Ja, Daniel Blake (2016)

I, Daniel Blake
Reżyseria: Ken Loach
Scenariusz:

Złota Palma Cannes 2016. Zabawne, poruszające i chwytające za serce najnowsze dzieło Kena Loacha, jednego z najważniejszych reżyserów europejskiego kina. Niesamowicie wzruszająca i pełna humoru historia dojrzałego mężczyzny, który decyduje się pomóc samotnej matce z dwójką dzieci stanąć na nogi. Jednak gdy sam zacznie starać się o rentę, trafi w tryby bezdusznej, biurokratycznej machiny niczym z powieści Franza Kafki. Pomimo obojętności urzędników i kolejnych wyzwań, jakim muszą sprostać w codziennym życiu, Daniel i Katie na nowo odnajdą radość życia i prawdziwą przyjaźń.(opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Jak na razie jest to dla mnie film roku. Wiem, że nie wszyscy są zadowoleni z werdyktu w Cannes, bo lepiej byloby nagrodzić słaby film o lesbijkach Kechicha, a nie film o starszym, białym wdowcu, który jest stolarzem i wszyscy go mają w dupie. Pewnie lepiej robić filmy o dzianych gejach z tvn-u, uchodżcach (chociaż Loach w swoim filmie pokazuje więcej ciepłych wizerunków emigrantów niż cała lewacka propaganda i więcej dla nich robi poprzez pokazanie prawdy o tych ludziach). Albo o biednych zwierzątkach, albo o prawach kobiet i aborcji (chociaż rola żeńska samotnej matki, też olanej przez system, jest absolutnie genialna i przemawiająca do serca). Ale starym dziadku, który powinien zdechnąć zamiast zawracać tyłek swoim istnieniem? Toż to obraza boska. Dziękuję za ten film i za tę nagrodę.

Lapsusie, jak zwykle przejrzałeś wszystkich! Przecież wcale nie chodzi o to, że film jest nierówny (scena ze sprayem jest zdecydowanie poniżej możliwości Loacha), ani o to jak mocną konkurencję miał w Cannes.

Scena ze sprayem jest ok

Serio? Przeczytaj spoilery +

Przecież to ma się do konsekwentnie pokazywanej alienacji ludzi bez pracy jak pięść do oka.

Ważny. Ważny i potrzebny.

Przeglądając pochlebne recenzje najnowszego dramatu Kena Loacha, brytyjskiego speca od kina społecznikowskiego, uderzyło mnie, że nikt jakoś nie zwrócił uwagi, iż spotkanie z Danielem Blakiem jest najlepszym sposobem na zrozumienie Brexiterów... a nawet wyborców Trumpa. Daniel to starzejący się stolarz, który całe swoje życie rzetelnie przepracował, ale czy to wskutek niskich zarobków, czy może wskutek jakiejś życiowej lekkomyślności żadnych większych pieniędzy odłożyć nie zdołał. Nieoczekiwanie dopada go poważna choroba, traci pracę... i zderza się z bezdusznym, zbiurokatyzowanym systemem pomocy społecznej, który bardziej mu przeszkadza niż pomaga. Pojawia się ryzyko eksmisji, powędrowania na bruk, niezasłużonej egzystencjalnej klęski. I dlaczego ktoś taki w swej frustracji nie miałby zagłosować przeciwko establishmentowi niedoceniającego najwidoczniej etosu manualnej pracy? Znakomity film z dwiema świetnymi scenami: tragikomiczną w bibliotece i przeszywającą w magazynie żywnościowym.

Z drugiej strony jest o emigrantach i ich ciężkiej doli, więc nie łączyłbym tego tak mocno z brexitem. Przychodzi mi za to cąła fala filmów "moralnego niepokoju" z "Miarą człowieka", "Dwa dni jedna noc" Dardenów, portugalskim Tysiąc i jedna noc". to tylko przykłady, a przecież filmów o niszczeniu człowieka przez eurofaszyzm jest więcej. I cała ta fala filmów omija Polskę, ojczyznę kina moralnego niepokoju. Omija w kulturze, "świat nieprzedstawiony", cytując Zagajewskiego, ale nie omija w polityce. społeczeństwo samoczynnie wymierza niesprawiedliwość za owo milczenie, za to udawanie, że nie było problemu.

