Dobry, zły i brzydki (1966)

Il buono, il brutto, il cattivo
Reżyseria: Sergio Leone

Podczas kulminacji wojny domowej tajemniczy rewolwerowiec (Clint Eastwood) włóczy się wokół zachodniej granicy. Nie ma domu, obowiązków ani kompanów, aż do momentu, kiedy spotyka dwóch nieznajomych (Eli Wallach i Lee Van Cleef), którzy są tak bezlitośni i samotni jak on. Złączeni przez przeznaczenie, trzej mężczyźni jednoczą siły, by wyśledzić skradzione złoto. Ale działanie w grupie nie leży w naturze takich bandytów o silnej woli. Wkrótce odkrywają, że największe wyzwanie dla nich to pozostanie czujnymi - i żywymi - kontynuując niebezpieczne poszukiwania w kraju ogarniętym wojną.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Muzyka i dialogi miażdżą w tym ogromnie widowiskowym westernie. Kultowa pozycja.

Wyśmienity! Miejscami, jak to film przygodowy, przegięty. Wszystko jest jednak znakomicie wyważone. Gra Eastwooda ─ uczta dla oka.

Niesamowity film. Pełen napięcia. Świetnie zagrane charaktery. Kapitalna muzyka. Scena finałowa to istny majstersztyk...

Ciężko się nie zgodzić z tą opinią.

Najlepszy western Sergio Leone jaki widzialem. Sceny na pustyni i pod mostem bezcenne. :)

Świetne zdjęcia, rewelacyjna muzyka, pomysłowa intryga, wyraziści bohaterowie: Zły (Lee Van Cleef w stylu Clarka Gable), Dobry (Clint Eastwood w stylu Clinta Eastwooda) i Brzydki (Eli Wallach w stylu Ryszarda Pietruskiego ;)). Genialne w swojej prostocie!

absolutna klasyka kina. film który wyprzedził swoje czasy. niesamowita muzyka wspaniale zdjęcia oraz gra aktorska. gorąco polecam.

To jest taki film, po którym nawet zawzięty pacyfista ma ochotę zostać tajemniczym milczącym rewolwerowcem. Świetny spaghetti western z kultową muzyką i może nawet bardziej kultową rolą Clinta Eastwooda, operującego dwoma dyżurnymi wyrazami twarzy - w kapeluszu i bez niego. Wspaniałe, soczyste postaci bohaterów, wciągająca i trzymająca w napięciu historia, efektowne zdjęcia, przede wszystkim zaś pewna reżyserska ręka Leone. Delicja, do której na pewno jeszcze wrócę.

Zbyt duży talerz spaghetti, nawet całkiem niezłego, ale jego konsumpcja ciągnie się w nieskończoność. Technicznie "Dobry, zły i brzydki" jest kinem ponadprzeciętnym. Szkoda, że nie kupuję westernowej mitologii, bo film Leone chyba poza nią nie wychodzi. Do tego stopnia, że wręcz ociera się o pastisz. I, niech fani DZiB mi wybaczą, jest okropnie nudny i dość przewidywalny. A do tego by przekonać się, że Sergio Leone jest sprawnym reżyserem wystarczyłoby mi półtorej godziny.

Sam jesteś nudny i przewidywalny ;) Spróbuj może jeszcze "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", jeśli to Ci nie podejdzie, to znaczy, że Leone to nie Twoja bajka.

Zdaję sobie sprawę z tych swoich cech :)

"Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" to ten film rozpoczynający się długaśną sceną na stacji kolejowej? Jeżeli tak, to wytrzymałem +/- 40 minut, czyli jakieś 3 pierwsze sceny.

No właśnie ten. Ta scena jest boska, nie wiem o co Ci chodzi. :)

To najlepszy film w historii kina poza tym, że to najlepsza scena w historii kina:)

Każdy swój koncert Metallica rozpoczyna tym filmem, więc czasem nie kupuj biletu;)

Co do Metallici to zastosuję się do rady.
@umbrin Czy przypadkiem nie przesadzasz z tą pewnością co do doskonałości westernów Leone? :)

Może trochę;). Ale one są takie fajne:)
Tylko dwa filmy Leona zresztą uważam za arcydzieła "Pewnego razu" I "Dawno temu". W tych nie ma zbędnej sekundy.

