Gotyk (1986)
Gothic
Reżyseria:
Ken Russell
Prowadzona w dwóch planach czasowych - w 1816 roku i współcześnie - opowieść o szalonej nocy u lorda George'a Byrona w jego willi nad Jeziorem Genewskim, podczas której gospodarz proponuje swym gościom grę w strach...
Obsada:
- Gabriel Byrne Byron
- Julian Sands Shelley
- Natasha Richardson Mary Shelley
- Myriam Cyr Claire Clairmont
- Timothy Spall Dr. Polidori
- Alec Mango Murray
- Andreas Wisniewski Fletcher
- Dexter Fletcher Rushton
- Pascal King Justine
- Tom Hickey Tour Guide
- Linda Coggin Turkish Mechanical Woman
- Kristine Landon-Smith Mechanical Woman
- Chris Chappell Man in Armour
- Mark Pickard Young William
- Kiran Shah Fuseli Monster
- Christine Newby Shelley Fan
- Kim Tillesly Shelley Fan
- Ken Russell Tourist
Mój pierwszy Russell. Film, w którym wszystko opiera się na zasadzie "A czemu by nie?". No bo dlaczego by nie umieścić w salonie kozy? Albo węża? Nie odnosi się to tylko do zwierząt. Ale co jeszcze straszniejsze, ten film ma sens, jest ciekawie zrobiony i jak widać na przykładzie ocen filmasterowych, może się podobać. Mnie specjalnie nie urzekł, ale doceniam. Szkoda, że przegapiłem Russella na łodzi.
Zupełnie się nie zgadzam. Fakt, kilka scen było zupełnie przypadkowych (albo nie zrozumiałem ich znaczenia), ale całość bardzo trzymała się kupy i jeśli chodzi o Russella to chyba najbardziej ułożony i "normalny" film. Jeśli Cię nie urzekł to raczej możesz sobie tego reżysera darować.
Gabriel Byrne zagrał diabła w "End of days" a w "Gotyku" jego najbliższy angielski odpowiednik. Ekstrawagancki, niesforny film, który autentyczną historię przemienia w rozbuchaną baśń i udowadnia, że granice dobrego smaku to mieszczański przeżytek. Znów doskonałe kostiumy (o ile bohaterowie są akurat ubrani) i klimatyczna scenografia. Ken Russel daje radę.
Ken Russel nieprzypadkowo wybiera bohaterów swoich filmów. Po Liszcie i Oscarze Wildzie (Salome...) kolejny to Lord Byron. Gotyk jest mniej odjechany niż Lisztomania i więcej w nim sensu (mimo scen, które na pierwszy rzut oka wydają się sztuką dla sztuki), choć nadal niektóre atrybuty i sceny wydają się być przypadkowe. Ogólne wrażenie jednak bardzo pozytywne, a Natasha Richardson jako Mary Shelley zagrała przejmująco.