskie cośtam".

Jeśli nie najlepszy, to w ścisłej czołówce polskich filmów tej dekady i pierwszy, który nie ogląda się jak produkt naszej kinematografii: brak w nim podniosłości, poczucia misji, przejaskrawionych postaci i narzucającego się moralizowania. Skrzypiący mróz, surowa estetyka, brudna historia i bohaterowie, z których żaden (a w szczególności milicjanci) nie mają czystego sumienia to bardziej rosyjskie klimaty; bijąca po oczach autentyczność PRLu nie zostawia jednak złudzeń co do miejsca akcji.

Absurdalne jest porównywanie tego filmu do filmów braci Coen czy Tarantino. Bo o ile tamci kręcą kino lekkie, o tyle tu mamy ponury i przygnębiający obraz Polski B. I niestety wciąż prawdziwy, co odczułem całkiem niedawno na własnej skórze. Nie ma nic wesołego w tym obrazie typowych Polaków. To brutalna rzeczywistość...

No proszę Cię, "Fargo" lekkim filmem? Albo "Wściekłe psy"?
A jeśli chodzi o "Dom zły", to jakoś nie odebrałam tego filmu jako bardzo realistyczny, ale może to moje wishful thinking.

"Fargo" i "Wściekłe psy" to lekkie filmy w tym samym sensie w jakim powiedzmy "Siedem" jest lekkim filmem. To kino rozrywkowe, którego zadaniem jest "bawić" - nie mówi nam ono prawdy o "ludzkiej kondycji", lecz raczej opowiada "ciekawe" historie.

"Dom zły" jest filmem o tym, jacy ludzie są naprawdę. Niestety. Nawet jeżeli pojawiają się tam elementy komediowe, to pełnią zupełnie inną funkcję. Tak naprawdę to cieszę się, że sądzisz, że "Dom zły" nie jest realistyczny i mam nadzieję, że będziesz tak sądzić do końca życia. Oby! Ja niestety miałem ostatnio "nieprzyjemność" z Polską B i nie mam złudzeń...

Jeśli miałeś okazję zetknąć się w rzeczywistości z takimi ludźmi, o jakich Smarzowski zrobił ten film, to strasznie współczuję. :(

Miałem i obawiam się, że to wciąż raczej norma, a nie odosobnione przypadki. Nie mówię oczywiście o morderstwach, ale o mentalności, agresywności... Zresztą co tu mówić o "Polsce B", skoro 2 dni temu widziałem we Wrocławiu jak ludzie rzucili się na siebie w knajpie jak zwierzęta (oni po wódce), a potem ochroniarze na nich (już nie po wódce, ale z wyraźną przyjemnością). Ech, chyba czasem lepiej życia nie znać :)

Wybór aktorów podobnie jak w "Weselu" niezwykle trafny. Świetny Jakubik i Dziędziel. Mocny scenariusz ciekawi do samego końca. Podobały mi się zdjęcia i niesamowita umiejętność wplecenia humoru w mroczne strony życia. Smarzowski po tym filmie utwierdził mnie, że jest obecnie jednym z najważniejszych polskich reżyserów, na którego filmy trzeba czekać z niecierpliwością.

Nie wiem, czy znasz Teatr Telewizji pt. "Kuracja" zrealizowany przez Samorzowskiego parę lat temu. Jak nie, to polecam gorąco!

Jak będzie okazja to obejrzę. Nadal jest pod wielkim wrażeniem jego "Domu złego". Ten film to klasyk murowany.

Mocny i przerażający film o naszym Domu sprzed '89 roku.
Zaskakuje przede wszystkim poziom reżyserki (reżyser zajmuje się na co dzień kręceniem serialu BrzydUla) i aktorstwa, a w następnej kolejności zdjęć oraz montażu. Zastosowano tutaj bardzo często kamery zza drzwi/framugi, przez co odnosi się wrażenie, że rzeczywiście wypadki, które zachodzą w tym Okrutnym Domu podglądamy, jako goście nieproszeni. Kamera z ręki, często zachowująca się jak wzrok człowieka, dodaje klimatu.