@lapsus Jakbyś poczytał co sam autor sądzi, zamiast dorabiać swoją ideologię, tobyś wiedział, że wg niego sytuacja przedstawiona w filmie jest rezultatem prywatyzacji aparatu socjalnego państwa. Prywatyzacja usług państowych trwa tam od bardzo dawna i "eurofaszyzm" nie ma z tym wiele wspólnego.

I w Polsce powstają też takie filmy, sam przecież chwaliłeś "Dzień kobiet" Sadowskiej czy "Ewę" Sikory.

@lapsus chyba Ci się pomylił "eurofaszyzm" z kapitalizmem. Loach jest przecież znanym socjalistą i krytykiem liberalizmu w gospodarce. Od bardzo wielu lat.

"Eurofaszyzm" jest bardziej trendy i nie sprowadza dyskursu do spraw ekonomicznych. Ładni ludzie dyskutują o moralnym niepokoju, nie o kapitale. :P

Nie znam tej sytuacji. nie wiem ile ma to wspólnego z funduszami europejskimi. Biurokracja struktur UE jest faktem, dotyczy to pewnie sfer socjalnych i zatrudnienia również. Np. Work serwisy, które umożliwiają zatrudnianie firmom ludzi bez żadnego socjalu to także wynik przepisów unijnych. Chwalę ten film i to bardzo. Eurofaszyzm albo eurokołchoz to prowokacja, mająca na celu uakzanie jak słuszna idea idzie w stronę patologii, ale nieważne. To że nie powstały takie filmy w Polsce uważam za wyraz kolejnej patologii tym razem w naszym kinie.

Nie każda biurokracja jest unijna.

Akurat zatrudnianie bez socjalu to skutek suwerennej decyzji rządu narodowego, który po pierwsze chciał uelastycznić rynek pracy, po drugie patrzył przez palce (i nadal patrzy) na powszechne łamanie prawa pracy.

To, że u nas powstają raczej filmy związane z patologiami gospodarki rynkowej (te 2 co wymieniłam + "Plac Zbawiciela", "Supermarket") lub "układami" ("Drogówka", "Układ zamknięty"), może po prostu świadczyć o tym, że u nas człowiek nie jest na ogół gnojony przez biurokratów, tylko przez własnego pracodawcę, bank lub jakąś lokalną sitwę.

BTW, też jestem ciekawa, dlaczego twórcy wolą kręcić filmy o Smo, Wyklętych, powstaniu warszawskim etc. niż kino społeczne/moralnego niepokoju. :P

A strefy ekonomiczne, to jest dramat i temat. Plac Zbawiciela to stary film i chyba jedyny , który mówi o alienacji jednostki. Dług i UZ to filmy z punktu widzenia mlodych kapitalistów, którzy wchodzą w konflikt z bandziorami, którzy siedzą na stołkach. I to jest wg ciebie jakiś brak gnojenia? Jeszcze większe gnojenie, bo państwo jest tym przeżarte, no to jak mają być przestrzegane prawa jak na stołkach siedzą decyzyjni i opłacani bandyci? To jest dopiero dramat. Ale praw zwykłych ludzi od czasu Placu Zbawiciela nikt w polskim kinie nie bronił, więc trzeba uznać, że to jest wyjątek. Uznaliśmy jako społeczeństwo, że zwykły robotnik nie ma żadnych praw. Dopiero obecny rząd przywraca godność tym ludziom, choćby przez program 500 plus.Ale filmy i ta o tym nie powstają. Dlaczego powstają o żołnierzach wyklętych? Bo do tej pory jest to biała plama i trzeba ją wypełnić. Nie usprawiedliwia to braku w kulturze aktualnej krytyki społecznej. Biurokracja w tym aspekcie to ważny temat. Na pewno złym rozwiązaniem sa praktyki prywatyzacji takich jednostek, ale istnieje jeszcze człowiek w obliczu tych mechanizmów. Film Loacha pokazuje przynajmniej dylematy niektórych wyrobników systemu, u nas to jest autentyczna zmowa milczenia, bo to oni dają kasę.

Tam byli jacyś emigranci? :)

A widziałeś film?

W życiu! Nie mam w zwyczaju pisania recenzji filmów, które widziałem.

Ok, przepraszam.