Nie, @umbrin nie przesadza. To powiedziałam ja, Esme :)

"Dawno temu w Ameryce" obejrzałem do połowy. Zacząłem też "Za garść dolarów". Dla mnie te filmy są nieznośne. Doceniam rzemiosło, ale to nie zmienia faktu, że po kilku ciągnących się w nieskończoność scenach odruchowo sięgam po pilota i wyłączam odtwarzacz / zmieniam kanał. Nie lubię westernów, a westernowość filmów Leone przekracza wszelkie limity (nie uwzględniam "Dawno temu..."). Proszę przynajmniej docenić moje próby zapoznania się z tymi, podobno, kultowymi filmami :)

Ja też w zasadzie nie przepadam za westernami, dlatego nie mam pojęcia czemu tak lubię te 2 westerny Leone, które widziałam. "Dawno temu w Ameryce" już mi się tak nie podobało.
Próby doceniam oczywiście :)

Dwa razy się kliknęło OK.

Akurat "Za garść dolarów" jest dużo słabsze od "Pewnego razu..." i "Dobry, Zły i Brzydki". Ale na pewno nie są to filmy dla każdego - trzeba lubić taki humor.
"Pewnego razu na dzikim zachodzie" fajnie się też ogląda w wersji z komentarzem twórców w trakcie (mam taką wersję na DVD). Okazuje się między innymi, że większość tego filmu to cytaty z westernów, na których wychowywali się scenarzyści.

"Dawno temu..." nieznośne?. Przecież ten film pokazują w szkołach filmowych, jako wzór dla przyszłych operatorów i montażystów. Heloł?!. Jak można wydać ocenę po połowie?. Równie dobrze można zobaczyć połowę Lotu nad kukułczym gniazdem i żyć w pewności, że Nicholson z ekipą uciekł kutrem na Karaiby i żyli długo i szczęśliwie.

0:45- 2:35 100% racji:
http://www.youtube.com/watch?v=au1T_AJ8Ah4

@umbrin, przypominam, że "Dawno temu..." przywołałem raczej w kontekście moich nieudanych prób zmierzenia się z tematem. Nie miałem zamiaru umniejszać technicznych walorów dzieła.
Z tego co pisałeś to oceniłeś "Lot na kukułczym gniazdem" bez znajomości powieści, więc heloł? Nie wiesz nawet jaką herezję popełniasz zachwycając się tym filmem :) Możemy tak sobie nawzajem wrzucać, ale każdemu jego porno. Chyba wolno po kilku nieudanych podejściach do filmów jakiegoś reżysera, że nie mój ci on?

Zgadzam się z ostatnim zdaniem. Nic na siłę.
Oglądanie filmów nie wymaga znajomości książek. Wymagane jest za to oglądanie filmu w całości, aby go sprawiedliwie ocenić. Dobra ekranizacja/adaptacja to taka która zachwyca bez świadomości, że istnieje też pierwowzór książkowy.

Właśnie ledwie przetrwałam 30-minutową absolutnie niepotrzebną dłużyznę. Film męczę drugi dzień. Gdyby to był portal muzyczny, to powiedziałabym, że może to jest faktycznie arcydzieło, pod względem filmowym - no ni cholery.:)

Lol. Moja Mama twierdzi, że powinnam to była obejrzeć jako dziecko. Dziecku by się spodobało i jako dorosłe nadal by lubiło przez sentyment.

@nevamarja Ja mam taką teorię, że trylogia dolara Leone`a najbardziej podoba się fanom Tarantino. Występuje to samo poczucie humoru i zabawa kinem.

Nie znasz większej fanki Tarantino niż ja. ;) Bardzo za nim tęskniłam, męcząc Leone. Mam nawet teorię, że Leone musiał zaistnieć po to, by QT mógł się zainspirować i zrobić to samo 100 razy lepiej.

@nevamarja Filmy Tarantino, nie mają duszy, w którą są zaopatrzone dzieła Leone`a. Quentin to perfekcyjny rzemieślnik, którego bardzo lubię, ale po żadnym jego filmie nie zaznałem chociaż chwili refleksji. Jedynie radość jak, po wyjściu z przyjemnie spędzonego czasu w aquaparku.

Wierzę na słowo, że filmy Leone są zaopatrzone w duszę. Ja w każdym razie nie zauważyłam. Dla mnie to kino całkowicie rozrywkowe. Tyle że w tym przypadku wychodzę z aquaparku bez radości.

Rozwlekły jak rozwlekły, ale dlaczego, kurde, AŻ TAK rozwlekły?

Dobre spaghetti jest długie.

Wiem.
...i powinno się móc je wciągnąć "na raz" ;)

Ha, czyli nie ja jeden tak myślę ;)

Emads2
BlonD1E
NarisAtaris
ewalechowicz
piotrmoskal
ania00
EmilBaniak
Guma
tropicielkoni
Halfish