First of all, Felicia (2009)
First of All, Felicia opowiada o wyobcowaniu i samotności . Bohaterką jest 40-letnia kobieta, która przez całe życie konsekwentnie realizowała swoją pasję, by stwierdzić, że sama właściwie nie wie, do jakiego miejsca przynależy. Obserwujemy ją w dniu wylotu ― po dwutygodniowej, składanej co roku wizycie u rodziny w Bukareszcie. Pakuje się w pośpiechu, podczas gdy matka przygotowuje dla niej specjalne, wyszukane śniadania, zaś ojciec z kolei zamartwia się, że nie dożyje kolejnej wizyty swej córki. Jadąc przez zakorkowane miasto, Felicia wraz z matką orientują się, że taksówka nie dowiezie ich na czas. Felicia, próbując przebudować na lotnisku bilet, zaczyna pojmować, iż tak naprawdę musi wybierać pomiędzy dwiema rodzinami ― rodzicami i pozostawionym w domu synem. Jest zagubiona gdzieś pomiędzy problemem z pieniędzmi na ewentualny zakup innego biletu, pomiędzy własnym komfortem, odpowiedzialnością za dziecko, własnym czasem oraz niewypowiedzianym uczuciem, potrzebą zostania w tym domu choćby o jeden dzień dłużej… (Tofifest)
Obsada:
- Ozana Oancea Felicia Mateescu
- Vasile Mentzel
- Ileana Cernat
- Adina Andrei
- Serban Georgevici Taximetrist
Wyróżniona recenzja:
Przede wszystkim Felicja
Pomysł na scenariusz jest wręcz szalony. Fabułę można streścić w jednym zdaniu: tytułowa Felicia pakuje się, jedzie na lotnisko, spóźnia na samolot, przebookowuje bilet i wraca do domu. To co jest ciekawe to sposób, w jaki reżyser opowiada historię, bardzo powoli odkrywając przed nami skomplikowaną osobowość głównej bohaterki. Felicia jest rumuńską emigrantką, która około 1990 roku wyjechała do Holandii, by ...
Pomysł na scenariusz jest wręcz szalony. Tytułowa Felicia pakuje się, jedzie na lotnisko, spóźnia na samolot, przebukowuje bilet i wraca do domu. To co jest ciekawe to sposób w jaki dowiadujemy się powoli coraz więcej o jej życiu (głównie z rozmów telefonicznych które prowadzi), rodzinie, problemach i o tym jaką jest właściwie osobą. Wszystko opowiedziane sprawnie, miejscami dowcipnie, aczkolwiek dwie godziny seansu i tak dłużą się niemiłosiernie. Podsumowując: dobry film, nie podobał mi się.