Mnie przejechał.

Jakoś ostatnio nieustannie podkreślam w filmach muzykę, o której nie piszecie, tutaj świetna ! Zdjęcia, scenografia, obsada, gra aktorska, precyzyjny scenariusz, zasadniczo nie ma się do czego przyczepić. Z kina wyszłam poruszona, i o to chodzi, o to chodzi ! :)

Mając tzw. wrażliwość nie da się oglądać tego filmu. I dla tego trzeba. Zrozumiałem nagle, doznałem olśnienia: to co nam doskwiera to nie spuścizna komunizmu - to spuścizna feudalizmu. I to jest film o feudalizmie.

Daje radę. Mroczna jak PRL, opowiedziana nadzwyczaj sprawnie (rewelacyjny scenariusz!) historia kilku mało sympatycznych wieśniaków i niewiele bardziej sympatycznych milicjantów. Duża wartość historyczna. Bardziej do mnie trafiło jednak "Wesele", przedstawiające podobnych ludzi w dzisiejszej Polsce. Według Smarzowskiego, wiele się w nas przez te 30 lat nie zmieniło.

Takie zamknięcie. "kilku mało sympatycznych wieśniaków"?!? Pragnę zauważyć, że w latach 80-tych ponad 35 % tego społeczeństwa, o którym film traktuje było wieśniakami. A gdzie tam znalazłeś policjantów? Nie, no jasne to tylko nazwa. Ale też... Dla mnie ten film ma nie tylko wartość historyczną.

Ciekawostka. Zauważyłem, że zarówno "Wesele" jak i "Dom zły" kończy niemal identyczne ujęcie kamery z "nieba".

Może nie identyczne ale na pewno podobne ujęcie zaczyna "American Beauty". Myślę, że Smarzowski swoją szczerością mocno nawiązuje do tego filmu. A to ujęcie otwiera płaszczyznę metafizyczną dla realizmu zawartego w "Weselu" i "American Beauty". "Domu..." jeszcze nie widziałem.

Niestety, nie rozumiem, "co Smarzowski miał na myśli". Zamierzał połączyć ponurą historię kryminalną, opowiedzianą w stylu rekonstrukcji zdarzeń z programu "997", z metaforą peerelowskiego bagienka? W takim razie scenariusz nie dość zgrabnie łączy obie płaszczyzny narracji. Chciał nakręcić dreszczowiec psychologiczny o polskiej mentalności? W takim razie za mało tu i dreszczowca, i psychologii. Powinienem chyba obejrzeć "Dom zły" raz jeszcze, problem w tym, że zupełnie nie mam na to ochoty.

Gdzie widzisz w takim razie niedociągnięcia? Co nie pasuje? Co to według Ciebie oznacza: "scenariusz nie dość zgrabnie łączy obie płaszczyzny narracji" ? Ja siedziałam w kinie porażona, włosy na karku podnosiły mi realia - potworność wiejskiego, zapitego zaścianka, pogięci, niechlujni, pokręceni ludzie. Ubabranie polityczne, wcale nie metaforyczne, tylko wyraziste, hierarchia kacyków od najniższego szczebla do najwyższego, wzajemność zależności i przenikanie się wpływów, zakłamanie, przemoc, szantaż. Odpowiednio podniósł mi adrenalinę we krwii świetnie wyreżyserowany wątek kryminalny, doskonale fotografowany! Psychologii wystarczyło mi na zrozumienie pobudek bohaterów i przejęcie się ich dramatem. Może za dużo makowca jadłeś Bjag? Mak tłumi doznania ;)

"Gdzie widzisz w takim razie niedociągnięcia? Co nie pasuje? Co to według Ciebie oznacza: "scenariusz nie dość zgrabnie łączy obie płaszczyzny narracji" ?"

