Gangi Nowego Jorku (2002)

Gangs of New York
Reżyseria: Martin Scorsese
Scenariusz:

Nowy Jork, rok 1863. Dzielnica Five Points – ciemny zakątek miasta, od dawna uważany przez Nowojorczyków za centrum występku i chaosu. Na tle tej brutalnej i bezpardonowej walki o dominację i prawo do życia, rozgrywa się historia młodego chłopaka, Amerykanina irlandzkiego pochodzenia. Amsterdam Vallon jako mały chłopiec jest obserwatorem bitwy gangów, w której ginie jego ojciec, człowiek bez reszty oddany sprawom swojej społeczności.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Niestety. Scorsese, jakim nigdy go nie chcę widzieć. Porażka pomimo rozdmuchania i gwiazdorskiej obsady.

Jednowymiarowy DiCaprio i problemy w opowiedzeniu historii. Nawet genialny Day-Lewis nie uratował tego filmu. Scorsese bardzo chciał, ale tym razem nie wyszło.

W zasadzie wszystko w tym filmie było dobre - fabuła, gra, muzyka, kostiumy, scenografia. Lecz czegoś zabrakło - może klimat nie był dostatecznie dobry :P ale chyba najbardziej zabrakło mi głębszej treści.

Okropna mielizna, pod którą podpisał się jeden z moich ulubionych reżyserów. Martin, why?

Momentami nudny.

BlonD1E
duzulek
Ajdaho
dvdmaniak
murrayostril
bartje
Olala574
ludzik3d
Michalwielkiznawca
AniaVerzhbytska