Drzewa (1995)
Ścinane drzewo padając zabiło człowieka. Od tego czasu w małej miejscowości nad Bałtykiem mnożą się przypadki bezmyślnego niszczenia przyrody, uzasadnione koniecznością obrony przed zagrażającym ludziom zielonym żywiołem. Pod topór idą kolejne pnie. I następny drwal pada ofiarą umierającego olbrzyma. Czyżby samoobrona, a nawet świadomy odwet natury? Mieszkańców miasteczka ogarnia morderczy szał – wypowiadają przyrodzie bezwzględną wojnę. Z siekierami i piłami tłumy wkraczają do pobliskich lasów, pozostawiając po sobie martwą pustynię. Nim padnie ostatnie drzewo, zwracają agresję przeciwko sobie.
Obsada:
-
Maciej Kozlowski
-
Leon Niemczyk Professor
-
Krzysztof Szczygiel Mężczyzna
-
Franciszek Trzeciak
-
Pawel Wawrzecki Pawel
Wyróżniona recenzja:
Zemsta fikusa ("Drzewa" Królikiewicza)
Muszę wam coś wyznać. Będąc małym brzdącem w pokoju letnim mojej babci rósł fikus. Nieduże drzewko z pięknymi okazałymi liśćmi. Lubiłem siedzieć w jego cieniu i... podskubywać ich końcówki, bezmyślnie okaleczając dorodny krzew. Film Królikiewicza to pośmiertna zemsta fikusa mojej babci. Przywołuje koszmar sprzed lat, brutalnie odwołuje się do mojego sumienia, które szalony naukowiec grany przez Leona Niemczyka nazywa złośliwym ...
"Drzewa" są niestraszne, nieśmieszne, zbyt długie, źle nagłośnione, dziwnie zmontowane i sfotografowane tak jakby kamerzysta za punkt honoru postawił sobie obciąc głowę każdemu z aktorów (być może ten zabieg miał na celu wprowadzić do filmu element horroru).
Jestem wstrząśnięta, że na 4 lata przed powstaniem Matrixa jeszcze gdziekolwiek na świecie marnowało się taśmę filmową w tak obrzydliwie amatorski i technicznie żałosny sposób. Niby jest jakiś demoniczny klimacik, ale co z tego, skoro nic nie słychać, a bohaterowie zachowują się, jakby im rozum odebrało. Najgorsze, że jest w tym wszystkim jakaś pomysłowość realizacyjna, którą bardzo starannie zmarnowano. Masakra, nie tylko drzew.