Oznacza mniej więcej tyle, że płaszczyzna retrospekcyjna nieszczególnie trzyma w napięciu jako historia kryminalna, płaszczyzna współczesna jest przeładowana postaciami i wątkami, a na styku obu tych płaszczyzn nie dzieje się nic emocjonującego, ot, zwykłe przeskoki tam i nazad. Powtarzam jednak, że nie rozumiem (i to nie była ironia), co reżyser miał na myśli -- nie widzę klucza do tego całego bałaganu.

"Ja siedziałam w kinie porażona, włosy na karku podnosiły mi realia - potworność wiejskiego, zapitego zaścianka, pogięci, niechlujni, pokręceni ludzie."

A to tutaj Smarzowski odkrył coś takiego niezwykłego? Że piją, wiem z "Chłopów", że sobie podrzynają gardła za pieniądze, wiem z "997". :)

"Ubabranie polityczne, wcale nie metaforyczne, tylko wyraziste, hierarchia kacyków od najniższego szczebla do najwyższego,"

Tak, tylko za dużo było tych kacyków, wszyscy się do jednego zaścianka zjechali. Smarzowski za bardzo ścieśnił uniwersum swojego dramatu, postacie przestały mu się tam mieścić.

" Odpowiednio podniósł mi adrenalinę we krwii świetnie wyreżyserowany wątek kryminalny,"

Gdyby "Dom zły" był tylko historią kryminalną, taką z drugim dnem (wersja Środonia kontra fakty plus jeszcze jakiś twist) mógł powstać znakomity thriller, przyznaję. Niestety, nie był, Smarzowski trochę przeszarżował.

"Może za dużo makowca jadłeś Bjag? Mak tłumi doznania ;)"

Stanowczo zaprzeczam, jakobym miał oglądać będąc pod wpływem. :)

A "Rewers" miał dużo lepsze zdjęcia.

A ja to narastające napięcie w retrospekcji czułam. Jak w klasyce gatunku, pojawia się siekiera, będzie trup. To jakiś rodzaj walca, coraz bardziej pijją, coraz więcej, coraz wylewniej się bratają, między gospodarzem i żoną latają błyski, robi się jakoś zbyt spokojnie... Doskonale buduje to napięcie muzyka i zdjęcia.

W Rewersie podobała mi się historia, aktorstwo, muzyka, nie przypominam sobie, żeby poraził mnie kadr. W Domu cięcia i montaż są wyczesane! Te migawki, kiedy Środoń przypomina sobie wydarzenia, jego twarz, ujęcia przez deski stodoły, przez okna, przez szpary w ścianach, zbliżenia portretowe, makabreska zastygłego na łóżku mordercy i miejsca zbrodni, przerażenie i bezradność w oczach zeznającego, ten ostatni odjazd kamery ponad dachy, nie wiem, jakoś specjalnie działały na mnie ujęcia w Domu. Podaj dobry kadr w Rewersie? Taki, który zapadł Ci w pamięć?

Piszesz, że nie ma nic nowego w opisie polskiego bagienka. No pewnie, nie ma tez nic nowego w amerykańskich filmach gansterskich, a jednak się je ogląda.
>Że piją, wiem z "Chłopów", że sobie podrzynają gardła za pieniądze, wiem z "997". :) Tak sobie myślę, że to dobrze, że robimy takie filmy o komunie, naprawdę dobrze, wreszcie się nam odetka gardło. Im więcej, z im większej liczby odbić, z większej ilości pesrpektyw, tym lepiej. Niech Smarzowski robi jak lubi, niech kręcą i piszą.

