Sąsiedzi Boga (2012)

Ha-Mashgihim
Reżyseria: Meny Yaesh
Scenariusz:

Reguły muszą być przestrzegane. Dla "nadzorców" dzielnicy Bat Yam w Izraelu mieszczącej się w pobliżu Jaffy oznacza to pilnowanie, aby kobiety chodziły odpowiednio ubrane, by ludzie szanowali Szabas, a Arabowie z Jaffy nie pojawiali się w okolicy z radiami samochodowymi na cały regulator. Avi, Kobi i Yaniv są młodzi i wiedzą jak się bić. Chcą wymusić na mieszkańcach dzielnicy, by ci byli bardziej religijni i nie wahają się używać przemocy w imię Boga. Mieszkańcy podziwiają członków gangu i boją się ich. Pewnego dnia do dzielnicy wprowadza się nowa dziewczyna Miri, która nic nie wie o surowych regułach dotyczących skromnego prowadzenia się kobiet. Przywódca gangu, Avi będzie rozdarty między uczuciem do Miri a lojalnością wobec członków gangu. (WFF)

Obsada:

Pełna obsada

Ktoś poleci coś podobnego? Nie oglądała polecanego przez Filmastera Raj : Wiara ale coś czuję, że te filmy niewiele mają ze sobą wspólnego.

Zarówno "Sąsiedzi Boga" jak i "Raj: Wiara" poruszają tematykę dewocji religijnej i wbrew pozorom na obu można się pośmiać, a więc poniekąd są podobne. "Sąsiedzi Boga" to jednak dużo lżejszy kaliber i zupełnie inny klimat. Trudno do nich coś dopasować. "Życie na sprzedaż" Faouzi Bensaïdi'ego niby też opowiada o trzech przyjaciołach i pojawia się tam kwestia fanatyzmu, a jednak generalnie jest to film o czymś innym i w innym stylu. Ja bym Ci raczej poleciła "Rabat" Victora Pontena i Jima Taihuttu, mimo że nie ma nic wspólnego z wiarą jako taką. Bo to jest właśnie podobny klimat. Yaesh w piękny sposób sprzedał poważną tematykę w lekkiej formie. I właśnie dlatego uważam, że zasłużył na to swoje zdobyte w Cannes wyróżnienie. Jeśli ta poetyka się przyjmie, to może do tego filmu będziemy dopasowywać kolejne. Na razie mogłabym go łączyć albo z filmami o wierze, albo o przyjaźni. I żaden z nich nie byłby ewidentnie podobny.

Dzięki wielkie. "Raj:Wiara" faktycznie porusza podobna tematykę, jednak w zupełnie inny sposób, acz warto było go zobaczyć. W "Sąsiadach Boga" pociąga mnie chyba (oprócz oczywistego, czyli właśnie takiego przystępnego podejścia do tematu, scenariusza czy dobrej gry aktorskiej) chyba język, piękni ludzie i muzyka.

Nie wiem, czemu, ale na tym etapie kino izraelskie zachwyca mnie w podobny sposób co dawniej kino skandynawskie. Jest w nim jakaś świeżość i otwartość. Klimat zresztą też.

tsr
tsr
Lamia
eh
eh
jeffrey
DariuszKrawczyk
nevamarja