Jestem miłością (2009)
Film opowiada historię bogatej rodziny Recchi, której życie jest w trakcie rewolucyjnych zmian. Eduardo Sr, patriarcha rodziny, zdecydował się oddać pod władanie następcy jego ogromne przedsiębiorstwa przemysłowe, zaskakując tym wszystkich. Podzielił władzę pomiędzy swego syna Tancrediego, a wnuka Edo. Ale marzeniem Edo jest otwarcie restauracji ze swoim przyjacielem Antonio, przystojnym i utalentowanym szefem kuchni. W samym sercu rodziny jest żona Tancrediego - Emma (Tilda Swinton), rosyjska emigrantka, która wtopiła się w burżuazyjną kulturę Milanu. Edo jest wstrząśnięty do głębi, kiedy jego przyjaciel i partner Antonio wyrusza w namiętny romans wraz z matką Edo, co zmieni ich rodzinę na zawsze.
Obsada:
- Tilda Swinton Emma Recchi
- Flavio Parenti Edoardo Recchi Jr.
- Edoardo Gabbriellini Antonio Biscaglia
- Alba Rohrwacher Elisabetta Recchi
- Pippo Delbono Tancredi Recchi
- Diane Fleri Eva Ugolini
- Maria Paiato Ida Roselli
- Marisa Berenson Allegra Recchi
- Waris Ahluwalia Mr. Kubelkian
- Gabriele Ferzetti Edoardo Recchi Sr.
- Martina Codecasa Delfina
- Mattia Zaccaro Gianluca Recchi
Zwiastun:
Wyróżnione recenzje:
Lo sono l'amore
W utkanym z pięknych momentów „Jestem miłością” Luci Guadagnino z dużego ekranu spływa wiotko niczym baletnica przewidywalna historia z rozświetlonych słońcem rajskich ogrodów północnych Włoch i udekorowanych ze smakiem wnętrz rezydencji Reccich. Kamienne figury atlantów umacniają wrażenie wyizolowanego, niedostępnego dla przypadkowego przechodnia świata, zaś duchy minionych dekad ze starych, pokrytych patyną włoskich filmów budzą z wiecznego snu odziane w piękne ...
Jaka wspaniała Swinton!
"Jestem miłością" rozpoczyna się od wejścia do domu Recchich, zamożnej, rodziny mediolańskich przemysłowców. Powolne przedstawienie przygotowań do uroczystej kolacji sugeruje, że to na rodzinie skupi się film. Bogata familia, mimo słów o jedności, jest pełna rys, obietnic konfliktów. Urodziny głowy rodu obiecują widzowi bardzo wiele, film, który mógłby być współczesnym "Zmierzchem bogów". Rodzina, której potencjał nie do końca wykorzystano Później ...
Bardzo długo się rozkręca, przez pierwszą godzinę nie wiadomo, o co chodzi i który wątek zostanie rozwinięty, ale potem nagle rusza z kopyta, a emocje bohaterów hipnotyzują widzów. Można je przewidzieć, a mimo to przeżywa się je mocno. Zdjęcia przepiękne, znakomita Swinton, muzyka (a chwilami jej brak) dopasowana idealnie.
Film dostał brawa od sali pełnej widzów, a wcześniej już zabrakło biletów na seans.
Nie jest to film idealny, taka siódemka z minusem. Swinton zagrała genialnie, ale reżyserowi do Viscontiego czy Antonioniego jeszcze brakuje. Mimo wszystko jest to w miarę udany film w starym stylu, ale jeszcze nie to. Mam problem z Muranowem, Gutek dystrybuował kilka filmów, które uważam za rewelacyjne i chciałbym by tak było zawsze, a to nie jest możliwe. Mimo wszystko "Jestem miłością" przekonał mnie, że postępu nie zatrzymasz i za bardzo wstecz nie ma się co oglądać.
Film pokazuje schyłek i ponowny rozkwit (form/stylu życia). Upadek i śmierć dające wyzwolenie (pojedynczym osobom). Film jest bardzo zmysłowy, pokazuje upojenie zmysłowością, otworzenie się na nią i chłonięcie jej wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami. A że Tilda wspaniała, to już wszyscy wiemy. ;-)
Drobny przerost formy nad treścią, jeśli o mnie chodzi. Piękne zdjęcia - fakt, ale w niektórych scenach absolutnie niepotrzebne. Niekonsekwencja fabularna i pominięcie kilku ciekawych wątków obniżyły moją ocenę. Duży plus za muzykę i jak zawsze genialną Tildę Swinton. Absolutnie niepotrzebny dramat na końcu.
Dramat wg mnie b. potrzebny i dodaje filmowi hmm...magii? Chodzi o symboliczną zapłatę za przemianę. Coś za coś. Ofiara. Może przekupstwo nawet. Zależy jak patrzeć. Jest w tym coś z mitycznego traktowania losu. Bez tego filmowi brak jednego wymiaru, jednego poziomu. Byłam zachwycona tym "dramatem" na końcu właśnie z powodu zaczarowania świata filmowego.
Początek filmu dłużył się niesamowicie, nie do końca wiadomo było, który wątek odnosi się do czego...
Taka europejska kinowa wersja "Mody na sukces", ale oczywiście bardzo pozytywna :-)
Nuuuuuda. Z taką historią to można co najwyżej kręcić teledysk a nie pełnometrażowy film. Zakończenie śmieszy. totalnie zmarnowany czas. I pieniądze, bo niestety w kinie widziany.
Chyba trochę przesadzasz. Nic Ci się nie podobało: zdjęcia, muzyka, scenografia, gra Tildy Swinton? Gdyby nie kunszt tej ostatniej pewnie moja ocena byłaby podobna, ale to jest jej film, potrafiła mnie zahipnotyzować i sprawić, że przymknąłem oko na obecne niedostatki.
No wlasnie nic mi specjalnie nie zapadlo w pamiec. Moze troche zdjecia.
Problem z tym filmem polega na tym, ze, moim zdaniem, historia w nim opowiedziana jest bardzo banalna i nudna. Jak sie startuje z takim niedostatkiem to potrzeba naprawde fajerwerkow zeby sie odkuc. A, jak dla mnie, fajerwerkow, ktore moglyby zrekompensowac brak pomyslu zabraklo. Fajne zdjecia nie wystarcza. A reszta moim zdaniem jakos specjalnie sie nie wybijala.
Podobnie mialem ostatnio z "A single man" - tez jakos historia mnie specjalnie nie krecila i byla dla mnie raczej nudna, ale tamten film mial oprocz fajnych zdjec naprawde swietna muzyke. No ale to kwestia gustu. Ja sie na "Jestem miloscia" nie bawilem dobrze... nie bawilem sie w ogole.
Nieciekawa rodzina, nieciekawa historia, a do tego wszystko zwolnione dla uzyskania artyzmu. A opis brzmi tak intrygująco...
Cudownie wysmakowane zdjecia i wnetrza - przez pol filmu mialam wrazenie, ze to lata 70