Na Biblionetce ktoś zaprotestował, że jak to, Dukaj wypuścił Wrońca, to takie robienie ze stanu wojennego bajeczki, jeszcze trochę i w ogóle zakłamiemy historię. A ja myślę, że najpierw trzeba ją odbrązowić, że trzeba o niej mówić dużo i swobodnie, żeby było bardziej prawdziwie. Miał prawo Wojtek mówić swoim stylem, zresztą, on się powtarza ;)

Zgodzę się z Tobą w jedym, niepotrzebnie uparł się reżyser na te komplikacje interpersonalne poza wątkiem kryminalnym. Tylko, hm, to ma swoje uzasadnienie. Widzę dwa: po pierwsze na tle tych wszystkich historii, takich codziennych dramatów, temu nie dali paszportu, a żona chora, ta zaraz urodzi, ten kocha, tego zdradza, tamten głupi podpadł, na tym tle potwornej kotłowaniny Środoń wydaje się bardziej bezbronny. Wszyscy mają go gdzieś, choć przecież tu chodzi o jego głowę, o jego życie! Piją, gadają, mają swoje problemy, on się miota. Kontrast porażający. Ta ostatnia scena, kiedy my też opuszczamy plan i zostawiamy sprawę w zawieszeniu jest takim symbolicznym podsumowaniem, Środoń to płotka, pionek, podsądny, takie nic.

Po drugie, gdyby nie ta plejada bohaterów drugoplanowych, niespodziewane szlachectwo prowadzącego śledztwo nie byłoby tak widoczne? To jest według mnie najsłabszy moment historii. Wyszłam z kina, przytupywałam na mrozie i zastanawiałam się, jak cholera Smarzowski umotywował to poświęcenie? Przecież jego bohater milicjant głupi nie był, wiedział, że to samobójstwo przeciwstawiać się zasadom, czego oczekiwał, czego się spodziewał? Po cholerę groził i dłubał, skoro był bezsilny? No, niech mi to ktoś wytłumaczy, co to miało być? Alegoria bohaterstwa? Tego nie kumam.

Więc zgadzam się, te argumenty przemawiające przeciw przesadnemu wypchaniu dramatu są do przyjęcia. Na podważanie sensu kręcenia takich filmów się nie zgodzę, na argument, że płaszczyzny kryminalna, polityczna i społeczna ze sobą nie współbrzmią - także nie. Na przesadę i dążenie do zbyt wielu celów jednocześnie - tak.

Mimo tych zarzutów - film jest świetnie zrealizowany, zagrany, fotografowany, ma doskonąłą muzykę i precyzję scenariusza. No ja się jak kotek oblizywałam, bez maku ;)

Podaj dobry kadr w Rewersie? Taki, który zapadł Ci w pamięć?

Mi jako pierwszy przychodzi kadr schodzenia po schodach Agaty Buzek - chyba ostatni albo przedostatni w filmie. Ale dobrych kadrów jest więcej, oglądając Rewers co chwilę zachwycałem się sposobem filmowania, tak różnym od wielu innych polskich filmów, gdzie umieszczenie kamery wydaje się całkowicie przypadkowe.

Dom zły to przede wszystkim dobry montaż. Zdjęcia mogłyby być lepsze, szczególnie te we wnętrzach -- miałem wrażenie że po prostu jakościowo gorsze są od tych z Rewersu. Ale to tylko osobiste wrażenia, bo nie znam się na technikaliach.

To jest nas dwóch. Ja też się nie znam ale gryzą mnie niektóre ujęcia. Na przykład wizyta porucznika w kościele. Kamera robi obrót 180° a porucznik pojawia się zarówno na początku tego przejazdu jak i na końcu.

Dźwięk też nie był najlepiej zrealizowany. Odnoszę wrażenie, że kręcony był na planie i czasami jest za dużo (słychać w trailerze @0:33 jak Środoń kręci głową) a czasami za mało (moment wcześniej jak piją burdzia) akustyki pomieszczeń.

@Moremore

Ogólnie: Cieszę się, że film aż tak Ci się podobał. ;) Osobą pokrzywdzoną jestem tutaj ja, bo mnie podobał się zdecydowanie mniej. :)

" W Domu cięcia i montaż są wyczesane!"