To ja wbiję kij w mrowisko. Zabawnie jest poczytać o tym, jak mało jest filmów o "ciężkiej doli człowieka pracy". Mi się wydaje, że jest ich raczej dość sporo. Artyści to ludzie, którzy zwykli raczej "myśleć" sercem i dlatego naturalnym jest, że pochylają się nad losem biednego człowieka. Może i dobrze, nie wiem, ale wiem, że jeśli mielibyśmy scharakteryzować przedsiębiorcę, na podstawie tego, co mówi na jego temat sztuka, to dostajemy obraz szui bez serca, który, widząc skulone na chodniku dziecko, nie kopnie go chyba tylko dlatego, żeby nie ubrudzić sobie butów. Zarabianie pieniędzy to grzech śmiertelny, na pewno poważniejszy od morderstwa, bo szlachetnych morderców jest w filmach bez liku, ale szlachetnych finansistów nie kojarzę. Wyjątkiem jest oczywiście sytuacja, gdy biznesmen przejrzy na oczy i wszystko rozda, trudno to jednak uznać za sensowny sposób prowadzenia firmy.

Nie będąc wielkim fanem Janusza K-M, muszę się z nim zgodzić, że cała ta pomoc społeczna, czy troska państwa nad obywatelem, to po prostu socjalizm. Ostre spory polityczne sprowadzają się do tego, czy ma być internacjonalistyczny (rozdawać ma bezduszna UE), czy narodowy (rozdawać ma nasz polski Pan). Obecnie w Polsce wygrywa koncepcja, że polski Pan jest lepszy, bo polski.

No właściwie skoro już mówimy o obrazie przedsiębiorcy w polskim kinie zlewozmywakowym, to zarówno w "Długu", jak i w "Układzie zamkniętym" mamy, jak się zdaje, do czynienia z osobami niewinnymi jako lelije. ;)

Ja się z Lapsusem zgadzam, że takiego kina jest u nas mało. Nawet filmów straszących młodzieżą ("Sala samobójców", "Plac zabaw", "Obietnica") było w ostatnich latach więcej niż kina społecznego. Krauze dał już sobie spokój i kręci "Papusze". Tylko ja uważam, że to nie jest kwestia kasy, bo to nie są przecież historyczne superprodukcje, tylko rzeczy raczej niedrogie. Sądzę raczej, że nasi filmowcy brzydzą się polityką, a zrobienie takiego filmu to jest deklaracja polityczna, i to lewicowa. Chociaż - wróć! - może i nie. W sumie filmy typu "człowiek kontra biurokracja" mają wydźwięk dość korwinowski: państwo, które praktykuje "socjalizm" nie jest w stanie sensownie pomóc, a za to staje się opresyjne. :P

@Esme To plus kwestia klasowa. Polskie kino wciąż reprezentuje spojrzenie inteligencji. Sporadyczne powiewy z blokowisk (Dzień babci, Jesteś bogiem) nic tu nie zmieniają.

"Układu zamkniętego" nie widziałem, natomiast "Dług" raczej potwierdza moją tezę - główni bohaterowie są niewinni, bo są tylko mordercami; gdyby tak spróbowali obniżyć pracownikom płace, to publiczność by im nie wybaczyła.

Polskie kino kiedyś zajmowało się dość chętnie sprawami społecznymi, tyle że robiło to w sposób mało ciekawy - typowe polskie kino było ponure i dołujące (Plac zbawiciela, Nic, Cześć Tereska itp.) i ludzie tego po prostu nie chcieli oglądać. Nie miałbym nic przeciwko polskim braciom Dardenne, ale do tego trzeba mieć równocześnie pomysł i warsztat, a to nie takie proste.

Świetnie się to ogląda, dzięki wyrazistym bohaterom, jednak przesłanie o dobrych ludziach i złych instytucjach jest strasznie naiwne. Niepoprawny lewak Loach pewnie jeszcze w dodatku wierzy, że cała wina w prywatyzacji - cóż zapraszamy z kamerą do państwowego ZUSu.

Owszem, lewak Loach coś w wywiadach psioczył na prywatyzację. A Ty wierzysz, że ZUS byłby lepszy, gdyby go sprywatyzowano? :)
Muszę w końcu zobaczyć ten film. Skoro podoba się i Tobie i Lapsusowi, to musi być bardzo dobry.

Ja nie wierzę w zinstytucjonalizowane dobro ;)

psubrat
MRZVA
Nmyriadth
moch
MonikaMazurkowna
bartje
deliberado
Konfucjusz70
dobrawrozka
emerenc