Nocny portier (1974)

Il portiere di notte
Reżyseria: Liliana Cavani

Akcja filmu rozgrywa się w Wiedniu w 1957 r. Max, były oficer SS, pracuje jako nocny portier w eleganckim hotelu. Pewnego wieczoru wśród nowo przybyłych hotelowych gości Max zauważa młodą, piękną kobietę, Lucię - żonę sławnego, amerykańskiego dyrygenta. Rozpoznaje w niej swoją dawną ofiarę. Nazajutrz Lucia towarzyszy mężowi w operze i wraca myślami do roku 1942, kiedy to jako 15-letnia dziewczyna została wywieziona do obozu koncentracyjnego. Max, sadysta i fetyszysta, wybrał ją wówczas z transportu więźniarek i zgwałcił. Nie wysłał jednak później na śmierć. Zaczął się z nią częściej spotykać i poddawać poniżającym praktykom seksualnym. Między tą dziwną parą zaszło stopniowo coś dziwnego...

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Najbardziej przemawia nie tyle jako romans sado-maso z traumą Holocaustu w tle, ale jako groteskowy portret Austrii jako chorego kraju, który nie tylko nie rozliczył się jak należy z nazizmem, ale nawet nie ma na to specjalnej ochoty. Kopia na Iplex niestety okropna.

Nie znasz się! To niesamowity, wielowątkowy film (nawet po latach uważany jest za obrazoburczy) i wzruszająca historia o niemożliwej miłości

Widocznie co innego jest dla mnie w tym filmie obrazoburcze i wzruszające. Ale ja to truskawki cukrem posypuję.

Nie wiem, jak może Cię nie poruszać ten sado-maso romans, przecież to piękne jest:) Inna sprawa, że nie znam drugiego podobnego filmu do tego.

Nie porusza być może dlatego, że Myszka Miki ma bardziej pogłębiony profil psychologiczny niż Lucia. Wiadomo o niej tyle, że była więźniarką, teraz jest żoną dyrygenta, że kocha Maxa, no i nieźle śpiewa. Rampling zagrała więcej niż miała w scenariuszu. To nie jest wg mnie film o niej, ani nawet do końca o nich, ale przede wszystkim o nim, i miłość jest tylko jednym ze składników, które tworzą całość.
Podobnego ja też nie znam, ale widziałam dużo mniej niż Ty, więc dziwnym nie jest.

Właściwie się zgadzam z Esme. Jak chcecie nazistów, Rampling i Dirka Bogarde to lepiej obejrzeć "Zmierzch Bogów" Viscontiego. Mnie się zdaje, że ta obsadowa zbieżność nie jest przypadkowa i powinno się te filmy rozpatrywać w tandemie. Visconti mówi o początkach, Cavani o konsekwencjach.

To co przeraża w tym filmie jest podobne do tego co przeraża w "Salo" Pasoliniego, czyli zupełny brak komentarza, suchość, cisza. Mamy tu jednak na pierwszym planie nie wojnę, oskrażenia i horror Holokaustu, a tragiczną historię miłosną. Dziwny film, zapuszczający się głęboko w ludzką psychikę. Trudno się od niego uwolnić.

NarisAtaris
Upaithricfe
Konfucjusz70
bartje
Szklanka1979
agiwle
AniaVerzhbytska
got3n
dcd
dcd
pajestka