Jak na standardy polskiej współczesnej kinematografii -- być może. Ale światowej publiczności "Dom zły" ma pod tym względem niewiele do zaprezentowania, ot, poprawnie zmontowany, i tyle.

"Podaj dobry kadr w Rewersie? Taki, który zapadł Ci w pamięć?"

Było ich naprawdę wiele:
- kamera krążąca dookoła stołu podczas wizyty adoratora-księgowego
- kamera przesuwająca się wielokrotnie przez wizjer w drzwiach
- kadrowanie z lustrem (plecy Bronka, twarz Sabiny) podczas jego pierwszej (?) wizyty
- nieostre kadrowanie podczas ostatniej wizyty Bronka u Sabiny
- stara Sabina schodząca po schodach Pałacu

"Piszesz, że nie ma nic nowego w opisie polskiego bagienka. No pewnie, nie ma tez nic nowego w amerykańskich filmach gansterskich, a jednak się je ogląda."

"American Gangster" oceniłem nisko właśnie dlatego, że nie ma tam nic nowego. :)

"Piszesz, że nie ma nic nowego w opisie polskiego bagienka. No pewnie, nie ma tez nic nowego w amerykańskich filmach gansterskich, a jednak się je ogląda."
"American Gangster" oceniłem nisko właśnie dlatego, że nie ma tam nic nowego. :)

Ja w tym celu wykorzystują ocenę "Innowacyjność" dając mało, a ocenę filmu zaniżając tylko odrobinę. Ale oczywiście to kwestia gustu.

Ja w tym nadmiarze wątków, splotów, postaci i wódki widzę dążenie do ukazania esencji zła i beznadziei. W moim odczuciu nie ma to być w stu procentach historia realistyczna. Raczej coś na skrzyżowaniu ludowej czy gotyckiej opowieści o domu, w którym straszy i klasycznej czy szekspirowskiej tragedii, z dużą ilością krwi i brakiem ucieczki od przeznaczenia.

Film surowy, prosty, a zarazem niejednoznaczny i odważny. Smarzowski w swoim filmie wciąż stawia na dosadność, ale tym razem jest mniej zabawnie. Co nie znaczy, że gorzej. Jeden z ciekawiej zapowiadających się reżyserów, wykraczający poza utarte kalki, potrafiący obserwować i przede wszystkim opowiadać.

"Wsi spokojna, wsi wesoła (..)".
Dzisiejszy Kochanowski chyba byłby nieco zaskoczony po obejrzeniu mrocznego filmu Smarzowskiego.
Wielki plus dla reżysera za mistrzowskie połączenie wątku zagadki kryminalnej ze współczesną historią rozgrywek między milicjantami i władzą.

Co następne? Słodko-gorzkie chrzciny? Mordercze sianokosy? A może tragikomiczna stypa w wydaniu polskim?
Czekam z niecierpliwością.

Konsekwentnie następnie powinna być straszliwa historia z przedwojnia. :)

;)

Przygnębiająco prawdziwy. Właściwym porównaniem dla tego filmu są obrazy Pieterów Bruegheli, zwłaszcza ostatnie ujęcie. Może się podobać. Warsztat na takim sobie poziomie. Aktorzy mawiają niewyraźnie a dźwiękowcy nie zdołali temu zaradzić. Montaż niezły ale na pochyłe drzewo i Salomon nie naleje jak zdjęcia są słabe. A są (a co gorsza nie mają klimatu lat '80 XX w.).

Największe filmasterowe rozczarowanie. Po tylu zachwytach poszedłem na film z całkowitą pewnością, że to dzieło przełomowe w polskiej kinematografii. A tu taki zonk. Zdjęcia, montaż, dźwięk, kamera z ręki -- wszystko byłoby znośne w kinie offowym, ale dajcie spokój, dlaczego nie da się tego zrobić po prostu dobrze? Za dużo grzybów w barszczu, jeśli chodzi o scenariusz... Słowem, szkoda czasu. Ani to dreszczowiec, ani psychologiczny... Słowami bohatera: "no nie udał się ten wieczór"...

