Goldfinger (1964)

Reżyseria: Guy Hamilton
Scenariusz: ,

Agent specjalny 007 stawia czoła jednemu z najbardziej przebiegłych przestępców. Goldfinger (Gert Frobe) planuje ograbić słynny skarbiec USA - Fort Knox. James Bond musi użyć wszystkich swoich niezwykłych umiejętności by go powstrzymać i zapobiec załamaniu światowej gospodarki.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Wzorzec bondowskich produkcji. Dużo dobrych dialogów i ciekawe postacie.

Przyznaję - moim głównym zajęciem podczas seansu było nabijanie się z idiotyzmów natury fizycznej, chemicznej i logicznej. I bawiłam się całkiem nieźle, aczkolwiek chyba nie w ten sposób, jaki przewidzieli twórcy filmu. Efekty specjalne wywołują uśmiech na twarzy, za to muzyka, dialogi i aktorstwo bez zarzutów. Mimo wszystko zdecydowanie wolę Seana z siwą bródką, łysinką i tym przeszywającym wzrokiem spod siwych brwi. Temu aktorowi zdecydowanie lata służą.

Chyba złapałaś bakcyla starych bondów :). Najbardziej lubię w nich właśnie sceny jak kierowca nie patrzy na drogę, a potem uderza w ścianę z tektury.

To był idiotyzm z rodzaju mniej dyskretnych. Mnie rozbawiła scena ostrzeliwania samochodu, gdy Seanowi nic nie jest, pomimo że jedna z dziur po kulach w szybie znajduje się dokładnie naprzeciwko jego klatki piersiowej.

No i zrzucanie gazu dokładnie na jeden budynek z 300 metrów wysokości, kompletnie nie zawracając sobie głowy takimi drobnostkami jak wiatr.

Po prostu Bond, James Bond.

BlonD1E
JUMAN
z0rin
Efunia
magdaone
Mikser
beznazwybez
GARN
AnnaSak
AniaVerzhbytska