Iris (2001)

Reżyseria: Richard Eyre
Scenariusz: ,

Iris Murdoch kochała zarówno mężczyzn jak i kobiety. Była bezpośrednia, szczera, otwarta, pełna pasji, pewna siebie indywidualistka głodna doświadczania jakie niesie życie. Kiedy młody Bayley spotyka ją w Oxfordzie w 1954, jest oszołomiony jej żywiołowością. Kiedy pytają go "Jesteś z Iris?" On odpowiada "Mam nadzieję". Mimo niezwykle bystrego umysłu, Bayley jest nieśmiały, nie wierzy we własne siły, nie ma doświadczeń seksualnych. I choć na pierwszy rzut oka to nie jest para idealna, życie pokaże, że tak właśnie było . . .

Obsada:

Pełna obsada

To piękny film. Tym piękniejszy, że oparty na faktach, na życiu Iris Murdoch (a może bardziej na życiu Johna Bayleya?) [chociaż nie wiem, na ile reżyser oddalił się od rzeczywistości i czy w ogóle]

Klasyczny produkcyjniak biograficzny - reżyser ma w 1,5 h pokazać dlaczego uwielbia daną postać, zaserwować zestaw charakterystycznych punktów z życia i wzruszyć, że na końcu umiera. Z tej sztampy wybija się Dench - do tego stopnia, że bardziej jestem ciekawy jej niż tryskającej młodością Winslet. Niestety, bardzo se nie pograła, bo dostała głównie ostatni etap, kiedy Iris odpłynęła do swojego wewnętrznego świata. Tylko jej wykład miał siłę, która została strasznie niewykorzystana w tym filmie.

Świetna gra aktorska Judi Dench i Kate Winslet, ale film nie przekonuje. Jeśli miała to być biografia Iris Murdoch, to czemu film koncentruje się głównie na końcowym etapie życia? A jeśli to miała być właśnie opowieść o końcu, to po co te wstawki z młodości, które niemal nic do historii nie wnosiły? Odnosiłem wrażenie, że epizody z Winslet były zapchajdziurami, bo film o samej chorobie Alzheimera byłby zbyt trudny i przykry. Zdecydowanie niewykorzystany potencjał.

Lamia
bartje
dag
dag
Jeanpaul5
duri
psubrat
annemily
salander
jango
kazimierzkawulok