"Słowem, szkoda czasu" ?. Jakby to powiedział Ferdek: Są recenzje, które nie śniły się nawet fizjologom;)

Ano tak, szkoda czasu. Oczywiście, gdyby mi tak nie zachwalano tego filmu wcześniej, pewnie byłbym łagodniejszy, ale ogólnie mi się nie podobał. Fizjologom czy geofizykom będzie wszystko jedno co sądzę o tym filmie, ale na pewno będą osoby, które warto przestrzec: poczekajcie jak będzie w TV, bo do kina nie warto.

Bałem się iść, bo "Wesele", pomimo że mi się podobało, odstraszało techniczną stroną. Nie przepadam za "brudnymi" filmami. No ale tyle zachwytów, ochów i achów, to pomyślałem, że coś się poprawiło, ale niestety...

PS. Tarantino czy Coenowie? Buahaha...

Porównania do Tarantino i Coenów płynęły z ust recenzentów, nie reżysera czy kogokolwiek związanego z filmem. Smarzowski wręcz naśmiewał się z tych porównań.

Mnie Dom Zły też nie zachwycił, ale uważam go za niezły film, pokazujący dość wiernie jakąś część naszej historii i naszych narodowych przywar.

Więc IMHO warto, mimo że dałem tylko punkcik więcej od Ciebie.

W ogóle istnieje tendencja, żeby wszystko, co ma w miarę oryginalną formę, bluzgi i przemoc porównywać do Tarantino. Ciągle nie mogę się nadziwić takiemu porównaniu straszącemu np. na okładce "Niskich Łąk" Piotra Siemiona i podpisanego jako wycinek z recenzji z "Frankfurter Allgemaine Zeitung". Nawet rozumiem wrzucanie takich tekstów w ramach działań marketingowych, ale nadużywanie ich przez recenzentów świadczy raczej o zwykłym braku pomysłu na powiedzenie czegoś konkretnego o danym dziele.

Żeby nie podryfować za daleko od tematu - mnie Dom zły akurat bardzo się podobał, i właśnie w dużej mierze dzięki brudnej i surowej realizacji - podczas seansu niemal czułem smród tej chałupy. Dlatego nie uważam, że zdjęcia i montaż zostały zepsute, a cały ten brud to techniczny błąd w sztuce. Raczej celowy zabieg, który świetnie pasuje do opowiedzianej historii i sprawia, że forma filmu mówi prawie tyle samo, co jego treść.

Mnie się ta forma kojatzyła z teatrem telewizji (tymi spektaklami, które kręcono w oryginalnych wnętrzach a nie studiu). Dawało mi to pewne poczucie symboliczności i bezpieczeństwa, zastępujące potencjalnie przerażający realizm. Być może to częściowo kwestia oglądania na małym a nie dużym ekranie...

Powiem tak - to pokolenie zatrute bimbrem musi przeminąć. Czy o to chodziło Smarzowskiemu? Nie wiem. Na "Weselu" nawet zdarzyło mi się uśmiechnąć. Wolę "Wesele". Był taki koreański film na ENH "Wycieńczeni". Tak się czuję teraz. Jestem wycieńczony. Muszę wziąć dwa dni urlopu i jadę w Bieszczady.

Matko, jak Ci zazdraszczam ! :) Nigdy nie byłam w Bieszczadach zimą...

Wiesz - taka wycieczka śladami pozytywnych bohaterów filmu ;)

@lapsus Pozytywnym bohaterem w "Domu złym" była chyba tylko aparatura do destylacji :)

Nie, jeszcze przerażone kury w kurniku :)

Był też Fantastic Mr Fox :)

No tak, Rudy Znikający Cień :)

Ty Lapsus raczej aniołów szukaj bieszczadzkich :)

Po tym filmie w anioły bieszczadzkie wierzyć mam?

Jak się odpowiednio wierzy, to się natrafiają ;)

Mimo dobrych chęci, ten film to popłuczyny po weselu. Film ma kilka dobrych, nawet bardzo dobrych momentów (min. ciekawy wątek kryminalny), ale ogólnie wybitny nie jest a miał potencjał.

Nie jest zły, ale ile można w ten deseń.

A we mnie nic nie zrobił ten film i już go nie pamiętam...

Najmocniejszym punktem tego filmu w moim odczuciu jest aktorstwo. Absolutna uczta dla zmysłów.
Świetny scenariusz, choć bywały momenty, że dialogi wydawały mi się zbędnie rozciągnięte, do tego niektóre wątki poboczne dość przeciętne.
Pomimo skromnej oprawy wizualno-dźwiękowej (jeśli taki był zamysł reżysera to wg mnie po części nietrafiony) udało się natchnąć tą historię sugestywną, mroczną atmosferą.
Nie arcydzieło, ale kawał dobrego, mocnego kina.
Czekam na kolejne "smarzowskie"...

Tak już mam, że oglądam to co wszyscy, tylko pół roku później, ale za to w BluRayu :P. Nie będę chyba oryginalny pisząc, że Dom Zły to kawał dobrego kina, jednak z przewagą wątku z 1978 roku.

Zło, samo zło - tylko to jest w tym filmie. Morderstwa, zdrady, kłamstwa, pijaństwo... Aż człowiek zaczyna się wstydzić, że jest przedstawicielem tej samej rasy.
Całkowicie nie wiem, jak ocenić ten film. Aktorstwo na pewno na wysokim poziomie. Ale ogólnie nie lubię tak pesymistycznych filmów. I jeszcze realizacja - ani nie podobał mi się efekt kręcenia kamerą z ręki, ani muzyka...

Dobre wrażenie po filmie proporcjonalne do przemyconej na ekran ilości zła i ludzkiego wynaturzenia skąpanego w bimbrze. Wielki ukłon w stronę Smarzowskiego i aktorskiej bohemy.

Ja uważam, że to polski film dziesięciolecia. I już kombinuję nowy statystyczny wątek ;)

„Dom zły”. „Prawda? Nie ma takiej”, bo to nie jest film o poszukiwaniu prawdy, tylko o ułomności natury ludzkiej, a przy okazji wspaniała rekonstrukcja historyczna. Wciąż mam przed oczyma śliczną niebieską zapalniczkę z gołą babą i koszmarną biało-zieloną sukienkę Bożeny, milicyjnego Fiata i butelkę „Żytniej”. Rewelacyjne kostiumy i scenografia, świetne zdjęcia, niezły montaż, pierwszorzędne aktorstwo i mroczny klimat. Przyznaję, że dałam się wkręcić w spiralę strachu. Z siekierą nie podchodź!

No dom był faktycznie zły. Ludzie źli. Milicja zła. Prokurator zły. Nieźle jednak zrobiny film. Nieźle narastała groza. Było też troszkę śmiesznie. Nie powalił mnie na kolana ale zrobił wrażenie. Warto było wydać kilka złotych.

Dla mnie film przerażający. Nie wiem, jak Smarzowski mógł wymyślić coś takiego. Myślę, że nie odważę się na drugi raz. Początek filmu sugeruje, że to główny bohater jest sprawcą całego zła, jakie dzieje się w filmie. Powolne rozstrzyganie wszystkiego zaskoczyło mnie. Film wstrząsający, pokazujący co się działo jeszcze tak niedawno w Polsce- układy, inwigilacja. Mimo wszystko film bardzo dobry. Bardzo. Polecam.

Muzyka najlepsza. Pasuje do klimatu!

asthmar
Efunia
papuga
duzulek
Konfucjusz70
Nietutejszy
Ontologyucu
Obloviate
Ajdaho
milali